Każdy ma swój Popielec…
Dla jednych to tradycja,
dla innych stary obyczaj,
dla wszystkich – Wielkiego Postu nowy czas…
Mój Popielec ma wiele imion…
Jest aktem pokory,
aktem żalu i skruchy,
czasem rachunku sumienia,
początkiem przemiany serca,
czasem przemyśleń i odnowy ducha,
przebaczenia wszystkim bez wyjątku…
To osobiste rekolekcje święte,
przypomnienie Chrystusowej męki,
zapowiedź Drogi Krzyżowej
i nabożeństwa, co Gorzkie żale się zwą,
pełne nostalgii i smutku…
To bardzo ważny w życiu czas!
Ale mój Popielec – ma też zapach wiosny,
bo rozpoczyna czas piękny, radosny…
Wraz z wiosną niesie nowe nadzieje,
budzi do życia wszystko, co otacza wokół…
I przypomina, że u kresu Wielkiego Postu
Zmartwychwstania nadejdzie czas…
Dzisiaj, w środę popielcową
Posypana
szarym popiołem
wracam sobie
z kościoła,
zadumana nad
własnym życiem,
skupiona nad
jego biegiem
i nicością ludzkiego
bytu,
z pytaniem,
co dobrem, a co jest grzechem…
Te wszystkie
poważne refleksje
radość jednak
przyćmiewa…
Bo wracam z
mym Panem do domu…
Napełniona
Bożą radością,
rozglądam się
wokoło,
uśmiecham się
do wszystkich
także do
wróbli, co skaczą po dachach
i wesoło przywołują
wiosnę…
Czuję jej
zapach, w wyobraźni witam
i … z wielką
tęsknotą pytam,
kiedy
naprawdę zawitasz…
Nie ociągaj
się, Wiosno,
przyjdź, napełnij
świat wesołą zielenią…
Nie pozwól,
by moja radość,
radość, którą mam
w sercu,
przyćmiła
twoje przyjście!