„Pamiętam niezwykłego człowieka, który
podczas uroczystości jubileuszu swojej pracy zawodowej, po wysłuchaniu
wszystkich hymnów pochwalnych na swoją cześć zabrał głos i powiedział krótko: Zabierzcie
mi wszystko to, co otrzymałem od innych, a zostanie mi bardzo niewiele albo
nawet zupełnie nic.
Niemal wszystko to, co posiadamy,
otrzymaliśmy w darze. Niemal wszystko to, kim jesteśmy, zawdzięczamy innym.
Dopiero z tą świadomością możemy uczciwie popatrzeć na potrzebujących,
biednych, dotkniętych całą nędzą tego świata i w nich dostrzec własne ubóstwo i
znikomość, w nich usłyszeć własne wołanie o miłosierdzie. Dopiero wtedy
będziemy gotowi do praktykowania pokory i miłosierdzia, bo wówczas nie będzie
ono dawaniem naszego, ale dzieleniem się tym, co sami wcześniej otrzymaliśmy,
bowiem każdy dar otrzymany staje się w nas powinnością dalszego obdarowywania.
Nie zapomnę nigdy słów bardzo młodej
kobiety, która mówiąc o macierzyństwie, stwierdziła bez namysłu: Otrzymałam to
życie w darze i chcę się nim podzielić.
Zobaczyć swoje ubóstwo, zobaczyć je w drugim i wyjść mu naprzeciw, to stać się
miłosiernym. Reszta to kwestie czysto techniczne. Ile damy czasu, serca,
modlitwy, dobrych słów, troski, cierpliwości, pieniędzy, rzeczy, wszystko
zależy od naszych możliwości. Nigdy nie ma się tak mało, by nie móc się
podzielić z tymi, którzy mają jeszcze mniej. Nigdy też nie ma się tak wiele, by
nie potrzebować dzielenia innych.
Św. Franciszek z Asyżu dobrze poznał biedę
swoją i drugich. W tej biedzie potrafił dostrzec nade wszystko oblicze ubogiego
Chrystusa, którego niezmiennie od setek lat uczy nas prosić: Spraw abyśmy
mogli, nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać; nie tyle szukać
zrozumienia, co rozumieć; nie tyle szukać miłości, co kochać!” (Ks. dr Mirosław
Kiwka)
Wpis: 9 lutego godz. 10:55