O słowach nieżyjącego już księdza
Dolindo pisałam kilka razy. Ale w pamięci wracam do nich każdego dnia. Mają
bowiem głęboki sens, choć nie zawsze do końca jesteśmy ich świadomi. Oznaczają
bowiem absolutne zaufanie PANU JEZUSOWI we wszystkim, co nas spotyka. Często
jest tak, że – owszem – mówimy: Jezu, Ty się tym zajmij, ale na wszelki wypadek
czynimy różne starania, zabiegi, które mają nam pomóc w wyjściu z życiowych
opresji.
Nie jest to też tak, że Pan Jezus ma
nas wyręczyć z jakiegokolwiek wysiłku, z usilnych zabiegów o dobro wynikające z
tego, co nas spotyka, nie może też być ucieczką od problemu, ale wymaga
osobistego zaangażowania w jego rozwiązanie. To zaangażowanie wyraża się w
modlitwie – ufnej, cierpliwej, nieustającej, wytrwałej.
Przypominam sobie słowa mojego
ukochanego poety – ks. Jana Twardowskiego: „Panie Jezu, ja już zrobiłem
wszystko, co było możliwe i już nie wiem, jak sobie z tym poradzić, zatem
proszę, abyś teraz Ty zajął się tym w sposób, jaki uważasz za właściwy.”
Takie bezgraniczne zaufanie wcale nie
jest łatwe!!! Wymaga głębokiej wiary w moc Bożą, ale jest możliwe, bo – jak mówi
pewien kapłan: Pan Jezus z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro.
Warto sobie też postawić pytanie,
jakiemu celowi służy to, co nas spotyka, czego ma nas nauczyć, jakie wartości
przekazać, co ma zmienić w moim życiu, postępowaniu, postawie… Znam wiele
przykładów z życia różnych ludzi, które dowodzą że gorliwa, ufna modlitwa to
dobro wyprowadziła.
Wpis: 11 września godz. 9:07
Wpis: 11 września godz. 9:07