W Wielkim Poście robimy różne
postanowienia, by poprzez umartwienie być bliżej cierpiącego Pana Jezusa. Wprawdzie
bliżej nam już do Wielkiej Nocy, ale i teraz można przytoczyć pewne ciekawe
świadectwo, ciekawe i niezwykłe…
Otóż będąc siedem lat temu na
pielgrzymce w Medjugorju, poznałam Wiesia… To narkoman, który nawrócił się w
tym pięknym miejscu i posługuje tam przy kościele. Nie przytoczę całego
świadectwa, ale tylko fragment dotyczący jego postanowienia. Posłuchajcie…
Powiem wam o papierosach, bo one stanowiły dla mnie bardzo wielki problem!
Paliłem dziennie sześćdziesiąt sztuk, trzy paczki. Budziłem się, wkładałem
papierosa do ust i wyciągałem go wieczorem. Czasami udawało mi się zejść do
dwóch paczek. Kiedyś rozmawialiśmy z ojcem Slavko na temat postu; mówił, że
Matka Boska wzywa do postu o chlebie i wodzie. Ale nie każdy może tak pościć;
jest sto innych sposobów na post! Można się wyrzec czegokolwiek, co jest nam
bardzo drogie: kawy, papierosów, telewizji, komputera... Wyrzec się tego i
ofiarować to wyrzeczenie Bogu. Wziąłem sobie do serca jego słowa i pomyślałem,
że spróbuję z papierosami. Najpierw nie paliłem w środę, potem w środę i
piątek. Koledzy omijali mnie wtedy z daleka – byłem nie do zniesienia! Potem
przestałem palić zupełnie! Ale gdy umarł ojciec Slavko, znowu zacząłem palić;
szok był zbyt wielki! Stałem się całkowicie bezradny bez papierosów... Nie potrafiłem
bez nich wytrzymać nawet piętnastu minut!
Któregoś dnia – był to styczeń 2001 roku – poszedłem do Oazy Pokoju. Jest
to piękne miejsce, piękna kaplica, w której znajduje się krzyż naturalnych
wymiarów. Postać Chrystusa jest bardzo realistyczna! Z lewej strony znajduje
się krzyż, z drugiej strony ołtarza wisi obraz Pana Jezusa Miłosiernego z
Łagiewnik. Najważniejszy jednak jest żywy Bóg w Najświętszym Sakramencie!
Bracia i siostry z Oazy Pokoju adorują Pana Jezusa przez całą dobę. Lubię tam
chodzić… Przychodzę do Niego jak do Przyjaciela, dlatego że przez tyle lat nie
miałem nikogo naprawdę bliskiego! Narkomani nie mają przyjaciół, narkomani – to
są najbardziej samotni ludzie na świecie. I nagle spotkałem Przyjaciela
takiego, o jakim nawet nie marzyłem, o jakim nawet mi się nie śniło! Dlatego
lubię się z Nim spotykać! Idę do kaplicy na adorację, i – wiecie – ja się nie modlę, nic nie mówię... Przychodzę, pozdrawiam Go, siadam,
i po prostu jestem z Nim. I milczymy – ja milczę, On milczy, ja spoglądam na
Niego, On spogląda na mnie... Z przyjaciółmi się najlepiej milczy. Lubię
z Nim po prostu pomilczeć. I wtedy też tak było... Poszedłem do kaplicy po
południu, był tylko Pan Jezus i ja. Usiadłem sobie w ławce, pozdrowiłem Go, i
tak sobie milczeliśmy... I nagle bardzo zachciało mi się palić... Wtedy
powiedziałem: „Słuchaj, Jezu kochany, Przyjacielu najmilszy, pójdę za kaplicę,
zapalę sobie papieroska i zaraz do Ciebie wrócę. Dwie minutki i zaraz będę z
powrotem!” Jak powiedziałem, tak zrobiłem: wstałem z ławki i wyszedłem,
wypaliłem papierosa, wróciłem po dwóch minutkach do kaplicy... I w momencie,
gdy usiadłem w ławce, usłyszałem w sercu głos: „Co ty robisz, człowiecze?
Przychodzisz na spotkanie z Przyjacielem, jedynym Przyjacielem, jakiego masz, z
najlepszym Przyjacielem, bo lepszego nie będziesz miał; z Przyjacielem, który
za ciebie życie oddał i zostawiasz Go samego dla odrobiny nikotyny?!”
Wtedy powiedziałem sobie, że tak być nie może! Miałem jeszcze pół paczki
papierosów, zapalniczkę, wyciągnąłem to z kieszeni, poszedłem przed ołtarz,
położyłem na posadzce i powiedziałem: „Zabierz to, mnie nie obchodzi, co z tym
zrobisz, tylko po prostu weź to ode mnie.” Wyszedłem z kaplicy, zapomniałem o
papierosach! Nie palę! Koledzy mnie pytają, czy nie przeszkadza mi dym,
zapach... Mi to nie przeszkadza… Czuję się tak, jak bym nigdy w życiu papierosa
nie miał w ustach. Papieros absolutnie z niczym mi się nie kojarzy! Dlatego że
w momencie, gdy poprosiłem Jezusa, by mi to zabrał, On zabrał to z wszystkimi
wspomnieniami.
Mam takie sytuacje na co dzień!
Wierzcie mi, że wystarczy po prostu zaufać. Taka jest praktyka każdego mojego
dnia. Dostaję to, co potrzebuję, kiedy potrzebuję i w takich ilościach, jak
potrzebuję. Oczywiście nie proszę Pana Boga o milion dolarów czy samochód. Ja
tego nie potrzebuję! Mi nie są potrzebne takie luksusy, ale to, co potrzebuję,
dostaję zawsze!
Komentarz jest zbyteczny, prawda? Można tylko
dodać, że warto zaufać Chrystusowi! We wszystkim! ON nami pokieruje najlepiej!!!
Bóg jest dla nas ucieczką i siłą,
najpewniejszą pomocą w trudnościach!
Z Psalmu 46…