Tym razem o przyjaźni…
Znowu w kontekście bajek Ignacego
Krasickiego. Alegoria jest tak przejrzysta, że nie trzeba jej nawet objaśniać,
bo wiadomo, że te wszystkie zwierzęta, które deklarowały swoją przyjaźń wobec
zajączka – to my, ludzie… Sprawdzamy się w trudnych sytuacjach, taka prawda. Bo
gdy ktoś jest „bardzo grzeczny, rozkoszny i miły” i - dodajmy – nic od nas nie potrzebuje,
wtedy bardzo łatwo okazać mu przyjaźń. Gorzej natomiast, gdy trzeba okazać
pomoc! Zwierzęta wykręcały się w najróżniejszy sposób, a my – czy jesteśmy
zawsze skłonni do pomocy? To jest pytanie retoryczne, stawiam je przede
wszystkim sobie.
Na marginesie jednak dodam, że w ciągu
mojego dość długiego życia doświadczyłam wielu przyjacielskich gestów. Gdybym
chciała wyliczyć wszystkie, nie starczyłoby miejsca, bo jest ich baaaaaaaaaardzo
wiele. Przyjacielski gest – to niekoniecznie wielki czyn, ale także
najzwyczajniejszy uśmiech mojej imienniczki z pierwszej ławki, dobre, krzepiące
słowo Róży, szklanka herbaty od p. Kazi, która uratowała mnie przed
zasłabnięciem, to propozycja Bożenki, by podwieźć mnie do domu, i te wszystkie
przyjacielskie gesty dziewczyn o imieniu Małgosia, Ania, Danka, Basia,
życzliwość Ludki, Lucyny, serce na dłoni mojej nieżyjącej już bratowej Teresy…
Oraz tysiące innych, które chowam głęboko w swoim sercu!
Przyjciele są naprawdę na wagę złota!
Wpis: 22 września godz. 14:10