Uroczystość
Trzech Króli zawsze mnie nie tylko raduje, ale i zadziwia. Trzej mędrcy
(królowie?, magowie?) podążają z determinacją ku maleńkiemu Dzieciątku. Szukają Go zapewne wiele tygodni, może nawet i miesięcy. Prowadzi ich gwiazda. To
wszystko zostało przepowiedziane już przez proroków Starego Testamentu, ale
nieustannie zadziwia – myślę, że każdego z nas!
Spójrzmy
na to z naszej perspektywy – perspektywy człowieka XXI wieku. Przecież i my
podążamy za jakąś „gwiazdą”, szukamy drogi ku Dobru. Nie łudźmy się! Każdy go pragnie
– niezależnie od tego, kim jest, jaki jest jego status społeczny i jakie jego
przekonania… Dla nas, ludzi wierzących, tym Dobrem jest nasz Pan Jezus Chrystus.
O ile nasze podążanie jest właściwe, to już każdy z nas musi ocenić sam! Ale
zmierzam do tego, aby uzmysłowić sobie, co – wzorem mędrców – możemy ofiarować
Bogu. Bo przecież według wszelkich zasad savoir vivre’u nie wypada przyjść „w
gości” bez jakiegoś daru!
Zatem co
możemy ofiarować Panu Jezusowi? Myślę, że wiele… Nie chodzi tu przecież o dary
materialne, ale w wymiarze duchowym. Przede wszystkim – swoją miłość i dziękczynienie
za to, że On, Bóg, przyszedł do nas, by ofiarować nam zbawienie. Nasza wdzięczność
nigdy nie dorówna wielkości Jego ofiary! Tego musimy być świadomi!
Ale możemy
też złożyć inne dary u stóp Nowonarodzonego… Przybywa nam tu z pomocą nie tylko
św. Faustyna, ale i wielu świętych, którzy oddawali Panu swoją ludzką nędzę,
swoje niedoskonałości, przypadłości, niewierności… A wszystko po to, aby Bóg
przemienił to w dobro – mocą swojej Boskiej mocy!