piątek, 22 marca 2013

O postanowieniach w Wielkim Poście…

W Wielkim Poście robimy różne postanowienia, by poprzez umartwienie być bliżej cierpiącego Pana Jezusa. Wprawdzie bliżej nam już do Wielkiej Nocy, ale i teraz można przytoczyć pewne ciekawe świadectwo, ciekawe i niezwykłe…
Otóż będąc siedem lat temu na pielgrzymce w Medjugorju, poznałam Wiesia… To narkoman, który nawrócił się w tym pięknym miejscu i posługuje tam przy kościele. Nie przytoczę całego świadectwa, ale tylko fragment dotyczący jego postanowienia. Posłuchajcie…
  Powiem wam o papierosach, bo one stanowiły dla mnie bardzo wielki problem! Paliłem dziennie sześćdziesiąt sztuk, trzy paczki. Budziłem się, wkładałem papierosa do ust i wyciągałem go wieczorem. Czasami udawało mi się zejść do dwóch paczek. Kiedyś rozmawialiśmy z ojcem Slavko na temat postu; mówił, że Matka Boska wzywa do postu o chlebie i wodzie. Ale nie każdy może tak pościć; jest sto innych sposobów na post! Można się wyrzec czegokolwiek, co jest nam bardzo drogie: kawy, papierosów, telewizji, komputera... Wyrzec się tego i ofiarować to wyrzeczenie Bogu. Wziąłem sobie do serca jego słowa i pomyślałem, że spróbuję z papierosami. Najpierw nie paliłem w środę, potem w środę i piątek. Koledzy omijali mnie wtedy z daleka – byłem nie do zniesienia! Potem przestałem palić zupełnie! Ale gdy umarł ojciec Slavko, znowu zacząłem palić; szok był zbyt wielki! Stałem się całkowicie bezradny bez papierosów... Nie potrafiłem bez nich wytrzymać nawet piętnastu minut!
Któregoś dnia – był to styczeń 2001 roku – poszedłem do Oazy Pokoju. Jest to piękne miejsce, piękna kaplica, w której znajduje się krzyż naturalnych wymiarów. Postać Chrystusa jest bardzo realistyczna! Z lewej strony znajduje się krzyż, z drugiej strony ołtarza wisi obraz Pana Jezusa Miłosiernego z Łagiewnik. Najważniejszy jednak jest żywy Bóg w Najświętszym Sakramencie! Bracia i siostry z Oazy Pokoju adorują Pana Jezusa przez całą dobę. Lubię tam chodzić… Przychodzę do Niego jak do Przyjaciela, dlatego że przez tyle lat nie miałem nikogo naprawdę bliskiego! Narkomani nie mają przyjaciół, narkomani – to są najbardziej samotni ludzie na świecie. I nagle spotkałem Przyjaciela takiego, o jakim nawet nie marzyłem, o jakim nawet mi się nie śniło! Dlatego lubię się z Nim spotykać! Idę do kaplicy na adorację, i – wiecie – ja się nie modlę, nic nie mówię... Przychodzę, pozdrawiam Go, siadam, i po prostu jestem z Nim. I milczymy – ja milczę, On milczy, ja spoglądam na Niego, On spogląda na mnie... Z przyjaciółmi się najlepiej milczy. Lubię z Nim po prostu pomilczeć. I wtedy też tak było... Poszedłem do kaplicy po południu, był tylko Pan Jezus i ja. Usiadłem sobie w ławce, pozdrowiłem Go, i tak sobie milczeliśmy... I nagle bardzo zachciało mi się palić... Wtedy powiedziałem: „Słuchaj, Jezu kochany, Przyjacielu najmilszy, pójdę za kaplicę, zapalę sobie papieroska i zaraz do Ciebie wrócę. Dwie minutki i zaraz będę z powrotem!” Jak powiedziałem, tak zrobiłem: wstałem z ławki i wyszedłem, wypaliłem papierosa, wróciłem po dwóch minutkach do kaplicy... I w momencie, gdy usiadłem w ławce, usłyszałem w sercu głos: „Co ty robisz, człowiecze? Przychodzisz na spotkanie z Przyjacielem, jedynym Przyjacielem, jakiego masz, z najlepszym Przyjacielem, bo lepszego nie będziesz miał; z Przyjacielem, który za ciebie życie oddał i zostawiasz Go samego dla odrobiny nikotyny?!”
Wtedy powiedziałem sobie, że tak być nie może! Miałem jeszcze pół paczki papierosów, zapalniczkę, wyciągnąłem to z kieszeni, poszedłem przed ołtarz, położyłem na posadzce i powiedziałem: „Zabierz to, mnie nie obchodzi, co z tym zrobisz, tylko po prostu weź to ode mnie.” Wyszedłem z kaplicy, zapomniałem o papierosach! Nie palę! Koledzy mnie pytają, czy nie przeszkadza mi dym, zapach... Mi to nie przeszkadza… Czuję się tak, jak bym nigdy w życiu papierosa nie miał w ustach. Papieros absolutnie z niczym mi się nie kojarzy! Dlatego że w momencie, gdy poprosiłem Jezusa, by mi to zabrał, On zabrał to z wszystkimi wspomnieniami.
 Mam takie sytuacje na co dzień! Wierzcie mi, że wystarczy po prostu zaufać. Taka jest praktyka każdego mojego dnia. Dostaję to, co potrzebuję, kiedy potrzebuję i w takich ilościach, jak potrzebuję. Oczywiście nie proszę Pana Boga o milion dolarów czy samochód. Ja tego nie potrzebuję! Mi nie są potrzebne takie luksusy, ale to, co potrzebuję, dostaję zawsze! 

Komentarz jest zbyteczny, prawda? Można tylko dodać, że warto zaufać Chrystusowi! We wszystkim! ON nami pokieruje najlepiej!!!
 
Bóg jest dla nas ucieczką i siłą,
najpewniejszą pomocą w trudnościach!
Z Psalmu 46…