środa, 14 sierpnia 2013

Życie bez cierpienia?


Takie życie marzy się chyba każdemu z nas… Bo któż lubi cierpieć – dobrowolnie, bez przymusu… Nonsens! Wielu świętych podejmowało z miłości do Chrystusa najróżniejsze udręki, by współcierpieć z Nim za grzechy świata… Wśród nich wielki Jan od Krzyża, Ojciec Pio, s. Faustyna czy najbliższy naszym czasom i sercu – bł. Jan Paweł II… Ale zwyczajny śmiertelnik? Czyli i Ty, i ja… Bardzo trudno przyjąć z własnej woli cierpienie pod jakąkolwiek postacią…


  Kolorowe czasopisma dostarczają nieustannie informacji o życiu znanych postaci z showbiznesu, życiu, w którym wiele sukcesów, pieniędzy i zabawy… Taki  high life...

  Można się tym zachłysnąć, ale… tylko na chwilę…
 Warto czasami przystanąć w biegu życia i postawić sobie pytanie: Jakiego życia tak naprawdę pragnę?
Czy całkowicie wolnego od trosk i zmartwień?
Czy nieustannej satysfakcji płynącej z posiadania dóbr materialnych?
Czy ułudy szczęścia za wszelką cenę?
 
Niedawno usłyszałam bardzo piękne i zarazem krzepiące słowa, że Chrystus jest najbliżej człowieka cierpiącego, właśnie wtedy, gdy mu się wydaje, iż został zupełnie sam, opuszczony przez Boga…
 
Warto sobie często przypominać słowa Chrystusa skierowane do św. Pawła: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. I… nie tylko przypominać, ale w nie wierzyć!