Z dzieła św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa „Życie duchowne, czyli doskonałość
chrześcijańska”
Pobudki
do miłości Boga
Jaka to
chwała, jakie szczęście dla nas, iż Pan Bóg pozwala miłować siebie, iż nas przypuszcza
do słodkiej poufałości z sobą i przyjaciółmi nawet swoimi nazywa. "Wy
jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję".
Nie dosyć na tym - Bóg pragnie naszej miłości, nie jakoby jej potrzebował do
szczęścia swojego, lecz iż my jej potrzebujemy do szczęścia naszego. On
dlatego dał nam serce usposobione do miłości i tego serca żąda od nas jako
jedynie miłej ofiary. On też dlatego zesłał Syna swego, aby rzucić na ziemię
ogień miłości, mający płonąć na ołtarzach serc ludzkich. Co więcej, Bóg prosi
o to serce: "Synu, daj mi serce twoje" i stara się to serce
pozyskać, objawiając mu nieskończoną miłość swojego Serca. Stąd, gdziekolwiek
się człowiek obróci, wszędzie widzi miłość Bożą, wszędzie potrąca o miłość; a
świat cały widzialny i niewidzialny woła do niego ustawicznie tajemniczym
głosem: Człowiecze, miłuj Boga.
Lecz ponieważ człowiek zbyt często na
ten głos nie zważa, przeto Bóg daje mu osobne przykazanie: "Będziesz
miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim
umysłem". I któż by Ciebie nie miłował, Miłości Istotna?!
Miłować winniśmy Pana Boga, bo On
jest miłości naszej najgodniejszy jako Najwyższa Doskonałość, choćby nie było
żadnej nagrody dla tych, którzy Go miłują. Bóg - mówi św. Tomasz z Akwinu -
jako najwyższa Prawda, jest pierwszym przedmiotem poznania dla naszego
rozumu; jako najwyższe Dobro, pierwszym przedmiotem miłości dla naszego
serca. Jeżeli więc każde dobro istotne zasługuje na naszą miłość, o ileż
więcej Dobro najwyższe i Źródło wszelkiego dobra.
Miłować winniśmy Pana Boga, bo On
jest Stwórcą najmiłościwszym, Panem najłaskawszym, Ojcem najtroskliwszym, a
więc słuszne jest, aby stworzenia miłowały swego Stwórcę, słudzy swojego
Pana, dzieci swojego Ojca.
Miłować winniśmy Pana Boga, bo On dał
nam Syna swego Jednorodzonego, który przyjąwszy naturę ludzką stał się
Bratem, Mistrzem, Zbawcą, Królem, Ojcem, Pasterzem, Przyjacielem i
Oblubieńcem dusz naszych. On też w jedności z Ojcem i Duchem Świętym umiłował
nas pierwszy, i to miłością wieczną, jak sam powiedział: "Ukochałem cię
odwieczną miłością"; miłością najtkliwszą, wobec której miłość
wszystkich matek jest niczym; miłością najhojniejszą, bo posuniętą aż do
ofiary z siebie; miłością tak wielką, jak Bóg sam, więc nieskończoną.
Jeśli chcesz poznać ogrom tej
miłości, rozważaj dzieła Boże, spełnione dla człowieka, a mianowicie trzy
wieczne pomniki miłości: żłóbek, krzyż i ołtarz. Szczególnie stań pod krzyżem
i przypatrz się miłości Ukrzyżowanego, przypatrz się Ukrzyżowanemu. Stań
przed Przenajświętszym Sakramentem i rozważ to niezmierne wyniszczenie się
Boga utajonego, tę ogromną ofiarę z siebie, to całkowite oddanie się
człowiekowi z miłości bez granic. Wniknij potem do Serca Jezusowego i
przypatrz się Jego miłości. Zaprawdę, żaden rozum nie zdoła pojąć, jak wielki
płomień trawi to Serce Najmiłościwsze. Gdyby Mu było polecone nie raz, ale
tysiąc razy za nas umrzeć, albo za jednego człowieka to samo wycierpieć, co
wycierpiał za wszystkich, miłość Jego byłaby tę śmierć tysiąckrotną chętnie
przyjęła i tyle cierpiała dla jednego, ile dla wszystkich. Gdyby było
potrzebne, aby Pan zamiast trzech godzin aż do sądnego dnia na krzyżu wisiał,
miłość Jego niewyczerpana i to byłaby spełniła. A więc Jezus więcej nas
miłował, aniżeli dla nas wycierpiał.
O miłości Boga mojego, jakżeś ty była
nieporównanie większa, aniżeliś się objawiła na zewnątrz. Te niewysłowione
cierpienia i rany są dowodem wielkiej miłości, lecz nie objawiają całego jej
ogromu, bo ona wewnątrz się raczej zamknęła, aniżeli objawiła na zewnątrz.
Była to iskra wielkiego ognia, kropla z bezdennego morza miłości. Ta miłość
doszła do szczytu w Przenajświętszej Tajemnicy Ołtarza. Któż by więc nie
miłował Boga miłości?
Wpis: 19 stycznia godz. 9:10
|