Marsz ku niebu ma przedziwny kompas…
Ciągle ten sam kierunek…
Jedyny, niezmienny i… bardzo żmudny!
Trudno wytrwać w tym marszu …
Trudno nie zboczyć z drogi!
Wysiłek wielki, pot leci z czoła…
I wcale niełatwo wszystkiemu podołać…
Bo tyle przeszkód piętrzy się na drodze…
Bo droga ciągle jakby pod górę…
Bo jakiś maruder kroczy z tyłu,
kulejąc na szlaku i trzeba mu pomóc…
Iluzja i głód ziemskiego szczęścia
bardzo przeszkadza w wytrwaniu…
I słońce tak mocno piecze z góry…
I deszcz niczym łzy oczy zalewa…
I wichry chłoszczą niemiłosiernie…
Ciągle trudności co niemiara…
I tak idziemy w tym marszu ku niebu…
Czwórkami, parami, osobno…
W gromadzie czy solo…
Pomóż, Aniele Stróżu Kochany,
który podążasz tuż obok,
abym wytrwała
i nie zmieniła kierunku
tej drogi...
tej drogi...