środa, 20 sierpnia 2025

 

To jedna z najbardziej znanych modlitw na świecie. Przypomnijmy ją sobie w dniu wspomnienia św. Bernarda, autora tejże modlitwy:

1.Najstarsza wersja:

 Pamiętaj o Najdobrotliwsza Panno Maryjo, że od wieków nie słyszano, aby kto uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając, Ciebie o przyczynę prosząc, miał być od Ciebie opuszczony. Tą nadzieją ożywiony uciekam się do Ciebie, o Maryjo Panno nad Pannami i Matko Jezusa Chrystusa! Przystępuję do Ciebie, staję przed Tobą, jako grzeszny człowiek drżąc i wzdychając. O Pani świata, racz nie gardzić moimi prośbami! O Matko Słowa Przedwiecznego, racz wysłuchać mnie nędznego, który do Ciebie z tego padołu płaczu o pomoc wołam. Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach teraz i zawsze, a szczególnie w godzinę śmierci, o Łaskawa! o Litościwa! o Słodka Panno Maryjo! Amen

2.Wersja współczesna:

Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj.

Przez Twoje św. Niepokalane Poczęcie, o Najświętsza Panno Maryjo, oczyść serce, ciało i duszę moją. W Imię + Ojca i Syna + i Ducha + Świętego. Amen

wtorek, 19 sierpnia 2025

 Warto o tym pamiętać! Zawsze!

Posłuchajcie tych cennych wskazówek:

„Wielka to dla ciebie szkoda, że zwykle za późno uciekasz się do modlitwy, że wpierw próbujesz ludzkich sposobów. (…) Nie słuchaj pokus szatana lub jakiekolwiek namiętności. Chcą bowiem cię zwieść fałszywymi przesłankami i szkodę ci wyrządzić.  (…) Przychodź jak najprędzej do Serca Mojego. Tu czeka cię rada, i pomoc i pociecha. (…)

Kiedy modlisz się w utrapieniu, tak winieneś odmawiać modlitwę, abyś był poddany Bogu bez względu na to, czy otrzymasz to, o co prosisz, czy w zamian co innego, lepszego dla ciebie, bo zgodnego z wolą Bożą, czy doznasz słodyczy , czy goryczy. (…)

Ta modlitwa jest najlepsza, po której masz większą pokorę i miłość, i mocne postanowienie, aby dla wykonania woli Bożej przeciwstawić się wszystkiemu, co jej się nie podoba.” (Pierre Jean Aernoudt, Naśladowanie Najświętszego Serca Jezusoweg0, str. 219)

 

Wpis: 19 sierpnia godz. 15:35


poniedziałek, 18 sierpnia 2025

 

Słowa Pana Jezusa do każdego człowieka:

„Jeżeli w cierpieniu będziesz uciekał się do modlitwy, zawsze wyjdzie ci to na pożytek. Przez modlitwę albo uwolnisz się od niego, albo otrzymasz pomoc do jego zniesienia. Przeto, synu, przychodź i módl się jak Ja, na kolanach, lub przynajmniej sercem bardzo skruszonym. Proś, aby jeśli wola Boża pozwoli, oddalił się od ciebie kielich utrapienia twojego, wszakże  nie twoja, ale wola Boża niech się stanie. (…)

Odwagi, synu, wszak nigdy nie będziesz miał takich utrapień, z którymi musiałbyś walczyć tyle, ile Ja. (…) Jakąkolwiek przeciwność odczujesz, opieraj się, walcz, mocuj się z sobą. Częściej walcząc, módl się dłużej i goręcej, aż serce twoje poddane będzie woli Bożej i gotowe – nawet wbrew naturze – iść za Mną we wszystkich zrządzeniach Boskich.” (Pierre Jean Aernouldt, „Naśladowanie Najświętszego Serca Jezusowego, s.218)

 

Wpis: 18 sierpnia, godz. 9:10

sobota, 16 sierpnia 2025

15 sierpnia - uroczystosć Wniebowzięcia MARYI

 

W Kościele katolickim

wielka uroczystość!

Czcimy wniebowzięcie Maryi!

Ona z czułością spogląda na nas -

piękna, dostojna i uśmiechnięta,

dobra i kochająca Matka…

Przy ołtarzu –

przepiękne słoneczniki,

razem z kłosami zbóż

kłaniają się Królowej.

Panienko Najświętsza,

Ukochana Matko,

która nam tyle łask wypraszasz,

zawsze z pomocą przychodzisz,

prowadzisz,

kochasz nas czułą miłością,

tulisz do serca

i nigdy nie zawodzisz!

