Nie mam poczucia humoru… I już! To wielki defekt, bo jak jest odbierany człowiek śmiertelnie poważny? Nudziarz… smęciarz… mruk… Pewnie są jeszcze inne określenia…
Z poczuciem humoru chyba trzeba się urodzić! Ja się nie urodziłam! Miałam najwspanialszych pod słońcem Rodziców, ale – jak tylko pamiętam – Ojciec był bardzo poważny… Pewnie tak ukształtowało go życie: wczesna śmierć ojca, przejęcie jego obowiązków, konieczność zaopiekowania się młodszym rodzeństwem, cztery lata walki o możność połączenia się z ukochaną, czyli moją Mamą… (Różnica klasowa – jak to dzisiaj śmiesznie brzmi!!!) Potem wojna i związana z nią tułaczka; po wojnie – ogołocenie rodziny ze wszystkiego, co posiadała – przez ustrój komunistyczny …
I gdzie tutaj miejsce na poczucie humoru?
Poczucia humoru nie można się nauczyć, trzeba się z nim po prostu urodzić! No, bo chyba nie wypada modlić się o ten dar, prawda? Ale to jest dar – dar niebios! Byli święci z poczuciem humoru, jak choćby św. Tomasz z Akwinu… A może jest tak, że dany święty obdarza swymi cechami swoich podopiecznych? Być może… Mogłabym podać doskonały przykład, ale nie wypada operować nazwiskami…
Święty Ojciec Pio – mimo bardzo bolesnych stygmatów na rękach i nogach, był człowiekiem radosnym i pełnym humoru. Nie znam jednak żadnego człowieka o imieniu Pio, więc nie mogę powiedzieć, komu użyczył swojego poczucia humoru…
Mój patron, św. Jan Chrzciciel był wielkim świętym – tego nie muszę tłumaczyć… Znamy go jako człowieka niezwykłego, ale również bardzo poważnego…
Zatem jaki nasuwa się wniosek? Bardzo prosty – z tym defektem po prostu trzeba nauczyć się żyć i być sobą! Cieszyć się wszystkimi innymi darami od Pana Boga i dobrze je zagospodarować; nie zazdrościć innym, bo On każdemu człowiekowi dał życie na jego własną miarę.
Żegnaj więc, poczucie humoru…
Poczucia humoru nie mam, ale mam w sobie Bożą radość! I tym się cieszę!
I myślę, że ta radość wcale nie przeszkadza poważnym rozważaniom o Panu Bogu. Przecież każda przyjaźń może być radosna, zwłaszcza z Chrystusem… To od Niego czerpiemy nie tylko siły, ale właśnie tę radość.
Ps. Te refleksje nasunęły mi się z racji dzisiejszych imienin św. Mikołaja – on na pewno miał ogromne poczucie humoru i ma je w dalszym ciągu! Bo trzeba nie lada dowcipu, aby wszystkim dzieciom na świecie powkładać do butów prezenty… I jeszcze najpierw sprawdzić, czy są czyste… (buty oczywiście!)