Bardzo często myślę o św. s. Faustynie…
Wiele razy wspominałam, że uważam ją za swoją wielką przyjaciółkę, jej „Dzienniczek”
towarzyszy mi nieustannie. Ileż można się od niej nauczyć! Nie tylko od
wielkiego święta, ale każdego dnia! Jakaż to była wielka osobowość!!! Tak
skromna, niewykształcona, a przewyższa swoją mądrością i postawą wielu, wielu
ludzi!
Ciągle zadziwia mnie jej absolutne
zaufanie Panu Jezusowi. Przecież to bardzo trudne w codziennym życiu, bo zawsze
– obok słów „Jezu, ufam Tobie! – pojawiają się w naszej świadomości myśli,
które wg nas mają uzdrowić konkretną sytuację. Zatem… czy do końca ufam
Chrystusowi? A przecież On wie najlepiej – w swej Bożej mądrości i przede
wszystkim – w swej miłości do człowieka – każdego z nas!
Ks. Dolindo nauczył nas innej modlitwy,
ale w swej treści bardzo podobnej do powyższych słów: „Jezu, Ty się tym zajmij!”
Zajmij się, bo Ty wiesz najlepiej, co jest nam potrzebne, co nas uzdrowi, co
naprawdę nam pomoże.
Pamiętam, jak to kiedyś ks. Jan Twardowski
powiedział: „Wszystkie moje sprawy powierzam Jezusowi i mam święty spokój, bo
to On już nimi się zajął.”
Zaufajmy Panu Jezusowi - nawet wtedy,
gdy nasze sprawy wydają się nie do rozwiązania i po ludzku beznadziejne.
Święta Faustyno, pomóż nam dojrzeć do
takiej postawy!
Wpis: 15 listopada godz. 9:10