Dzisiaj
Dzień Dziecka. Wiele lat temu zapisałam wywiad z Beatą Tyszkiewicz i jej
córkami. Oto fragmenty ciekawych myśli. Warto posłuchać…
„Nie uznaję
podniesionego tonu, żadnych oznak podenerwowania.
Ani mój
ojciec, ani mama nigdy nie podnieśli na mnie głosu.
Dzieci muszą
czuć spokój. Zawsze cierpliwie wszystko przeprowadzałam, wyczekiwałam na
odpowiedni moment. Wychowanie to prowokowanie u dziecka właściwego toku
myślenia i jego właściwych decyzji.
Starałam się
nie truć, nie pouczać. Nie mówiłam: „A widzisz, że miałam rację”. Czasem
słyszały: „Wiesz, ja to bym..., ale zrobisz, jak chcesz”. Nigdy nic na siłę.
Raz ukarałam Karolinę, bo nie była posłuszna. Z bólem serca zabrałam konia,
którego jej wynajęłam na wakacje. Nie tak dawno powiedziała, że pamięta to do
dziś.
Tajemnicą
wychowania mamy było to, że ona doskonale wiedziała, jak chce nas ukształtować.
Bardzo wyraźnie określała granice, co nam wolno, a czego nie, i była w tym
konsekwentna. Nie łamała naszych charakterów, a bardzo umiejętnie nakłaniała
nas do pewnych rzeczy. Nie zmieniała zdania. Jeżeli powiedziała, że za karę
zabiera mi konia, to było oczywiste, że tak zrobi. Paradoksalnie to też dawało
mi poczucie bezpieczeństwa.
Wyznaczone
granice i konsekwencja dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Może ich jeszcze
do końca nie rozumieją, może się nie zgadzają, ale kiedy dorosną, mówią:
„Jednak mama wiedziała, co robi”. Dzieciom nie trzeba na wszystko pozwalać,
mówić: „Niech robi, co chce”. (Z wywiadu z Beatą Tyszkiewicz i jej córkami, Gala
2009)
Wpis: 1 czerwca godz. 11:40