Bądź pochwalona i uwielbiona!

Prowadź do Jezusa!

Ucz nas cichej pokory,

ufności i miłości!

Chroń przed złem!

piątek, 15 sierpnia 2025

CUD NAD WISŁĄ

 


"Cud nad Wisłą" autorstwa Jerzego Kossaka

„Gabriela Nastałek-Żygadło || Bitwa Warszawska, która ocaliła Polskę i Europę przed zalewem bolszewizmu analizowana jest najczęściej pod kątem geniuszu militarnego jej dowódców. Zapomina się, celowo pomija, a także coraz częściej w ogóle neguje się jedno z najbardziej spektakularnych objawień w historii świata. Jak cudowna interwencja Matki Bożej Łaskawej ocaliła Warszawę?

Dokładnie 47 lat przez Bitwą Warszawską, Służebnica Boża Wanda Malczewska (obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny), mistyczka i wizjonerka usłyszała od Matki Bożej proroctwo o odrodzeniu Polski i zwycięstwie nad ciemiężycielem, które dokona się w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wiele wizji Malczewskiej dotyczyło dalszych losów Ojczyzny. Już w 1872 r. podczas Wielkiego Postu usłyszała takie przesłanie:

„Polska niegdyś wyróżniała się nabożeństwem do mnie – toteż serdecznie ją kocham. Pod moją opieką wzrastała. Nieprzyjaciół nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, aby ja zdusić. Ale moja młoda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko, i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”.

Z kolei w rok później, dokładnie w Uroczystość Wniebowzięcia NMP Wanda Malczewska, wysłuchała następnego proroctwa:

„Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem waszym narodowym, bo w tym dniu odniesiecie zwycięstwo świetne nad wrogami, dążącymi do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością. Moją stolicę na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególniejszą opieką i przypominać sobie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją przyczyną odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli się wierze świętej katolickiej i cnotom chrześcijańskim i prawdziwej miłości Ojczyzny, opartej na jedności i braterstwie wszystkich klas nie sprzeniewierzycie”.

W 2006 r. papież Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót Wandy Malczewskiej, są to zatem objawienia uznane przez Kościół Katolicki. Niezwykłe proroctwo miało zaś dopełnić się blisko pół wieku później, gdy odrodzona Polska stanęła wobec śmiertelnego zagrożenia ze Wschodu.

Warszawa na kolanach

Wobec nadciągających wojsk bolszewickich Episkopat Polski wystosował listy do narodu, a zwłaszcza do mieszkańców Warszawy, w których apelował o gotowość do oddania życia za Ojczyznę, a także przekazania dóbr materialnych na wsparcie wojska. Nade wszystko wzywał jednak cały naród do modlitwy, właśnie o owy cud – o ocalenie Polski.

Kulminacyjnym momentem modlitewnego poruszenia był 7 sierpnia, kiedy rozpoczęto Wielką Nowennę Błagalną trwającą aż do 15 sierpnia. Wówczas to, we wszystkich kościołach w całej Warszawie wystawiono całodobowo Najświętszy Sakrament, aby każdy mógł na kolanach modlić się o ocalenie Polski. Jednocześnie, w porozumieniu z rządem, dokonano poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, zaś w Częstochowie, a także w innych maryjnych sanktuariach dokonywano zawierzenia Ojczyzny pod opiekę Maryi Królowej Polski.

W stolicy szczególnie gorliwe modły zanoszono przed wizerunkiem patronki miasta Matki Boskiej Łaskawej, która już raz w XVII w. ocaliła je przed epidemią cholery. Ówczesny nuncjusz apostolski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI, który pozostał w stolicy mimo zbliżającej się bolszewickiej nawały, był pod takim wrażeniem rozmodlonego narodu polskiego, że gdy objął tron Piotrowy, prosił aby w letniej rezydencji w Castel Gandolfo wykonano malowidło przedstawiające właśnie „Cud nad Wisłą” – zachowało się ono do dnia dzisiejszego.

Tuż przed bitwą z powodu niskiego morale armii Józef Piłsudski prosił kardynała Kakowskiego o większą ilość księży kapelanów. Kardynał zgodził się i w odezwie skierowanej do duchownych, prosił aby 5 procent kapłanów udało się na front. W tej podniosłej atmosferze powoli rodziła się wiara, że z Bożą pomocą można dokonać rzeczy niemożliwych.

Maryja na przedpolach Warszawy

W ferworze walk, w najbardziej zaciętych momentach, Wojsko Polskie dostało pomoc z samego nieba. Co niezwykłe Matka Boża objawiła się nie stronie polskiej, lecz bolszewickim wojskom. Jej postać wprawiła sołdatów w ogromne przerażenie i wywołała popłoch.

