wtorek, 11 września 2018

„Jezu, Ty się tym zajmij!”


O słowach nieżyjącego już księdza Dolindo pisałam kilka razy. Ale w pamięci wracam do nich każdego dnia. Mają bowiem głęboki sens, choć nie zawsze do końca jesteśmy ich świadomi. Oznaczają bowiem absolutne zaufanie PANU JEZUSOWI we wszystkim, co nas spotyka. Często jest tak, że – owszem – mówimy: Jezu, Ty się tym zajmij, ale na wszelki wypadek czynimy różne starania, zabiegi, które mają nam pomóc w wyjściu z życiowych opresji. 
Nie jest to też tak, że Pan Jezus ma nas wyręczyć z jakiegokolwiek wysiłku, z usilnych zabiegów o dobro wynikające z tego, co nas spotyka, nie może też być ucieczką od problemu, ale wymaga osobistego zaangażowania w jego rozwiązanie. To zaangażowanie wyraża się w modlitwie – ufnej, cierpliwej, nieustającej, wytrwałej.
Przypominam sobie słowa mojego ukochanego poety – ks. Jana Twardowskiego: „Panie Jezu, ja już zrobiłem wszystko, co było możliwe i już nie wiem, jak sobie z tym poradzić, zatem proszę, abyś teraz Ty zajął się tym w sposób, jaki uważasz za właściwy.”
Takie bezgraniczne zaufanie wcale nie jest łatwe!!! Wymaga głębokiej wiary w moc Bożą, ale jest możliwe, bo – jak mówi pewien kapłan: Pan Jezus z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro.  
Warto sobie też postawić pytanie, jakiemu celowi służy to, co nas spotyka, czego ma nas nauczyć, jakie wartości przekazać, co ma zmienić w moim życiu, postępowaniu, postawie… Znam wiele przykładów z życia różnych ludzi, które dowodzą że gorliwa, ufna modlitwa to dobro wyprowadziła. 

Wpis: 11 września godz. 9:07