Szczęście?
A cóż to jest? O szczęściu pisałam już w tym miejscu, ale jest to temat, do
którego się wraca, któż z nas bowiem nie pragnie być szczęśliwy! I każdy z nas
ma swoje przemyślenia na ten temat… Każdy przeżywa swoje duże i małe szczęścia.
Ilu ludzi, tyle różnych określeń, definicji, tyle wyobrażeń o szczęściu… Pytali
o nie mędrcy i ludzie prości, pytali młodzi i starzy, wierzący i niewierzący…
Gdzie
zatem jest to szczęście? Tak upragnione i poszukiwane?
Warto
od czasu do czasu postawić sobie pytanie o swoje szczęście. Czy jestem (lub nie
jestem) człowiekiem szczęśliwym? Parę lat temu w tym miejscu to pytanie
postawiłam sobie. Odpowiedź jest taka sama: Jestem człowiekiem szczęśliwym! Mimo
życiowych zawirowań (które dotykają przecież każdego), mimo wielu smutków
(których też nie braknie nikomu!) uważam siebie za człowieka szczęśliwego! I
mogę tylko odważnie powtórzyć, że przeżywam piękny czas –
czas
wypełniony ciekawymi pasjami,
czas
dojrzały nie tylko wiekiem,
ale
przede wszystkim czas dojrzały w wierze i absolutnej pewności, że w mojej
drodze towarzyszy mi Chrystus. Ta pewność dodaje skrzydeł i odwagi, bo wiem, że to ON kocha mnie
największą miłością, jaką można sobie wyobrazić, miłością, która wybacza błędy
i niedoskonałości,
kto
zawsze pomaga powstać,
kto
jest moim najprawdziwszym, bezinteresownym Przyjacielem,
kto
nigdy mnie nie zawiódł i nie zawiedzie,
kto
pomaga przezwyciężyć trudności,
kto
rozgrzesza mnie z błędów, wierząc w pragnienie mojej poprawy,
kto
swoją obecnością poprzez Komunię św. obdarowuje mnie każdego dnia pokojem serca
i wewnętrzną radością…