Poniżej przytoczony fragment książki Ken’a
Follet’a Zima świata przypomina znamienne
błogosławieństwo skierowane ku wnukowi biorącemu udział w wojnie. Jest
rok 1940 - Anglia; młody Lloyd Williams
wraca z Hiszpanii, w której trwa wojna domowa. Uczestniczył w niej jako ochotnik. W tym czasie Anglicy liczą się z nieuchronnym
nadejściem II wojny do Wielkiej Brytanii. Oto ważny fragment; wsłuchajmy się…
„Religia nie odgrywała znaczącej roli w
jego życiu… Wszechświat jest tajemnicą i ludzie powinni to uznać. Jednak miło
mu było, gdy siedział z dziadkami w kaplicy. (…)
Ostatnią modlitwę zmówił dziadek,
stojąc z zamkniętymi oczyma i opierając się na lasce.
- Widzisz wśród nas, o Panie, Twojego młodego
sługę Lloyda Williamsa, który siedzi tutaj w wojskowym mundurze. Prosimy cię,
abyś w swej mądrości i łasce oszczędził jego życie w wojnie, która nadejdzie.
Panie, pozwól mu wrócić do domu zdrowo i bezpiecznie. Jeśli taka będzie Twoja
wola, o Panie!
Zgromadzeni ze szczerego serca
powiedzieli „amen”, a Lloyd otarł łzę”.
„Szykując się do snu (Lloyd),
niespodziewanie zaczął śpiewać ostatni hymn z Mszy w kaplicy:
Żadna burza nie zmąci we mnie spokoju,
Kiedy tej skały się trzymam.
Miłość jest Panem niebios i ziemi,
Oto, dlaczego śpiewam.” (Ken Follet, Zima
świata)
Zapamiętajmy to błogosławieństwo! Jest
piękne! Czy w ogóle jakieś błogosławieństwo może nie być piękne?! To ma
szczególną wymowę – właśnie teraz, gdy na świecie jest tyle punktów zapalnych,
giną niewinni ludzie… Błogosławmy siebie wzajemnie, nie żałujmy sobie dobrych
słów. Dobro – w jakiejkolwiek formie wróci do nas!
Bardzo dziękuję P. Marii za udostępnienie
mi tego fragmentu w/w książki.
Wpis: 5 lutego godz. 9:30