Pierwsze objawienie dokonało się 14 sierpnia 1920 r. podczas bitwy pod Ossowem, kiedy zginął legendarny kapelan ks. Igancy Skorupka. Drugie obajwienie miało miejsce nazajutrz, w samą uroczystość Wniebowzięcia NMP, 15 sierpnia, podczas bitwy pod Wólką Radzymińską. Wyjątkowości obu wydarzeniom dodaje fakt, że były to objawienia zbiorowe. Wzięci do niewoli żołnierze bolszewiccy z wielkim lękiem mówili o niezwykłej kobiecej postaci, pełnej potęgi i mocy. Jak pisał Dariusz Walasiak, w książce „Wojna i wiara. 1920”.:

„Nie był to ani duch, ani zjawa! Bolszewicy wyraźnie widzieli Świętą Postać jako żywą osobę! Wokół Jej głowy jaśniała świetlista aureola, w jednej dłoni coś trzymała jakby tarczę, od której odbijały się wystrzeliwane w kierunku Polaków pociski, po czym powracały, by eksplodować na pozycjach atakującej armii! Wyraźnie widzieli, jak poły Jej szerokiego, granatowego płaszcza unosiły się i falowały na wietrze, zasłaniając Warszawę. Grozę zjawiska potęgowała asysta Niebiańskiej Osoby. Towarzyszyły jej oddziały przerażających skrzydlatych, konnych rycerzy, zakutych w pobłyskujące mimo ciemności stalowe zbroje, pokryte lamparcimi skórami. Hufce widmowych postaci najwyraźniej gotowały się do walki!”.

Wojska bolszewickie mimo ateistycznej indoktrynacji momentalnie zdały sobie sprawę, że przeciwko nim stanęła sama Matka Boża, a przeciwko Niej nie mieli odwagi walczyć. Świadectwa jeńców, które były spisywane i przekazywane z pokolenia na pokolenie zostały szczegółowo zebrane i przeanalizowane w książce „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą” autorstwa Ewy Storożyńskiej i ks. Józefa Barnitka SJ.”

(Źródło: Tygodnik Lisieckiego.  DO RZECZY)

czwartek, 14 sierpnia 2025

 


Dzisiaj  Kościół katolicki przypomina nam postać wielkiego Świętego – Maksymiliana Marii Kolbego. Umarł śmiercią głodową w bunkrze w Auschwitz.  

„Pod koniec lipca 1941 roku z bloku, w którym był o. Kolbe, uciekł jeden z więźniów. Rozwścieczony Rapportführer Karol Frotzsch zwołał na plac apelowy wszystkich więźniów z bloku i wybrał dziesięciu, skazując ich na śmierć głodową. Wśród nich znalazł się także Franciszek Gajowniczek, który osierociłby żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wystąpił o. Kolbe i poprosił, aby to jego skazano na śmierć w miejsce Gajowniczka. Na pytanie kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Poszedł więc z dziewięcioma towarzyszami do bloku 13, zwanego blokiem śmierci. Przyzwyczajony do głodu, przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie hitlerowcy dobili go zastrzykiem fenolu. Stało się to dnia 14 sierpnia 1941 roku. Była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciało o. Maksymiliana zostało spalone w krematorium. (źródło: brewiarz) 


środa, 13 sierpnia 2025

Z dalekiej Fatimy + tekst

Dzisiaj kolejna rocznica objawienia matki Bożej w Fatimie. Śpiewajmy razem z pielgzrymami!

wtorek, 12 sierpnia 2025

Św. Jan Maria Vianey - myśli związane z Eucharystią

 

„*Jezus jest w tabernakulum, aby nas pocieszać, a więc powinniśmy Go często odwiedzać. Oddajmy chociaż kwadrans, by przyjść się modlić, adorować Go, przepraszać za wszystkie zniewagi, jakich doznaje.

*Wszystkie dobre dzieła razem wzięte nie dają się porównać z Najświętszą ofiarą Mszy świętej, gdyż one są dziełami ludzkimi, zaś Msza święta jest dziełem Boga.

*Trzeba poświęcić co najmniej kwadrans, aby dobrze przygotować się do Mszy świętej. Uniżajmy się przed Panem Bogiem, tak jak On głęboko uniża się w Sakramencie Eucharystii.

*Wiadomo, kiedy dusza godnie przyjęła Najświętszy Sakrament. Jest pokorna, cicha, miłosierna i skromna, jest w zgodzie ze wszystkimi, zdolna do ofiar.

