Czy mam
świadomość, że od mojego postępowania zależy zbawienie innych? To wielkie słowa
– usłyszałam je kiedyś w czasie jakiegoś kazania w kościele. Myślę, ba, jestem
pewna, że te słowa są ciągle aktualne. Czy to znaczy, że ja jestem tak ważna,
aby sądzić, że moje postępowanie ma stać się jakimś wskazaniem dla innych? Nie!
Ale skoro deklaruję się w różnych sytuacjach i miejscach jako wyznawca
Chrystusa i głoszę przynależność do Kościoła Katolickiego, to zobowiązuje mnie
to do świadczenia o Nim. W najróżniejszy sposób! Jaki? Wystarczy przypomnieć
sobie dziesięć przykazań Bożych, danych Mojżeszowi. Stały się one podstawą do
stworzenia kanonu zachowań nie tylko dla ludzi wierzących, ale fundamentem etyki
– moralności wszech czasów. Nikt nie wymyślił piękniejszych i mądrzejszych zasad!
Zatem –
jak to się ma do moich zachowań? Do odpowiedzialności za zbawienie innych? Jestem
– podobnie, jak każdy człowiek wierzący – zobowiązana do stałości w wierze,
którą to stałość umacnia w nas DUCH ŚWIĘTY,
obdarzając swymi siedmioma darami.
Ale
również zobowiązuję się do przestrzegania w/w przykazań. Każde z nich można
rozwinąć bardzo szeroko i rozważyć w różnych aspektach życia.
Świadczenie
o przynależności do Boga nie zawsze jest łatwe! Trzeba to sobie jasno
powiedzieć. Bo – zauważmy – ile razy zdarza się nam zgrzeszyć choćby przeciw piątemu
przykazaniu (szeroko pojętemu), gdy źle mówimy o bliźnich. Tzw. obmowa
przychodzi nam bardzo łatwo, bo jakże często widzimy niedoskonałości innych.
Jakże często wytykamy im błędy, krytykujemy, potępiamy… Tymczasem jak niewiele
potrzeba, aby zmienić czyjąś opinię! Wystarczy powiedzieć jedno dobre zdanie!
Już kiedyś
przytoczyłam słowa, które widniały na drzwiach u pewnego mędrca: „W tym domu
nie mówi się źle o innych!”
Tak
często wracam do tej niecnej ludzkiej przypadłości. Wracam, bo i sama mam z nią
problemy. Uczmy się milczeć i nie dawajmy posłuchu plotkom. Dajmy odpór złu,
które atakuje nas z wielką siłą. To wezwanie kieruję przede wszystkim do
siebie!