Dawno nie przywoływałam „Pana Tadeusza”
- arcydzieła naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. I cóż z tego, że
utwór został napisany sto osiemdziesiąt lat temu?! Ukazuje naszą historię w
latach 1811 – 1812. Ale nie o treści chciałabym powiedzieć. W obrazie ówczesnego
społeczeństwa możemy przejrzeć się jak w lustrze. To w większości my – Polacy z
wszystkimi ułomnościami charakteru, z usposobieniem raczej wojowniczym, buńczuczni,
niepozbawieni dobrego mniemania o sobie… Ale również szczerze kochający Ojczyznę.
Patriotyzm ma różne oblicza: inaczej pojmował go ks. Robak, inaczej Sędzia, a
jeszcze inaczej młody Tadeusz.
Nie to jednak pragnę zaakcentować! „Pan
Tadeusz” został napisany przepiękną polszczyzną – wiadomo – przez mistrza! Może
warto byłoby otworzyć raz jeszcze tę polską księgę i wsłuchać się w urzekające opisy
przyrody, spojrzeć na świat oczami poety, zachłysnąć się kolejny raz widokiem polskiego
domu…
Wprawdzie zniknęły już z polskiego
krajobrazu pola malowane zbożem rozmaitym, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem,
ale wciąż możemy doświadczyć uroków przyrody, gdy tylko uważnie się rozejrzymy…
Możemy również przypomnieć sobie ład i porządek,
który panował w domu Sędziego; wszystko miało swój czas i miejsce, bo „Sędzia
dawne obyczaje chował.”
Może właśnie przy tych obyczajach
należałoby się zatrzymać? Nie wszystkie bowiem pachną anachronizmem. „Bo
grzeczność nie jest rzeczą łatwą ani małą…” Warto byłoby sobie przypomnieć o
stroju odpowiednim na różne okazje – inne na plażę, a inne do teatru czy do kościoła
(gdzie mieszka sam Bóg). Nieraz mam wrażenie, że to wszystko się pomieszało i zatarła
się różnica miedzy miejscem, bo wielu nie odróżnia stroju odpowiedniego do okoliczności.
A język? To też powód, aby otworzyć
Mickiewiczowską księgę i wsłuchać się choć przez chwilę w przepiękną
polszczyznę. Może wtedy nasz język codzienny nie byłby taki byłe jaki, tak
często przesycony wulgaryzmami…
Kultura rzutuje na nasze
człowieczeństwo.