Dzisiaj – 11 lutego - obchodzimy
Światowy Dzień Chorych. Szczególnie troskliwie pochyla się nad nimi Kościół. W
naszej parafii w Przeźmierowie kapłani odwiedzają (nie tylko w tym dniu!)
chorych, a Caritas każdego roku przygotowuje dla nich miłe niespodzianki. Cała
parafia jednoczy się w Eucharystii i modlitwie z wszystkimi chorymi.
Na marginesie tych informacji nasuwa mi
się pewna refleksja. Otóż myślę, że w pewnym sensie prawie wszyscy jesteśmy chorzy,
każdego z nas bowiem dotyka jakaś dolegliwość,
niedomaganie,
niedyspozycja,
niemoc…
Niekoniecznie fizycznie, ale i w sferze duchowej, psychicznej. Synonimów tego
stanu jest wiele: drętwota
umysłowa, pustka, wewnętrzne rozbicie, jałowizna,
duchowy letarg,
marazm,
martwota
uczuć, nieczułość
na cudze problemy…
To symptom
obecnych czasów, które przytłaczają nas niespotykaną dotąd ilością zła we
wszechświecie. Nie wszyscy radzą sobie z atakami złego ducha, który nie
przebiera w środkach, by zniszczyć człowieka i piękny świat – dzieło Stwórcy. O
tym mówi się coraz głośniej i szerzej. Niedawno usłyszałam wypowiedź pewnego
profesora z dziedziny psychologii, że za dwadzieścia lat najwięcej będzie chorych
na depresję. O, zgrozo! Tej choroby nie da się wyleczyć farmakologicznie! Uzdrowienie
może przyjść jedynie poprzez przemianę myślenia, życia i przede wszystkim - zwrot
ku Panu Bogu!
Wpis: 11 lutego
godz. 10:00