niedziela, 24 marca 2013

Radość Niedzieli Palmowej…

Radość Niedzieli Palmowej jest wielka – również w naszym kościele… Od kilku lat na przykościelnym placu gromadzi się tłum ludzi towarzyszący symbolicznemu wjazdowi dziecka na osiołku… Msza św. ma bardzo uroczystą oprawę… Kapłan ubrany w czerwony ornat, w uroczystej procesji wkracza do świątyni, święci gałązki palmowe, a następnie odczytuje Ewangelię i sprawuje Najświętszą Ofiarę…
Niestety, opis Męki Pańskiej wprowadza nas już w zupełnie inny nastrój, przypominając kolejny raz wydarzenia z ostatnich godzin życia naszego Pana…
Wsłuchując się w słowa Ewangelii św. Łukasza, myślami towarzyszę Jezusowi w Jego krzyżowej drodze na Golgotę…  Nasuwają się natrętne pytania… Wcale niełatwe…
Czy jestem dostatecznie wdzięczna Chrystusowi za wielki dar Eucharystii?
Czy zawsze, we wszystkich okolicznościach, mam odwagę przyznać się do Chrystusa? Czy też - jak Piotr – mam momenty zachwiania i twierdzę tchórzliwie, że Go nie znam?
Czy jednoznacznie potrafię się opowiedzieć po stronie Bożych prawd?
Czy jak Piłat „umywam ręce” od trudnych spraw, wyborów?
Czy zawsze jestem gotowa pójść za Chrystusem, za Jego krzyżem?
Czy mam dość pokory, aby wysłuchać zarzutów, oskarżeń? Słusznych czy też niesłusznych!
Czy – wpatrując się w biczowanego Chrystusa – mam dość pokory?
Czy jak Weronika pragnę otrzeć umęczoną twarz Chrystusową, żałując za swe błędy?
Czy – podobnie, jak „dobry łotr”, dostrzegam swoje winy?
Czy jestem świadoma, że Pan Jezus cierpiał również za mnie, za moje grzechy? Że każdy mój grzech przybija Go do drzewa krzyża?
Czy potrafię wzbudzić w sobie żal za grzechy – taki szczery, płynący z miłości do Chrystusa?
Co w ogóle znaczy dla mnie ta droga krzyżowa? Czy jest znakiem Chrystusowej miłości?