Walka duchowa toczy się w człowieku
nieustannie i trwa… Im bardziej się staramy, aby wyjść z brudu swoich grzechów –
niedoskonałości, tym szatańskie ataki silniejsze… Im gorliwiej podążamy w Górę,
tym łatwiej o upadek w dół… Nieraz wydaje się, że jesteśmy podobni Syzyfowi,
który – pełen zapału –mozolnie dźwigał kamień i piął się w górę. Ostatecznie
jednak ogromny głaz spadał w dół i wielki wysiłek trzeba było rozpocząć od
nowa. Podobieństwo do naszych ludzkich, wewnętrznych zmagań jest tylko pozorne!
Syzyf zapisał się w historii świata nie tylko jako postać mityczna, ale głównie
jako samotnik w walce ze swoją słabością.
Bo któż zdoła unieść tak wielki głaz w pojedynkę?! Człowiek (choć nieraz tak
nam się wydaje!) nie jest bezsilny w
walce ze złem, które – jak mityczny kamień – pcha go w dół… To nasz Stwórca
wyciąga ku nam swoją rękę, aby nam pomóc w najtrudniejszej drodze ku Dobru, ku
Górze. Wystarczy tylko tę rękę uchwycić! Naiwne? Na pewno prawdziwe! Każdy z
nas może się o tym przekonać – nawet codziennie. Każda Msza święta jest tym
misterium, w którym możemy spotkać Boga i otworzyć Mu drzwi swego serca.
Sami nie damy rady. Jesteśmy słabymi
istotami, które wprawdzie tęsknią do Nieba, ale jakże często gubią gdzieś
azymut!
Wpis: 24 października g. 14:30