Może uznasz, Drogi Przyjacielu, który
czytasz te słowa, że przesadzam, pisząc w ten sposób, że to zbyt patetyczne
wyrażenie… Może! Ale jeżeli głębiej się zastanowisz, to przyznasz, że nie ma
tutaj żadnej przesady. Bo – jakże inaczej można nazwać miejsce, w którym
zamieszkał sam Chrystus?! Miejsce to może i niegodne, bo ileż w nim (czytaj:
moim) niestałości, braku wytrwania, bylejakości, brudu, z którego nieustannie się
oczyszcza, ale on ciągle narasta, bo pokus tak wiele, jak trudno im się oprzeć!
A jednak On – nasz Pan Jezus Chrystus nieustannie pragnie być gościem każdego z
nas – w świątyni naszego serca. Uświęca to miejsce swoją obecnością i nigdy z
tej gościny nie rezygnuje!
Przedziwne! Właśnie w tej chwili otrzymałam
kolejny sms od pewnej siostry zakonnej z następującymi słowami Pana Jezusa: „Patrzę
na każdy twój krok. Uśmiecham się, gdy spotykam twoje ufne spojrzenie. Pragnę
twojego serca i twych oczu, bo serce rodzi miłość, a oczy o niej mówią.”