Dzisiaj Kościół katolicki obchodzi Dzień
Chorych, ustanowiony przez św. Jana Pawła II 13 maja 1992 r. - w rocznicę
zamachu na swoje życie oraz w 75. rocznicę objawień fatimskich.
To jest ten dzień, w którym zadajemy
sobie pytanie o sens cierpienia. Pytamy, dlaczego Bóg doświadcza ciężką chorobą,
niekiedy tak bardzo trudną do pokonania i … przetrwania!
Nie mogę
mówić w imieniu Pana Boga! Jestem szarym, zwyczajnym człowiekiem. Nic nie
upoważnia mnie do zajmowania głosu w Jego imieniu! Nie znam też Bożej logiki w Jego
działaniu!
Wiemy o
wielu świętych, którzy nieśli jarzmo
swojego cierpienia przez długie lata. Na pewno należał do nich św. Ojciec Pio,
noszący na swym ciele stygmaty – przez pięćdziesiąt lat!!! Uważał to za wielki
dar Boży; swoje cierpienie łączył z cierpieniem Chrystusa i – podobnie, jak On –
ofiarowywał je za ludzkie grzechy. To był jego krzyż.
Z upływem lat
doświadczamy różnych krzyży, które łatwe
do zniesienia nie są! Zatem… po co te krzyże? Abyśmy stawali się lepszymi
ludźmi, współuczestnicząc w drodze krzyżowej Pana Jezusa! Nikt nas do tego nie
zmusza, mamy wolną wolę. Od nas zależy, czy podejmiemy swój krzyż z ochotą, czy
ze wzgardą!
Ale… zawsze
możemy poprosić o pomoc! Kogo? Właśnie Tego, który za nas dźwigał krzyż tysiąckroć
cięższy – Chrystusa!
Ks.
Twardowski mówił, że: Jeżeli jest tylko dobrze,
to jest niedobrze!
Z
perspektywy minionego życia inaczej spogląda się na sens własnych doświadczeń,
które nieraz tak bardzo bolały. Ale w końcu przestają boleć i rodzi się
refleksja: Jakiemu celowi służą? Czego uczą? Na pewno – zawsze pokory, do
której tak często wracam… Pokorne spojrzenie w głąb siebie pomoże zmienić sposób
patrzenia na to, co nas w życiu spotyka.
No, i nadrzędna sprawa w tym wszystkim – to trwanie przy Chrystusie – ufne mimo wszystko! Z nadzieją – mimo wszystko! I z miłością – mimo wszystko! Bo przy cierpiących zawsze jest Chrystus!!!
Wpis: 11 lutego god. 17:26