Znakiem zapytania jest całe nasze życie!
Nie wiemy, jak ono się potoczy, jakie przyniesie wydarzenia, w których
przyjdzie nam uczestniczyć, z czym będziemy musieli się zmierzyć, co nas
spotka, jacy ludzie staną na naszej drodze życia… Pytania można by mnożyć.
Przychodzimy na świat – oczekiwani z
miłością przez naszych rodziców. Potem mijają dzień za dniem, rośniemy pod okiem kochającej matki i kochającego ojca.
Dojrzewamy na różnych płaszczyznach. Niekiedy jest to proces dość długi, bo nie
zawsze od razu umiemy (i chcemy!) zaakceptować to, co niesie życie. Potykamy
się o tę wielką niewiadomą, która po jakimś czasie już niewiadomą nie jest, często
staje się udręką w postaci choroby, niezaplanowanych wydarzeń, doświadczeń… I
wtedy pytamy z rozpaczą: Gdzie jesteś, Panie Boże?
Ale – myślę, że w takich trudnych chwilach
warto sobie przypomnieć to wszystko, co było dobrem w naszym życiu, te ulotne
chwile, zwane szczęściem, gdy nad nami świeciło słońce, a radość gościła w
sercu. Warto, bo wtedy łatwiej pokonać trudności, jakiegokolwiek są „kalibru”.
I… uwierzyć, że smutek też ma swój kres! Warto też (a może przede wszystkim!) na
nowo odszukać Pana Boga, odświeżyć z Nim relacje i UWIERZYĆ, ŻE ON JEST, ŻYJE, KOCHA KAŻDEGO Z NAS I BARDZO PRAGNIE NAM
POMÓC!
Te słowa dedykuję wszystkim smutnym,
chorym zarówno duchowo, jak i fizycznie, tym wszystkim, którzy tak często proszą
mnie o modlitwę! Uwierzcie PANU JEZUSOWI,
Jego mocy, zaproście Go do swojego serca poprzez Komunię świętą.
Uwierzcie, że z Nim łatwiej znosić wszystkie doświadczenia!