O modlitwie
można nieskończenie…
Bo, czy trudno
wydobyć z siebie kilka słów miłości,
uwielbienia i zwyczajnej, dziecięcej wdzięczności?
Czy trudno
powiedzieć naszemu Panu: Kocham Cię…
Za jasny
poranek, który budzi nowe nadzieje…
Za
przestrzeń, którą wokół mnie
rozświetlają słoneczne promienie…
Za błękit
nieba, co w duszy się odbija …
Za Twoją
miłość, bo nigdy nie przemija…
Za pomoc, gdy
łzy po policzkach płyną…
Gdy nie wiem,
co począć, gdy czarne chmury
błękit życia
zamienią w obraz ponury…
Za
wyrozumiałość i gotowość przebaczenia
zawsze, bez żadnych
warunków i ograniczenia…
Za dobrotliwy
uśmiech, co kruszy zło największe…
Za
wyciągniętą rękę, gdy dopadnie nieszczęście…
A nade
wszystko – za Twą obecność,
tak
delikatną, prawdziwie ojcowską,
tak szczerą i
autentyczną,
tak
upragnioną i wiecznie żywą
w naszych
sercach!
Kochany Panie
Jezu!