sobota, 22 września 2018



Tym razem o przyjaźni…
Znowu w kontekście bajek Ignacego Krasickiego. Alegoria jest tak przejrzysta, że nie trzeba jej nawet objaśniać, bo wiadomo, że te wszystkie zwierzęta, które deklarowały swoją przyjaźń wobec zajączka – to my, ludzie… Sprawdzamy się w trudnych sytuacjach, taka prawda. Bo gdy ktoś jest „bardzo grzeczny, rozkoszny i miły” i - dodajmy – nic od nas nie  potrzebuje, wtedy bardzo łatwo okazać mu przyjaźń. Gorzej natomiast, gdy trzeba okazać pomoc! Zwierzęta wykręcały się w najróżniejszy sposób, a my – czy jesteśmy zawsze skłonni do pomocy? To jest pytanie retoryczne, stawiam je przede wszystkim sobie.
Na marginesie jednak dodam, że w ciągu mojego dość długiego życia doświadczyłam wielu przyjacielskich gestów. Gdybym chciała wyliczyć wszystkie, nie starczyłoby miejsca, bo jest ich baaaaaaaaaardzo wiele. Przyjacielski gest – to niekoniecznie wielki czyn, ale także najzwyczajniejszy uśmiech mojej imienniczki z pierwszej ławki, dobre, krzepiące słowo Róży, szklanka herbaty od p. Kazi, która uratowała mnie przed zasłabnięciem, to propozycja Bożenki, by podwieźć mnie do domu, i te wszystkie przyjacielskie gesty dziewczyn o imieniu Małgosia, Ania, Danka, Basia, życzliwość Ludki, Lucyny, serce na dłoni mojej nieżyjącej już bratowej Teresy… Oraz tysiące innych, które chowam głęboko w swoim sercu!
Przyjciele są naprawdę na wagę złota!

Wpis: 22 września godz. 14:10