Gdzie słyszysz śpiew, tam idź,
tam dobre serca mają.
Źli ludzie, uwierz mi,
ci nigdy nie śpiewają."
Bardzo wymowne słowa… A takie proste! Całkiem niedawno dowiedziałam się, że ich autorem jest wielki poeta Johann Wolfgang Goethe… Wpisała je do pamiętnika moja koleżanka wiele lat temu…Nic jednak nie straciły na aktualności!
W moim rodzinnym domu najczęściej śpiewała Mama, już kiedyś o tym wspomniałam… Miała piękny głos, najczęściej śpiewała pieśni poświęcone Najświętszej Panience. I – można powiedzieć – że śpiew towarzyszył jej do samego końca… Pamiętam, że leżąc w szpitalu na oddziale u swego syna, śpiewała, najczęściej w okolicy godziny piętnastej, przed Koronką do Bożego Miłosierdzia. Zdawało się, że przebywa jakby w innej przestrzeni… Nikt się nie sprzeciwiał – była już wtedy bardzo chora…
Z wczesnych lat dzieciństwa zapamiętałam, że Rodzice śpiewali w duecie, przy akompaniamencie Mamy na fortepianie… Ojciec często grał też na skrzypcach… I też pięknie śpiewał.
Pamiętam, jak Mama wspominała, że będąc jeszcze w swoim domu rodzinnym, bardzo często śpiewała na dwa głosy z moją babcią…
Śpiew był nieodłącznym towarzyszem mojego dzieciństwa i młodości… Dzisiaj też śpiewamy na chwałę Boga i Maryi, ale najczęściej tylko w kościele. Szkoda, bo przecież wykonując najróżniejsze prace możemy śpiewać… To tak, jakby sam Bóg – wsłuchując się w nasze uwielbienie - błogosławił to wszystko, co robimy!