Dzisiaj wspomnienie św. Augustyna,
o którym tak wiele pisałam…
O jego mądrości i odwadze…
Ale o jednym nie wspomniałam,
że sobie zupełnie nie radzę
i z tą mądrością, i z tą odwagą…
Bo można dużo mówić,
wiele pisać również…
Ale gdy nagle nadejdzie ta chwila,
że trzeba pójść Twoim śladem,
gdy pytań trudnych pojawia się tyle,
gdy mądrej odpowiedzi nagle zabraknie,
cóż wtedy robić?
Wobec Twej mądrości moja wiedza blaknie…
Jest taka mała i tak niedoskonała…
Spójrz zatem przyjaźnie z wysokiego nieba,
podpowiedz mądre słowo,
gdy zajdzie potrzeba…
I… czasem uśmiechnij się pobłażliwie,
gdy zupełnie nie wiem,
jak wiele spraw tłumaczyć…
I pytam z ciekawością:
Cóż to może znaczyć?
Kochany mój Przyjacielu,
spotkaliśmy się w Rzymie
przy Twoim grobie i Twej świętej Mamy,
zatem – jak widzisz – dobrze się znamy!
Ta znajomość nas zobowiązuje!
Mnie do modlitwy,
a Ciebie – do pomocy!