Dobrze, że jesteś, Jezu!
Dobrze, że wiem o Tobie od zawsze…
Dobrze, że wytyczasz drogę…
Dobrze, że mnie prowadzisz – mnie,
słabego człowieka, co tak często
błądzi…
Że towarzyszysz mi jak najlepszy
Przyjaciel…
Czasami przytulisz, czasami skarcisz…
Dobrze, że mnie codziennie odwiedzasz,
przychodzisz w małym kawałku chleba,
co lśni najczystszą bielą…
Dajesz siłę, umacniasz…
Leczysz rany, uzdrawiasz duszę…
Dobrze, że na mojej drodze stawiasz
ludzi wielkich duchem…
ludzi wielkich duchem…
Dobrze, że mi przebaczasz w
konfesjonale…
Kolejny więc raz z wdzięcznością
powtarzam:
Jak Cię nie kochać, Jezu?
Jak nie być wdzięczną za tyle łask,
które zsyłasz,
które zsyłasz,
za wielkie dobro, którego doznaję
codziennie…
Także za doświadczenia nieraz bardzo
trudne,
Lecz ważne, bo szlifują ducha!
Powtarzam więc nieodmiennie:
Kocham Cię, Jezu!
I zapewniam o radości,
którą noszę w sercu – dzięki Tobie!
którą noszę w sercu – dzięki Tobie!