Pokonać
samego siebie? Powinno się powiedzieć raczej „Pokonywać samego siebie” – bo to
jest „działanie”, które trwa nieustannie, każdego dnia, nawet w każdej chwili.
Życie bowiem stawia nas ciągle wobec różnych ludzi, różnych sytuacji, a także
wobec samego siebie! I wtedy rodzą się pytania: Jak postąpić? Jak się zachować?
Nieraz jest to ułamek sekundy, chwila, w której dokonujemy wyborów. I – wbrew
pozorom – wcale nie jest to łatwe, wahamy się pomiędzy dobrem a złem. Wiemy przecież,
że powinniśmy postąpić tak czy też powiedzieć tak, a robimy czy też mówimy coś
zupełnie innego. Ulegamy presji szatana, która jest tak potężna, że nie
potrafimy się jej oprzeć, nie zdając sobie sprawy, skąd ten nacisk pochodzi. I potem
żałujemy, że zrobiliśmy komuś przykrość, że pozwoliliśmy unieść się gniewowi, podszeptom
złego ducha. Jakkolwiek by go nie nazwać, on jest, chociaż współcześnie wielu
ludzi stara się go wypierać z otaczającej nas rzeczywistości. Wystarczy jednak
rozejrzeć się po świecie czy tylko wokół nas, by zobaczyć, jak wielkie sieje
spustoszenie w naszych sercach i umysłach. Nie łudźmy się – zło wciska się w
nasze życie różnymi, pokrętnymi drogami i sposobami. Często nie jesteśmy nawet
tego świadomi. Ważne jest jednak, by w sobie wzbudzić tę świadomość i dostrzec
czerwone światełko – ostrzeżenie.
Wartości,
które do niedawna były najwyższym dobrem, nabrały zupełnie innego wymiaru, stały
się relatywne.
Gdzie w
tym wszystkim jest moje miejsce? Miejsce człowieka, który przecież ma też wiele
niedoskonałości, widzi je! Uparcie wracam do NAJWYŻSZEJ INSTANCJI, którą
jest BÓG. WIELKI, ŚWIĘTY, ZAWSZE TAKI
SAM i PRZEBACZAJĄCY. Bez tej świadomości
życie zupełnie traci sens!
Moje
słowa nie mają na celu pouczania kogokolwiek, nie czuję się do tego ani
upoważniona, ani dość światła czy też przykładna. To są tylko takie luźne
rozważania, które prowadzę sama ze sobą. Myślę, że warto! „Kto ma uszy, niechaj
słucha!” Nie mnie, ale naszego PANA, bo
to są Jego słowa.