Kilkanaście lat temu postawiłam w tym miejscu
pytania o wzruszenia… Czy mają jeszcze jakąś wartość w XXI wieku, czy też
należy je odłożyć do lamusa?
A może to pytanie należy sobie postawić kolejny raz,
gdy uznane od wieków wartości tracą pierwotny sens, wszystko (prawie!) staje
się relatywne, a na świecie więcej chaosu niż spokoju i gdy brak czasu na
głębszą refleksję!
Czy zatem coś jeszcze potrafi poruszyć moje serce?
Pytanie niby proste, banalne, ale myślę, że nie do
końca.
Zawsze wzrusza mnie wiele życiowych spraw
dotyczących ludzi pokrzywdzonych przez los, smutnych i nieszczęśliwych…
Wzruszają mnie zawsze czyste, niewinne oczy dzieci;
błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem udzielane
nam wszystkim w kościele;
wiele dobrych i mądrych słów płynących od ołtarza;
ofiarność wielu ludzi, również naszych kapłanów;
dobroć, szczerość i nieudawana pokora ludzi;
każda adoracja Pana Jezusa, ukrytego w monstrancji;
Dobrze,
że siedzę w pierwszej ławce, bo nikt nie widzi, jak wilgotnieją mi oczy.
Łzy jednak nie są najważniejsze, ważne, aby nie wyschło serce!