Pasterka… jakże piękna i uroczysta! Pełna miłości i ciepła… Pełna radości i dobrych uczuć! Pan się narodził! W górę serca!
Ta pasterka we mnie trwa i ciągle mam wrażenie, że chodzę dziesięć (a może więcej?) centymetrów nad ziemią… i – myślę, że to uczucie towarzyszy wszystkim, którzy mieli to szczęście w niej uczestniczyć! Tylko może nie każdy ma odwagę to powiedzieć. Z moją odwagą też nie jest najlepiej, ale – jak widać – się odważyłam…
Msza św. pasterska - jak to poprawnie określił ks. Proboszcz – została odprawiona, podobnie, jak w większości polskich kościołów – o północy. Była uwieńczeniem rorat, przygotowujących na to najpiękniejsze wydarzenie – narodziny Chrystusa… Roraty miały swój niepowtarzalny urok – z poważnymi pieśniami adwentowymi, pięknymi opowieściami o bł. Janie Pawle, z całą oprawą, surową w swej wymowie… Były czasem oczekiwania Pana!
Oczekiwania nadszedł kres… Narodził się Jezus! O północy do naszego kościoła wkroczyła procesja – kilkudziesięciu ministrantów, szafarze, ks. Krzysztof, na końcu ks. Proboszcz niosący figurkę małego Jezusa… - przy potężnym dźwięku organów i gromkim śpiewie Wśród nocnej ciszy! Serca rosły… Kapłan złożył Dzieciątko do żłóbka
i rozpoczęła się Msza św. – bardzo, bardzo uroczysta… Potem homilia – piękna i mądra, wyjaśniająca teologicznie słowa Pisma św. o narodzinach Jezusa, a także napis umieszczony wysoko, na choinkach: A Słowo ciałem się stało i rozbiło namiot wśród nas.
W tej Mszy św. szczególnej mocy nabrało przeistoczenie, bo Bóg zstąpił z nieba i w tym momencie stanął pośród nas – prawdziwy, żywy i kochający… Wierzymy, że tak dzieje się codziennie, w każdej Mszy św., ale tej nocy miało to szczególną wymowę!!! Pan zstąpił z nieba w asyście niezliczonych anielskich zastępów, śpiewających Święty, Święty, Święty!!!
I – wreszcie Komunia święta… Ruszył cały kościół… Bądź uwielbiony, Panie! Zobacz, ilu ludzi Cię kocha i napełnia serca Twoją miłością!
Cóż masz, niebo, nad ziemiany?
Bóg porzucił szczęście swoje,
Wszedł między lud ukochany,
Dzieląc z nim trudy i znoje…
Bóg porzucił szczęście swoje,
Wszedł między lud ukochany,
Dzieląc z nim trudy i znoje…
Po błogosławieństwie ks. Proboszcz zachęcił do przełamania się opłatkiem. Trzymając w dłoniach biały chleb, poczuliśmy się jak jedna wielka rodzina w naszym kościele! Hasło z planszy – Kościół naszym domem – nie było już tylko pustym frazesem! Dobrym słowom nie było końca… I wreszcie, powoli, powoli, rozeszliśmy się do domów, niosąc Boga w sercach i wielką radość! Chwała Panu, który zstąpił z nieba – dla nas – dla Ciebie i dla mnie…
Niech ta pasterka trwa w nas jak najdłużej – zawsze!
Ps. Tę radość zawdzięczamy niewątpliwie Chrystusowi, który kolejny raz narodził się w naszych sercach, ale… Czyż byłoby nam to dane, gdyby nie troska naszego Ks. Proboszcza i Ks. Krzysztofa o tak piękną oprawę Mszy św. pasterskiej!? Wszystko, każdy szczegół był do końca przemyślany i we wszystkim czuło się ich serce – wielkie i oddane naszej parafii!
Zapewne nie wystarczy słowo dziękuję, ale nie znam innego, które oddałoby ogromną wdzięczność, która mnie przepełnia wobec naszych Kapłanów, nieszczędzących sił i zabiegów, by dobrze się działo w naszej parafii, byśmy duchowo nieustannie wrastali i wraz z nimi podążali mądrze wytyczoną ścieżką ku Najwyższemu!