A może trzeba sobie postawić pytanie: Jaka jest moja wiara?
Na temat wiary pisałam w ciągu
minionych lat wielokrotnie; kiedyś nawet rozpisałam coś w rodzaju ankiety; odpisało
wiele osób…
Ale od tamtego czasu minęło kilka lat i
dzisiaj stawiam to samo pytanie: Jaka jest moja i Twoja wiara?
Wiele się zmieniło… Świat przeszedł
epidemię Covid 19, wielu ludzi zmarło, coraz mniej uczestniczyło bezpośrednio w
Eucharystii; świat ogarnęła trwoga i pytanie, jak potoczy się nasze życie. W
świecie nadal niepokoją różne punkty zapalne, wojny oraz zupełnie nieprzewidziane
doświadczenia spowodowane zmianami klimatycznymi.
W tym chaosie różnych spraw warto i
nawet trzeba postawić sobie pytanie, jakie jest moje miejsce w tym świecie i
jakie są moje relacje z Panem Bogiem.
Jaka jest Twoja i moja wiara?
Czy jest ufna, cierpliwa, stała, wytrwała,
pewna, jasna, jednoznaczna… Czy zatem jest łatwa? Wręcz przeciwnie! – jest
niezwykle trudna, ale możliwa dla człowieka, który kocha Boga!
Proces dojrzewania do pełni wiary trwa
nieustannie i pewnie nigdy się nie skończy, bo życie ciągle zaskakuje nas
nowymi doświadczeniami. Po przejściu na drugi brzeg wiara zamieni się w pewność:
że jest Bóg,
że nasza ciernista droga doprowadziła
nas do Niego,
że istnieje życie inne, piękniejsze,
wolne od ziemskich trosk;
że nasze smutki i cierpienia i tęsknota
do lepszego życia nie były fikcją, a prawda o miłości Chrystusa nie była tylko
czczym frazesem!
A zatem: sursum corda! Nie traćmy ducha!