Jest taka książka, o której już kiedyś
wspomniałam, ale ponieważ jej treść doskonale koresponduje z poprzednim tekstem
o Panu Jezusie, przypomnę ją raz jeszcze… To niewielka książeczka autorstwa nieżyjącego
już kanadyjskiego misjonarza i charyzmatyka,
Emiliena
Tardif’a. Jej tytuł - Jezus żyje. Autor opowiada w niej o
niezliczonych świadectwach ze swej misji duszpasterskiej na całym świecie. Główną
postacią, wokół której toczy się jego praca, jest Pan Jezus, żywy i prawdziwy…
O. Emilien był również w Polsce. 26 lipca 1996 roku w Gorzowie miałam
wielkie szczęście uczestniczyć w spotkaniu z nim… Przybyło kilka tysięcy ludzi.
Wielu z nich przyniesiono na noszach, wielu szło o kulach… Powtórzyły się sceny
z czasów, gdy Chrystus chodził po ziemi, a sława Jego uzdrowień rozchodziła
się bardzo szeroko… Teraz też chromi, kalecy, chorzy wierzyli, że zostaną uzdrowieni…
I zostali! Na naszych oczach opuszczali swoje łoża, odrzucali kule i laski, i
szli w kierunku misjonarza, który w imię Jezusa Chrystusa uzdrawiał. Widok był
oszałamiający! Nie muszę o tym przekonywać…
Później rozmawiałam z wieloma osobami o swoich odczuciach… Były podobne
do moich, zdawało się, że to sam Chrystus przechodzi wśród ludzi, kładzie na
nich swe święte ręce, a ci wstają i idą… Szczęśliwi - w nowe, zdrowe życie!