czwartek, 24 listopada 2011

Cierpliwość - piękna cecha...

  Cierpliwość – to nie tylko piękna, ale i bardzo pożyteczna cecha. Może dlatego tak piękna, bo trudna do osiągnięcia… Pamiętam, jak mój dziadek w dzieciństwie często mówił do mnie: Dziewczę, ty jesteś w gorącej wodzie kąpana! I pewnie tak było… Ale przecież od dzieciństwa minęło sporo lat, a człowiek dojrzewa i się zmienia… Przynajmniej tej zmiany bardzo pragnie… Zmiany na lepsze oczywiście! Z perspektywy minionego życia dostrzegam ogromną wartość cierpliwości i… ćwiczę się w niej, chociaż niekiedy z miernym skutkiem!
Temat cierpliwości wywołał kapłan na wczorajszej Mszy św. Powtórzę za nim, że największe zwycięstwo jest to, które odnosimy nad samym sobą! W tym również, pokonując swoją niecierpliwość!
Życie codzienne jest tak szybkie (żeby nie powiedzieć: zwariowane), że nie mamy czasu (ani ochoty!) wsłuchać się w głos swoich bliskich, przyjaciół, kolegów z pracy i całkiem przypadkowych ludzi… Denerwuje nas ich pragnienie podzielenia się słowem, niecierpliwie zbywamy ich wynurzenia…
Bo cierpliwość – to sztuka słuchania i czekania! Przydaje się w relacjach z dziećmi, ze współmałżonkiem i w ogóle z każdym człowiekiem…
Przywołam słowa dominikanina, o. Wojciecha Jędrzejewskiego – słowa wypowiedziane w książce poświęconej Mszy św., wydają się bowiem niezwykle ważne w relacjach międzyludzkich… Kontekst potrzeby  cierpliwości jest tu znacznie szerszy i ma odniesienie do różnych sytuacji i postaw życiowych… „Sztuka czekania - to zgoda, aby ludziom, których upominamy, prosimy, ostrzegamy, ponieważ zależy nam na nich, dać czas na odpowiedź. Nie pozwalać sobie na zbyt łatwe zniecierpliwienie brakiem oczekiwanych zmian i próbę ich wymuszenia. Chociażby przez nieustanne „suszenie głowy” pod tytułem: „Ile razy ci mówiłem, żebyś…”, co nawet świętego może wyprowadzić z równowagi oraz uczynić zagorzałym wrogiem proponowanej mu cnoty.
Kto umie czekać, wiele zyskuje… Woli cierpliwie wysyłać dyskretne sygnały, nie tracąc nadziei na poprawę stanu rzeczy. Cierpliwość jest konieczna w sytuacjach ostrych konfliktów, pozostawiających urazy i złe wspomnienia. (…) Pojednanie zakłada konieczny czas, niekiedy bardzo dużo czasu. Nie mamy żadnego prawa domagać się, żeby ci, którzy cierpieli przez nas, odpowiedzieli natychmiast na wyrażoną skruchę i wyciągniętą rękę. Potrzebują na to czasu, a my - umiejętności czekania, brania pod uwagę rytmu, w jakim ludzie dojrzewają do przebaczenia. Uczymy się czekania na ludzi, liczenia się z ich powolnym niekiedy tempem dorastania do podjęcia proponowanego im dobra, kiedy patrzymy na mądrą cierpliwość Boga względem nas. W trosce o nasze zbawienie ON zawsze potrafi uwzględnić możliwości człowieka i czas potrzebny do dojrzałej odpowiedzi. Dzieje się tak w całej historii zbawienia i naszej osobistej.”
Czy we współczesnym świecie są ludzie cierpliwi, na przykład w znanym gronie? Pewnie, że są!!! Znam ich i podziwiam! I uczę się od nich! I równocześnie przepraszam tych wszystkich, którym okazałam zniecierpliwienie, bardzo tego żałuję! Sama bowiem doświadczam wiele dobra od różnych ludzi, nie zawsze umiejąc tym dobrem odpłacić!
Ciągle walczymy ze swoimi słabościami, prawda?!