Mój Ojciec opowiadał mi kiedyś o niezwykłym filmie z lat przedwojennych… Nosił on tytuł Ave Maryja, a jego treścią były losy pewnej kobiety, prowadzącej lekki tryb życia. „Przypadek” sprawił, że któregoś wieczoru szła ulicą i nagle usłyszała dźwięki pieśni, które dochodziły przez otwarte okno jakiegoś domu… Melodia była tak piękna, że przystanęła…Płynęła cicha, niezwykła pieśń… Pieśń, która niosła radość, ale i dziwną słodycz i ukojenie… Dziewczyna usiadła na progu domu, wsłuchując się w osobliwe dźwięki, które płynęły łagodnym strumieniem… I nagle… przed jej oczyma zaczęły się przesuwać obrazy… Dzieciństwo, dom rodzinny, kochani rodzice i rodzeństwo, młodość… Dźwięki pieśni wywołały wspomnienia… Odżyło wszystko, co było najpiękniejsze w jej życiu… Obudziła się! Letarg trwający wiele lat, ustąpił miejsca odrodzeniu!
Tą pieśnią była Ave Maryja!
Komentarz jest zbędny, prawda?!
Dzisiaj przypada święto Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, tej, którą kochamy najbardziej, bo jest nasza, polska i zawsze nam najbliższa… Bo przecież do Niej się uciekamy, Ją prosimy o pomoc, z Nią dzielimy nasze radości i smutki… I Ona nam zawsze pomaga, tuli do swego serca, przemienia nas i nasze życie…