Cierpliwość – to nie tylko piękna, ale i bardzo pożyteczna cecha. Może dlatego tak piękna, bo trudna do osiągnięcia… Pamiętam, jak mój dziadek w dzieciństwie często mówił do mnie: Dziewczę, ty jesteś w gorącej wodzie kąpana! I pewnie tak było… Ale przecież od dzieciństwa minęło sporo lat, a człowiek dojrzewa i się zmienia… Przynajmniej tej zmiany bardzo pragnie… Zmiany na lepsze oczywiście! Z perspektywy minionego życia dostrzegam ogromną wartość cierpliwości i… ćwiczę się w niej, chociaż niekiedy z miernym skutkiem!
Temat cierpliwości wywołał kapłan na wczorajszej Mszy św. Powtórzę za nim, że największe zwycięstwo jest to, które odnosimy nad samym sobą! W tym również, pokonując swoją niecierpliwość!
Życie codzienne jest tak szybkie (żeby nie powiedzieć: zwariowane), że nie mamy czasu (ani ochoty!) wsłuchać się w głos swoich bliskich, przyjaciół, kolegów z pracy i całkiem przypadkowych ludzi… Denerwuje nas ich pragnienie podzielenia się słowem, niecierpliwie zbywamy ich wynurzenia…
Bo cierpliwość – to sztuka słuchania i czekania! Przydaje się w relacjach z dziećmi, ze współmałżonkiem i w ogóle z każdym człowiekiem…
Przywołam słowa dominikanina, o. Wojciecha Jędrzejewskiego – słowa wypowiedziane w książce poświęconej Mszy św., wydają się bowiem niezwykle ważne w relacjach międzyludzkich… Kontekst potrzeby cierpliwości jest tu znacznie szerszy i ma odniesienie do różnych sytuacji i postaw życiowych… „Sztuka czekania - to zgoda, aby ludziom, których upominamy, prosimy, ostrzegamy, ponieważ zależy nam na nich, dać czas na odpowiedź. Nie pozwalać sobie na zbyt łatwe zniecierpliwienie brakiem oczekiwanych zmian i próbę ich wymuszenia. Chociażby przez nieustanne „suszenie głowy” pod tytułem: „Ile razy ci mówiłem, żebyś…”, co nawet świętego może wyprowadzić z równowagi oraz uczynić zagorzałym wrogiem proponowanej mu cnoty.
Kto umie czekać, wiele zyskuje… Woli cierpliwie wysyłać dyskretne sygnały, nie tracąc nadziei na poprawę stanu rzeczy. Cierpliwość jest konieczna w sytuacjach ostrych konfliktów, pozostawiających urazy i złe wspomnienia. (…) Pojednanie zakłada konieczny czas, niekiedy bardzo dużo czasu. Nie mamy żadnego prawa domagać się, żeby ci, którzy cierpieli przez nas, odpowiedzieli natychmiast na wyrażoną skruchę i wyciągniętą rękę. Potrzebują na to czasu, a my - umiejętności czekania, brania pod uwagę rytmu, w jakim ludzie dojrzewają do przebaczenia. Uczymy się czekania na ludzi, liczenia się z ich powolnym niekiedy tempem dorastania do podjęcia proponowanego im dobra, kiedy patrzymy na mądrą cierpliwość Boga względem nas. W trosce o nasze zbawienie ON zawsze potrafi uwzględnić możliwości człowieka i czas potrzebny do dojrzałej odpowiedzi. Dzieje się tak w całej historii zbawienia i naszej osobistej.”
Czy we współczesnym świecie są ludzie cierpliwi, na przykład w znanym gronie? Pewnie, że są!!! Znam ich i podziwiam! I uczę się od nich! I równocześnie przepraszam tych wszystkich, którym okazałam zniecierpliwienie, bardzo tego żałuję! Sama bowiem doświadczam wiele dobra od różnych ludzi, nie zawsze umiejąc tym dobrem odpłacić!
Ciągle walczymy ze swoimi słabościami, prawda?!
Ciągle walczymy ze swoimi słabościami, prawda?!