Święto
Miłosierdzia Bożego zawsze mnie wzrusza! Czyż mogłoby być inaczej!? Obrazek,
który widnieje na początku mojego blogu, jest dla mnie cudownym obrazem.
Pisałam już o tym kilkakrotnie, dzisiaj powtórzę z wielkiej wdzięczności wobec
CHRYSTUSA, który uratował mi życie w czasie wojny. Ten obrazek towarzyszył
mojej rodzinie zawsze, jak tylko pamiętam, również w czasie wojny. Pan Jezus
zawsze był z nami – w dobrych i złych chwilach, strzegł, osłaniał, prowadził.
Dzisiaj –
kolejna okazja, by wyrazić MU swą miłość i wdzięczność, dlatego przywołuję
słowa z 2012 roku…
Zakochani piszą listy, wyznają sobie
miłość…
Pozwól więc, mój Ukochany Panie,
niech i ja dziś złożę swe wyznanie
miłości…
Kocham Cię, Jezu, choć tak nieudolnie,
choć nieraz brak siły i odwagi,
i choć podążam ku Tobie mozolnie,
potykam o kamienie grzechów,
przystaję, wątpię, zawracam z drogi, buntuję
się…
Ale znów wracam
i idę do Ciebie, Mistrzu Ukochany…
I próg świątyni z radością przekraczam,
chronię przed zgiełkiem
i sił nabieram…
Ty zawsze czekasz,
Zawsze przygarniasz…
Leczysz me rany,
przyjmujesz wór grzechów
i zawsze przebaczasz…
Patrzysz z miłością,
pomagasz, prowadzisz,
podajesz rękę, gdy sobie nie radzę…
Jak Cię nie kochać, Ukochany Panie?!
Jak nie być wdzięczną za wszystko, co
zsyłasz…
Dziękuję Ci, Panie,
za Twoją miłość,
za dobroć,
cierpliwość…
Za każdą spowiedź, gdy odpuszczasz
grzechy,
wskazując światło w niełatwej wędrówce…
Dziękuję za krzyże, bo choć brzemię
ciężkie,
pomagasz powstać i nieść je dalej…
Zawsze!
Dziękuję Ci, Panie, za wszystko,
wszystko,
za ogrom łask niezasłużonych!
I wiedz, że Cię kocham!
I tak będzie zawsze,
bo żyć bez Ciebie już nie potrafię!!!
Wpis: 7 kwietnia godz. 12:03