sobota, 29 września 2012

Trzeba być zupełnie małym, by dać się nieść Bogu

 
Trzeba, tak! Kiedyś podobne słowa przeczytałam w Dzienniczku św. Faustyny. Mało tego, zakonnica prosi Jezusa o to, aby uczynił ją zupełnie małą, oczywiście w sensie duchowym.
Punktem wyjścia naszych rozważań była pokusa i jej dotyczą wszystkie słowa. Pan Bóg nigdy nie zostawia nas samych, w doświadczanych pokusach również… Bo czymże są pokusy? Najzwyczajniejszym namawianiem przez czarnego ducha do zła. Jego inteligencja jest nieprzeciętna i niezwykle błyskotliwa w kuszeniu!!! A od pokusy do czynu już bardzo blisko… Dlatego na początku swej refleksji o pokusie Michel Quoist mówi, że potrafi ona przybrać formę pięknego śpiewu miłości… Nietrudno uwierzyć w prawdę tych słów, wystarczy rozejrzeć się po świecie… Jakże często ulegamy temu pięknemu śpiewowi miłości. Aby mu jednak nie ulec, mimo że nas tak często wabi pozorami dobra i piękna, trzeba się pozwolić nieść Bogu… A cóż to  znaczy? W moim przekonaniu – pozwolić się prowadzić… Tak, jak matka prowadzi swoje małe dziecko, by nie doznało jakiejś krzywdy, by nie upadło, tak i Bóg prowadzi nas – oczywiście pod warunkiem, jeżeli tego chcemy i damy Mu na to przyzwolenie… Nieważne, ile mamy lat! Dla Boga zawsze jesteśmy dziećmi… Wyłania się tu jeszcze inna prawda, a mianowicie, abyśmy swoją osobą nie „przesłaniali” Pana Boga, ale ciągle umieli (i chcieli!) się umniejszać, by On był zawsze na pierwszym miejscu. I wtedy On nas poprowadzi – jako nieomylny i kochający Ojciec!