piątek, 16 grudnia 2011

O życzliwości słów parę...

     Życzliwość - to piękny przymiot… Czy jestem życzliwy, życzliwa? To pytanie, które nasuwa się (przynajmniej powinno!) każdemu z nas właśnie teraz, w okresie poprzedzającym święta Bożego Narodzenia…
Chyba nie ma już "dziewczynki z zapałkami" – takiej, o której dawno temu pisał Jan Christian Andersen… Niemal każdego dnia, słyszymy czy to o „szlachetnej paczce”, czy też o innych działaniach na rzecz ubogich, smutnych, samotnych…
     Ale – myślę, że życzliwość – to nie tylko jednorazowy zryw bożonarodzeniowy… Życzliwość jest potrzebna zawsze – i Tobie i mnie… Nic nie kosztuje, a może zdziałać tak wiele… Bo życzliwość – to dobre słowo,
przyjazny gest,
ciepłe spojrzenie,
niekosztowna dobroć
to mocny uścisk dłoni, która daje sygnał: lubię cię;
to uśmiech, który potrafi zamienić łzę w radość,
to gotowość do pomocy,
to także najzwyczajniejsza uprzejmość,
to radość z cudzego powodzenia…
Ale... to również szczerze przekazany „znak pokoju” w czasie Mszy św.!

    Życzliwość - to niedroga inwestycja – niewiele kosztuje, ale zysk, jaki niesie, może być ogromny! Oby tylko była szczera i prawdziwa, oby nigdy nie była tylko grą pozorów!

Bo gdy Jezus się rodzi, otwierają się ludzkie serca… Oby zawsze!