Tak, jestem coraz starsza, za 96 dni
skończę 83 lata!!! Nie wierzyłam, że doczekam takiego wieku! Ba, byłam pewna,
że będę zawsze młoda – i duchowo i fizycznie! Duchowo (tak mi się wydaje)
pozostałam, ale fizycznie zdecydowanie nie! Niedawno moja przyjaciółka,
prowadząca fundację dla ludzi w starszym wieku, poprosiła, abym opowiedziała o
sobie, o swoim życiu i pasjach. Okazało się, że to ludzie bardzo mili,
sympatyczni, szerzy. Pomyślałam, że warto w tym miejscu umieścić słowa, które
skierowałam do tego sympatycznego grona. Może komuś się przydadzą?! Oto one…
Nie lubię słowa „starość”, używam więc słów
zastępczych: dojrzałość, trzecia młodość, jesień życia, późne lato… Najważniejsze
jest to, aby przeżyć ten czas godnie, pięknie i przede wszystkim – z radością!
No, właśnie – z radością! Bo nie musi to być wcale czas smutku i oczekiwania na
tę ostatnią podróż!
Wcale nie! Mój czas po skończeniu zawodowej
pracy od samego początku wypełniony jest po brzegi! I dziękuję Bogu za to, że
tak jest! Mój Ojciec powtarzał, że trudniej dzień przeżyć, niż napisać księgę.
Dzień, a co dopiero kolejne lata! Staram się więc, aby te kolejne lata były piękne!
Od pożegnania pracy w szkole minęło już ponad
trzydzieści lat.
Dzisiaj pragnę podzielić się z Państwem
moimi pasjami, które wypełniają mi życie. Może komuś ułatwią one życie, podsuną
jakieś pomysły…
Pasji było wiele… Najpierw – intensywna
praca w ogrodzie, potem szycie (które nigdy nie było moją mocną stroną, więc
maszynę podarowałam pewnej pani), wypieki (z okazji i bez okazji), wycieczki
bliższe i dalsze…
Przez dziesięć lat pisałam opracowania
literackie do szkolnych lektur. Z ich dystrybucją były związane podróże po
Polsce… I ogromna frajda z pisania! Radość, że jeszcze mogę pomóc uczniom, a także
nauczycielom w omawianiu lektur.
Dane mi było przeżyć podróż życia – do
Medjugorja! Dwa tygodnie na Festiwalu Młodych. To był piękny i bardzo radosny
czas! Doświadczyłam wtedy ogromnej łaski bliskości Matki Bożej, która od ponad
czterdziestu lat ukazuje się tam sześciorgu dzieciom (obecnie już dorosłym).
Wiele razy podróżowałam, a właściwie
pielgrzymowałam do Rzymu. To też stało się moją wielką pasją. Zafascynowałam się
jego pięknem! Podziwiałam to wszystko, co utrwaliły w nim czasy starożytne i
renesansu, zwiedzałam różne miejsca, budowle, przepiękne kościoły i… modliłam się.
Jedną z największych moich pasji jest malowanie!
Nie wiem, skąd mi się to wzięło! Nigdy przedtem nie miałam pędzla w ręce! Z
całą pewnością jest to wielka łaska od Boga; nie wstydzę się tego publicznie
powiedzieć! Dziesięć lat temu miałam swój wernisaż w Zamku w Poznaniu.
Kolejną, równoległą pasją stało się
prowadzenie blogu w internecie pod nazwą „Z perspektywy minionego życia”.
Założył mi go ks. Krzysztof Grześkowiak, który przez pięć lat był wikariuszem w
naszej parafii. Piszę tam codziennie (jak wiecie!) – teksty o najróżniejszej treści,
ostatnio najczęściej religijnej. To jest moje wyznanie wiary. Cieszę się, że tymi
tekstami mogę komuś sprawić przyjemność, a może i pogłębić wiarę. Czytają to
ludzie z różnych stron świata i to przekonuje mnie, że ta pisanina ma sens.
14 lat prowadziłam parafialną gazetkę,
przez rok gazetkę lokalną „Przeźmierka”. To też była wielka pasja!
Z bardziej przyziemnych spraw, muszę
koniecznie podkreślić, że moją wielką pasją jest rozwiązywanie krzyżówek. Każdego
dnia! To bardzo pomaga wytężyć umysł i po prostu nie zardzewieć!
Mam jeszcze jedną wielką pasję, choć
nie wiem, czy tak to powinno się nazywać, bo dotyczy ona Różańca. Nie mogę o
nim nie wspomnieć! Towarzyszy mi codziennie. Gdy po przejściu na emeryturę
postanowiłam sobie, że codziennie odmówię jedną tajemnicę, wydawało mi się to
bardzo trudne. Ale Różaniec ma to do siebie, że sprawia wielką radość i bardzo wciąga.
Zapewne jest to działanie Matki Bożej. Bo od ponad dwudziestu lat odmawiam cały
Różaniec, a nawet dwa i trzy całe, i nie koliduje to absolutnie z moimi
wszystkimi obowiązkami i zajęciami.
Jak widać – pasji mam wiele! Nie
chciałabym być źle zrozumiana! Powoduje mną wyłącznie pragnienie podzielenia
się z Państwem moimi doświadczeniami. Ale jest to również zachęta do odkrycia
w sobie pasji. To są te ewangeliczne talenty, którymi obdarzył nas Pan Bóg.
Trzeba je tylko odkryć!
To wszystko, co robię, sprawia mi
ogromną radość i nie pozwala zgnuśnieć.
Dodam, że dopadają mnie także różne
dolegliwości; nie jestem człowiekiem ze stali. Dwa razy przeszłam covid… i
różne inne choróbska. Ale wciąż żyję! W grudniu skończę 83 lata. Dziękuję Panu
Bogu za wszystko – za radości i smutki, za to wszystko, co jest wpisane w moje życie.
Od wielu miesięcy mam coraz większe trudności z chodzeniem. W chwilach trudnych
przywołuję w pamięci obraz Pana Jezusa dźwigającego krzyż na Golgotę. Nie
jestem więc sama!
Nie ma gotowej recepty na życie, ale w ciągu swojego życia każdy może
sobie taką receptę ustalić. Wśród wszystkich wskazań, które sobie narzuciłam, jest
myśleć pozytywnie. Jeżeli spotyka mnie jakieś zło ze strony kogokolwiek, to
błogosławię tę osobę.
Najważniejszym oparciem jest dla mnie codzienna
Komunia święta. Pan Jezus przynosi nam wielką radość swoją obecnością. I jeszcze
jedno! Staram się bardziej dziękować niż prosić. Bo jeżeli dziękuję, to
pokazuje mi się to wszystko, czym zostałam i ciągle jestem obdarzana. Przy prośbach
zatrzymuję się tylko na niewielkim odcinku życia. Komunia święta wyzwala
nieprawdopodobny entuzjazm!
Św.
Josemaria Escriva mówi tak: „Wśród
lawiny ludzi bez wiary, bez nadziei i pośród umysłów, które się miotają na
granicy rozpaczy w poszukiwaniu sensu życia, ty spotkałeś JEGO! Chrystusa! I to
odkrycie ustawicznie będzie wnosić w twoje życie nową radość, będzie cię
przekształcać i ukazywać ci codziennie niezliczoną ilość pięknych rzeczy, których
nie znałeś, a które pokazują, jak radosna jest szerokość drogi, która prowadzi
do Boga.”
Tego życzę zarówno sobie, jak i
wszystkim Państwu!
Warto się przekonać!
Wpis: 22 września godz. 12:30