O pokonywaniu samego siebie pisałam już
kilkakrotnie… Ale refleksji na ten temat nigdy za wiele, jako że nieustannie
przecież dostrzegamy w sobie coś, co trzeba naprawić. Życie stawia nas w
najróżniejszych sytuacjach, wobec różnych ludzi, z którymi niekoniecznie nam „po
drodze”, których niekoniecznie lubimy, a tym bardziej kochamy. A tymczasem
dzisiaj Pan Jezus mówi bardzo wyraźnie: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz
miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam
powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ
On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz
na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was
miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli
pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego
nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz
niebieski. Mt 5,43-48)
Trudne to zadanie! Ale jakże ważne i na
pewno możliwe do zastosowania w swoim życiu! Trzeba tylko pokonać w sobie
złość, nienawiść lub choćby tylko niechęć do drugiego człowieka, bo to są takie
ograniczenia w nas samych, które oddalają nas nie tylko od człowieka, ale i od
Boga. Nikt z nas nie jest doskonały, ale każdy z pomocą Bożą może pokonać
samego siebie! Wystarczy zapragnąć i poprosić Pana Jezusa o pomoc. Na pewno nam
jej nie odmówi!
Wygłosiłam kolejny truizm? Może i tak,
ale warto go przemyśleć, zastanowić się nad samym sobą!
Wpis: 20 czerwca g. 13:20