Licznik,
czyli tzw. blogger, pokazuje mi, że właśnie ten post ma numer tysięczny! To
swoisty jubileusz! A – wiadomo – każdy jubileusz zobowiązuje do wygłoszenia
okolicznościowej mowy! Mowy nie będzie, ale refleksje tak, bo nasuwają się mimo
woli… Przede wszystkim – cieszę się, że udało mi się wytrwać!
Odwołam
się do myśli, które już kiedyś wyraziłam w tym miejscu… To pisanie odczytuję jako wielki dar
od Pana Boga. Bo – przyznacie, Kochani Przyjaciele, że wymaga ono pewnej
odwagi, by głosić na tak szerokim forum swoje poglądy – zwłaszcza w czasach
nieprzychylnych ani Panu Bogu, ani Kościołowi! W świecie często zapomina się,
komu zawdzięczamy nasze życie i dokąd zdążamy…
Moje zapiski są dość osobiste… Inaczej nie potrafię mówić o tak ważnych
dla mnie sprawach! Uważam bowiem, że - przyznając się do Chrystusa - przede
wszystkim powinno się świadczyć swoim życiem i swymi poglądami. Poglądy głoszę
jednoznacznie, gorzej jest ze świadectwem życia, bo – jak każdy – doświadczam najróżniejszych
grzechów, ale zawsze po drodze mi do Pana Boga, który nie tylko przebacza, ale wyciąga rękę, by kolejny raz powstać!
Najtrudniej mówi się o
własnych uczuciach i odkrywa swoje wnętrze! Myślę, że ludzie w ogóle niechętnie
mówią o tym, co naprawdę myślą i czują, zwłaszcza, gdy dotyczy to tak
delikatnej sprawy, jaką jest wiara! Swoją wiarę w Boga czuje się gdzieś w głębi
serca i najchętniej zachowałoby się własne myśli dla samego siebie!
Ale czasem chciałoby się wypowiedzieć je głośno:
myśli – wątpliwości…
myśli – wskazania…
myśli, które nieustannie nurtują…
myśli będące świadectwem przynależności do Chrystusa…
myśli, które pobudzają sumienie…
Zakończę refleksjami o wierze, które usłyszałam w dzisiejszej homilii…
Wierzyć – to znaczy:
odważnie przyznać się do Chrystusa,
iść za nim mimo trudności,
żyć przykazaniami,
oddawać Bogu chwałę.
Nie wystarczy powiedzieć: Wierzę, ale nie praktykuję! Bo nawet diabeł wierzy,
wie, że Bóg jest, ale ciągle działa przeciwko Niemu!
*
Ponieważ jest to tysięczny post, dziękuję serdecznie wszystkim, którzy
mnie czytają, obdarzają dobrym słowem, zachęcają do dalszego pisania. A nade
wszystko dziękuję raz jeszcze Księdzu Krzysztofowi Grześkowiakowi za pomoc w założeniu
i zachętę do prowadzenia bloga oraz Księdzu Proboszczowi Tomaszowi Szukalskiemu
za błogosławieństwo w tymże pisaniu, bo bez tegoż błogosławieństwa zabrakłoby
mi odwagi w wyrażaniu swoich myśli i jednoznacznego przyznania się do Pana Boga!