niedziela, 6 lutego 2022

O miłości raz jeszcze!

 

Zastanawiałam się, o czym mogłabym i powinnam napisać dzisiaj, gdy dzień pochmurny, raczej smutnawy, wieści ze świata raczej trudne. I nieodparcie nasuwa się pytanie, skąd czerpać siłę, moc trwania mimo wszystko… Te refleksje pojawiają się nie pierwszy raz w tym miejscu. Odpowiedzi udzielałam samej sobie: – jedynie w Chrystusie! I tego się trzymam, w Nim pokładam nadzieję i pewność, że jest ze mną, przy mnie i pomaga pokonać wszystkie trudności.

Ale… jeżeli ktoś nie ma takiej wiary lub w ogóle jej nie ma, to co wtedy?! Kolejny raz obejrzałam dziś film „Jak być kochaną” z główną rolą śp. Barbary Kraftówny. Film powstał w 1962 roku, czyli równe sześćdziesiąt lat temu. O, dziwo, nie zestarzał się i nie stracił na aktualności. I w pewnym sensie daje odpowiedź na postawione przeze mnie wyżej pytanie. Bohaterka czerpie siłę z miłości – nota bene – do człowieka, któremu jest raczej obojętna. Ratuje mu życie, ukrywając pięć lat w czasie wojny… Po jej zakończeniu zostaje oskarżona o kolaborację z Niemcami, a jej ukochany tak zwyczajnie ją opuszcza, w przekonaniu, że gdyby nie to ukrywanie, byłby bohaterem. Po latach spotykają się przypadkowo w jakiejś kawiarni i kobieta kolejny raz proponuje mu opiekę…

Nieważne w tym momencie, jak się film kończy. Akcent filmu został położony na potęgę miłości! Refleksji nasuwa się mnóstwo! Nie chciałabym być posądzona o moralizowanie, to nie moja rola! Ale myślę, że warto nie tylko obejrzeć ten film po raz wtóry i… zastanowić nad swoją miłością. Przecież ta miłość – to jakby „żywcem wzięta” z "Pieśni nad pieśniami" św. Pawła, o której pisałam kilka dni temu. Tylko taka miłość pozwala i pomaga trwać przy drugim człowieku.

 

Wpis: 6 lutego godz. 16: 10