Cokolwiek piszę w tym miejscu, najpierw
zawsze odnoszę do siebie. Nikogo nie pouczam, nikomu niczego nie narzucam!
Każde pytanie tutaj postawione najpierw kieruję do swojej osoby. Przedstawiam
tu swoje refleksje, które mają źródło w moim własnym ego. Mając świadomość swojej niedoskonałości i licznych błędów,
popełnionych w ciągu długiego życia, rozmyślam głównie nad swoją nieudolnością i
tym wszystkim, co dane mi było poznać rozumem i sercem! I tym się dzielę z Wami
Wszystkimi, którzy mnie czytacie od bez mała dziesięciu lat.
Dzisiaj pragnę podjąć bardzo trudny
temat, pytając równocześnie samą siebie, na ile jestem zdolna pojąć to
wszystko, co zsyła życie. Nie możemy udawać, że nie cierpimy, że wszystko jest
ok, bo nie jest! Zresztą udawanie czegokolwiek jest godne pożałowania i
świadczy o tchórzostwie. Tak myślę.
Oto garść moich refleksji o cierpieniu…
Cierpimy zarówno fizycznie, jak i duchowo – na różne sposoby. Ale warto i
trzeba sobie uświadomić, że życie nie jest nieustanną sielanką. Nie miałaby ona
głębszej wartości, gdyby trwała ustawicznie. Doświadczenia hartują i czynią z
nas ludzi mocniejszych duchem. Trudno wykrzesać z siebie euforię, gdy serce
płacze, gdy przygniata nas ból istnienia! Pytamy w rozpaczy: Panie Jezu, gdzie
Ty jesteś? Czy mnie opuściłeś? NIE! ON jest z nami, przy nas, z nami płacze i z
nami się modli! Jego życie też nie było sielanką! Cóż otrzymał za swoją
bezgraniczną miłość do człowieka? Szyderstwo wielkich tego świata, niewdzięczność,
bluźnierstwa, które w końcu poprowadziły Go na krzyż.
Przypomnijmy sobie, jak płakaliśmy na
filmie „Pasja”. Szkoda, że te łzy tak szybko obeschły! Widok Jezusa konającego w
straszliwych mękach – za nas, za Ciebie i za mnie – już jakby zatarł swoją ostrość.
Zapomnieliśmy! Żyjemy, jak żyjemy, depczemy przykazania Boże. Ale wciąż pytamy,
nawet z pretensją: Gdzie jesteś, Panie Boże! Tymczasem On, Chrystus, każdego
dnia ponawia swoją Ofiarę na Krzyżu – z miłości!
W różnych miejscach prosi, wręcz błaga,
abyśmy ofiarowali coś od siebie i swoje cierpienia łączyli z Jego męką. Czy to
naprawdę takie trudne? Matka Boża we wszystkich objawieniach prosi o modlitwę i
post. Niekoniecznie musi to być post o chlebie i wodzie, bo nie każdy to
wytrzyma, ale może to być post od różnych przyjemności – używek, słodyczy,
telewizji… Małe ofiarki zamienią się w wielką ofiarę. Po co? To może być nasze
zadośćuczynienie za zatwardziałych grzeszników, na których nawróceniu tak
bardzo Panu Jezusowi zależy. Dlaczego? Bo ich kocha!
Wpis: 30 stycznia godz. 9:15