Najpierw tytułem
usprawiedliwienia… Ze statystyki, którą śledzę każdego dnia, wynika, że
najczęściej czytacie aktualne wpisy, stosowne do określonej rzeczywistości… Rzadko
kto sięga do starszych postów. Odczytałam na nowo moje refleksje z ubiegłego
roku, a dotyczące rozpoczynającego się Wielkiego Tygodnia i – ponieważ nic nie
straciły ze swej aktualności – postanowiłam je przypomnieć, z małym
uzupełnieniem…
*
Rozpoczął się
Wielki Tydzień…
Czas
oczekiwania na największe wydarzenie w życiu Kościoła – Zmartwychwstanie Chrystusa!
Czas
wewnętrznej ciszy i zastanowienia się nad swym życiem…
Czas, który każdego
dnia zbliża nas nie tylko do wielkanocnej radości, ale przypomina bardzo
dokładnie wszystkie chwile, tę radość poprzedzające…
Czas bardzo potrzebny współczesnemu człowiekowi… i
Tobie, i mnie!
W codziennej
gonitwie za „chlebem powszednim” i pośród tysiąca najróżniejszych spraw, które
wywołują niepokój, budzą niepewność jutra, zatrzymajmy się i zastanówmy nad
sensem życia, pomyślmy o tym wszystkim, co nas przygniata,
co budzi
strach,
co nas pędzi w
niewiadomą dal…
Może więc warto
stanąć pod krzyżem?
Powierzyć swe
troski Chrystusowi,
opowiedzieć Mu
o swym życiu,
zapytać o radę,
jak dalej kroczyć przez trudy codzienności
i tak
najzwyczajniej z Nim być, porozmawiać?
Tak serdecznie,
jak z Przyjacielem?
A może i pomilczeć warto… W
rozgadanym świecie tak trudno usłyszeć głos Boga, ale i… własne myśli!