poniedziałek, 3 lipca 2017

W świątyni mego serca


Może uznasz, Drogi Przyjacielu, który czytasz te słowa, że przesadzam, pisząc w ten sposób, że to zbyt patetyczne wyrażenie… Może! Ale jeżeli głębiej się zastanowisz, to przyznasz, że nie ma tutaj żadnej przesady. Bo – jakże inaczej można nazwać miejsce, w którym zamieszkał sam Chrystus?! Miejsce to może i niegodne, bo ileż w nim (czytaj: moim) niestałości, braku wytrwania, bylejakości, brudu, z którego nieustannie się oczyszcza, ale on ciągle narasta, bo pokus tak wiele, jak trudno im się oprzeć! A jednak On – nasz Pan Jezus Chrystus nieustannie pragnie być gościem każdego z nas – w świątyni naszego serca. Uświęca to miejsce swoją obecnością i nigdy z tej gościny nie rezygnuje!


Przedziwne! Właśnie w tej chwili otrzymałam kolejny sms od pewnej siostry zakonnej z następującymi słowami Pana Jezusa: „Patrzę na każdy twój krok. Uśmiecham się, gdy spotykam twoje ufne spojrzenie. Pragnę twojego serca i twych oczu, bo serce rodzi miłość, a oczy o niej mówią.”