piątek, 18 listopada 2011

Staropolskie wypominki…

      Listopad powoli się kończy, ale wraz z nim nie kończy się nasza pamięć o tych, którzy odeszli do wieczności… Piszemy zaduszki, modlimy się… Kiedyś – o czym pisze Stanisław Wł. Reymont w „Chłopach”- nazywało się to „wypominki”… Nie tylko się modliło, ale i wspominało zmarłych…
     Ten staropolski zwyczaj upoważnia mnie niejako do przywołania postaci, które pamiętam z czasów dzieciństwa i młodości, spędzonej w moich rodzinnych, kochanych Pniewach.
Zatem powspominajmy...

Szkoło, gdy cię wspominam, oczy mam pełne łez… (J. Tuwim)

     Pniewska szkoła miała nauczycielskie filary...
     P. Jan Sławiński – wieloletni kierownik szkoły, ideał człowieka i nauczyciela. Był dla mnie wzorem w pracy, a zwłaszcza w nauczaniu języka polskiego… Człowiek niezwykle prawy, powszechnie szanowany...
      P. Marian Gasiński – nauczyciel historii. Nikt tak doskonale w czasach komunistycznych nie umiał przemycić prawdziwych informacji z dziejów naszej Ojczyzny, jak on! Jako oficer Wojska Polskiego przeszedł przez obóz w Starobielsku. Miał odwagę nam o tym opowiedzieć na lekcjach historii – wtedy!
     Pamiętam wielu wspaniałych nauczycieli z pniewskiej Szkoły Podstawowej. Z konieczności ograniczę się tylko do wymienienia ich nazwisk: p. Wanda Gasińska, p. Mumotówna (zapalona organizatorka wszystkich przedstawień teatralnych i licznych konkursów), p. Stefania Nowożyniuk, p. Kriegerowa, p. Wiszniewska (która swój patriotyzm okupiła dziesięcioletnim pobytem w radzieckim łagrze), p. Piskorska, p. Boberowa; zapaleniec harcerstwa - druh Marian Poszwiński i wielu, wielu innych… Dla nich nauczanie nie było pracą, ale solidną służbą młodemu pokoleniu! Wspominam ich z wielkim szacunkiem i sympatią.


Koło Śpiewacze Lira
     Miało ogromne zasługi na polu kulturalnym! Działa od ponad stu lat w Pniewach. Ale jak działa! Najstarsi, wielcy działacze odeszli już dawno do wieczności i pięknie śpiewają w niebiańskich ogrodach - oczywiście pod batutą p. Jana Frąckowiaka, niestrudzonego dyrygenta i organisty w pniewskim kościele. Do dziś słyszę jego donośny śpiew, którym od wczesnego ranka chwalił Boga i Maryję. Pamiętam również jego uroczą małżonkę, p. Marię, osobę o anielskiej dobroci i równie anielskim głosie. Ze wzruszeniem wspominam jej Ave Maryja Gounoda, które poruszało serca słuchaczy…
     Wśród śpiewających szczególnie wyróżniali się panowie Malinowscy – Wawrzyn oraz jego bratanek – Antoni, którzy zachwycali pięknymi tenorami. Natomiast p. Janicki – wspaniałym barytonem. Dzisiaj Pan Bóg z radością wsłuchuje się w niebie w ich śpiew. Tworzą już potężny chór!!! W gronie śpiewaków był również mój drogi Ojciec, Stefan, bardzo zaangażowany w kulturalną działalność chóru.
     Warto podkreślić, że pniewską „Lirę” tworzyli ludzie – zapaleńcy, którzy śpiewali na chwałę Bogu i Ojczyźnie. Organizowali życie kulturalne w Pniewach. Pamiętam liczne imprezy, które odbywały się w latach powojennych w obecnym budynku liceum oraz na tzw. strzelnicy – ówczesnej siedzibie Bractwa Kurkowego.


Przywołajmy ludzi związanych z pniewską farą…
     Ks. Stanisław Matuszczak, pierwszy po wojnie proboszcz w kościele św. Wawrzyńca... Przybył do Pniew prosto z obozu w Dachau. Kochaliśmy go wszyscy – i młodzi, i starzy. Wszystkie dzieci znał po imieniu! Miał szczególny dar jednania sobie ludzi. Zrobił bardzo wiele dla pniewskiej fary… Był to prawdziwy Boży zapaleniec!
     Wśród ludzi, związanych z kościołem był wieloletni kościelny, p. Białkowski. Wyróżniał się szczególną gorliwością i sumiennością… Pamiętam, ile radości sprawiał chłopcom, gdy pozwalał im uruchomić dzwon poprzez ciągnięcie długiej liny...
     Pozwolę sobie przywołać również inną postać, związaną z parafialnym kościołem w Pniewach, a mianowicie mojego dziadka, Romana Melonka, niezwykle pobożnego i dobrego człowieka. Jego służba polegała na żegnaniu zmarłych. Pełnił funkcję, która dzisiaj należy do zakładu pogrzebowego: organizował uroczystości pogrzebowe, troszczył się nie tylko o świece (które sam odlewał w odpowiednich formach), drzewka w donicach, specjalnie hodowane na tę okoliczność, ale i o wszystko, co potrzebne było do godnego odprowadzenia zmarłych. A nade wszystko – zawsze gorliwie modlił się za tych, którym towarzyszył w ostatniej drodze.
Założył Bractwo św. Walentego oraz św. Barbary. Wielka Święta odwdzięczyła się swemu czcicielowi: jego pogrzeb przypadł w dniu jej imienin.

     Pamiętam jeszcze wielu zasłużonych pniewiaków. Pamiętam, jak zasiadali wokół dużego stołu na imieninach mojego Ojca: p. Leonard Bogajewicz, postać niezwykle barwna i znana w Pniewach, p. Sobkowski, p. Przewoźny, zwany Wołodyjowskim, p. Śramkiewicz, p. Raczkowski, p. Malinowski, p. Frąckowiak, p. Snadny… Pamiętam ich wszystkich – wspaniałych ludzi, całym sercem oddanych Pniewom, szczerze zaangażowanych w życie religijne i kulturalne miasta. Co kilka lat ktoś odchodził i w końcu stół opustoszał…  Wszystkich łączyła miłość Boga i Ojczyzny. Każdy z nich wpisał się w sposób szczególny w historię Pniew…
     Niech pamięć o nich trwa…

     Wszystkim pniewiakom, którzy odeszli, a których bardzo dobrze pamiętam i serdecznie wspominam, dedykuję wiersz mojego śp. Brata Mariana…

Odeszliście za szybko,
zostały tylko pytania,
których nikt już nie zada!

Zostały puste fotele,
kawy niedopite,
obrączki rozbite,
książki nieprzeczytane,
papucie rozdeptane
i szlafrok rzucony niedbale…

Niedosyt nieprzegadanych nocy
I nigdy nierozwiązanych problemów…

Znowu spóźniliśmy się schwytać
Odchodzący czas…

Marian Stoiński, 2000