W kontekście adoracji Najświętszego
Sakramentu i ciszy płynącej z monstrancji, w której kapłan ukrył biały kawałek
Chleba, warto porozmawiać o milczeniu… Tak myślę, bo wewnętrzna cisza jest nam
bardzo potrzebna! Wokoło tyle gadulstwa, hałasu… Czyżbyśmy chcieli zagadać
samych siebie? Swoje sumienie?
Zauważcie, że z niektórymi ludźmi
chętnie się rozmawia, ale i są tacy, z którymi dobrze się nam milczy…
Warto wokół siebie stworzyć taką
przestrzeń, która wcale niekoniecznie powoduje izolację, ale pozwala na
wewnętrzną ciszę…
Nie chodzi o to, aby w ogóle nic nie
mówić! To byłby nonsens, bo przecież po to zostaliśmy obdarzeni mową, aby zrobić
z niej użytek. Dodajmy – właściwy, dobry użytek!
Chodzi o wewnętrzne skupienie!
Mistrzem milczenia jest św.
Faustyna… Wskazuje nam na istotną rzecz w formacji do dobrego
używania języka. Chodzi o nabycie ducha
mądrego mówienia, który wyrasta z doświadczenia czystości serca.
Nie muszę znać się na wszystkim, nie muszę zabierać
głosu na każdy temat, nie muszę ciągle mówić, mówić, mówić…
A poza tym… są tematy, które do niedawna nazywano
tematami tabu; o pewnych sprawach po prostu się nie mówiło, bo nie wypadało! Czy
zauważyliście, że obecnie mówi się dosłownie o wszystkim bez jakiegokolwiek
zażenowania i hamulców… A przecież jest w człowieku jakaś intymna sfera czy
przestrzeń, która wymaga nie tylko ciszy, ale jakiejś szczególnej osłony, o
której się po prostu nie mówi, a tym bardziej - nie krzyczy!
Trwa Wielki Post… To dobry czas, aby schronić się w
oazę ciszy, tej wewnętrznej… Wpatrujmy się w Chrystusa! Widzimy Go nie tylko na
krzyżu w czasie przerażającej ciszy, jakże wymownej, ale również w
najróżniejszych sytuacjach życiowych… Warto odnieść swoje sytuacje do Niego,
warto popatrzeć, jak On się zachowywał, jak i o czym mówił…
Patrzmy na Jezusa, On uczy dobrego spojrzenia i
pięknego milczenia, zamilknięcia w odpowiednim momencie…