Jezus zostaje
obnażony z szat na oczach rozkrzyczanego tłumu. On – cichy baranek, bez szat i
w cierniowej koronie; – jakże przykry to widok! Jakże bolesny! Zatrzymajmy się
nieco dłużej, spójrzmy na Jezusa… Rozliczne rany krwawią. Plecy pokryte
uderzeniami biczów. Stoi Pan Nieba i Ziemi – cichy i tak bardzo cierpiący.
Spogląda na mnie, na ciebie – pełen niezwykłej łagodności, która zdaje się
mówić: Przebaczam! Ale jego wzrok
również pyta!
Ten wzrok – to wyrzut, ale i wielka miłość, która
zapewnia, że kocha mnie takim, jaki jestem!
Przyglądam Ci się, Jezu, patrzę na Twoją twarz… I co
widzę?
Jakże przejmujący jest Twój wzrok, Panie!
Budzi lęk – Panie, nie patrz tak na mnie!
Boję się, wstydzę, żałuję, już więcej nie będę!
Ale Jezus nie odwraca oczu, ciągle patrzy – bardzo
uważnie, przenika mnie na wskroś… I ciągle pyta…
Jak mam cię przekonać o swojej miłości?
Czy jesteś jej świadomy?
Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić, byś naprawdę
uwierzył?
Chronię cię, a ty śmiesz wątpić!
Otrzymujesz tyle darów, a ty ich nie dostrzegasz!
Pozwalam ci uczestniczyć w Mojej męce tylko poprzez
małe krzyżyki, a ty tak narzekasz!
Jestem przy tobie nieustannie – czy tego nie widzisz?
Nie płacz, gdy dotyka cię przykrość – Ja znacznie
więcej cierpiałem – dla ciebie! Okaż Mi chociaż trochę miłości!
Podaruj swój smutek, swoją bezradność, swój krzyż!
Nigdy cię nie zostawię, Ja jestem z tobą, moje dziecko! Ufaj Mi!
Wpis: 18 kwietnia godz. 9:55