*Kiedy jesteśmy przed Najświętszym Sakramentem, zamykajmy oczy, a otwierajmy nasze serca. Pan Bóg pierwszy ofiaruje nam swoje serce.

*Pan Bóg domaga się od nas modlitwy, dlatego że pragnie naszego szczęścia, a szczęście można uzyskać właśnie przed Jego obliczem. Kiedy przychodzimy do Niego, pochyla się nad nami i słucha jak ojciec swego dziecka.

*Nie mówcie, że nie jesteście godni Komunii św. To prawda, że nie jesteście jej godni, ale jej potrzebujecie. Bóg dał Komunię świętą ze względu na wasze potrzeby.

*Powtarzajcie: Kapłan to ten, który oczyścił mnie z grzechów. To ten, który daje pokarm mojej duszy. Kiedy widzimy kapłana, myślmy o Jezusie.”

 

Wpis: 12 sierpnia godz. 9:00

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

W kontekście słów o smaku życia

 

Z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam słów p. Poldka Twardowskiego! Już sam wstęp intryguje i budzi refleksję. Cóż bowiem może znaczyć myśl: „Chodzi o to, żeby życie miało smak.” To takie hasło wywoławcze – myślę - dla każdego z nas. Każde życie inaczej „smakuje” – zależnie od tego, co stawiamy sobie za cel, jak pragniemy je przeżyć i do czego dążymy. Gdy się ma lat niewiele, powiedzmy kilkanaście, to rosną nam skrzydła u ramion i wydaje się, że jesteśmy zdolni przenosić przysłowiowe góry. I tak jest zapewne jeszcze kilka lat później… Na swej drodze spotykamy różnych ludzi – począwszy od rodziców, bliskich, nauczycieli, kapłanów – katechetów… I dzięki nim nasz obraz świata się nieustannie poszerza.

Spotykamy też Pana Boga, albo raczej to On nas odnajduje, przychodzi z propozycją przyjaźni, pomocy, dobroci, troskliwości i… miłości. Dodajmy – miłości zupełnie bezinteresownej! Od nas zależy, czy z tych propozycji skorzystamy, czy też nie. Czy w tej przyjaźni odnajdziemy smak życia, które przecież trwa niekiedy bardzo długo. Czy skorzystamy z wyciągniętej Chrystusowej ręki w geście propozycji przyjaźni? Czy uwierzymy, że właśnie ta przyjaźń pozwoli nam przerwać najtrudniejsze chwile, bo przecież tych nam nie braknie!

 

Wpis: 11 sierpnia godz. 12:45

sobota, 9 sierpnia 2025

 

Mały kawałku Chleba,

jak wiele dla mnie znaczysz!

Hostio przenajświętsza,

lśniąca najczystszą bielą,

tak niepozorna, a taka wielka!

Lśnisz Bogiem na ołtarzu.

W kapłańskich dłoniach

przemieniasz się w Chleb Życia!

Jesteś moją siłą w zmaganiach!

Jesteś bezgraniczną radością!

Jesteś moją największą miłością!

Zamykam Cię w skrytości serca

i wielbię w najgłębszej ciszy.

Ciągle mnie zachwycasz

i – wierzę, że mnie słyszysz,

Jezu, ukryty w kawałku Chleba!

Wystarczy, że jesteś, że słuchasz.

Niewiele mówić potrzeba…

Za wszystko mi wystarczasz!

Bo Twoja miłość tak wielka,

Twa dobroć nieogarniona,

Twa przyjaźń święta i piękna!

Kocham Cię , Jezu!

Hostio Jezusowa

bądź uwielbiona!

czwartek, 7 sierpnia 2025

Nowenna POD TWOJĄ OBRONĘ

Nowenna Pod Twoją Obronę to dziękczynienie Bogu za wysłuchanie wołania całego naszego Narodu w wielu różnych inicjatywach modlitewnych, które zostały podjęte w ostatnim czasie. Niech to dziękczynne wołanie do Boga w intencji Ojczyzny jednoczy wszystkie środowiska, wspólnoty, pielgrzymów i parafie. Dziękujmy Bogu za wszelkie dobro i oddajmy Maryi, Królowej Polski, wszystkie aspekty naszego życia osobistego, rodzinnego, narodowego i społecznego.

W każdym dniu Nowenny otoczymy modlitwą konkretne obszary naszego Narodu  tj. Ojczyznę, prezydenta, rządzących, rodziny, kobiety, mężczyzn, młodzież i dzieci, a także Europę oraz Kościół i zawierzymy je Królowej Polski.

Nowennę rozpoczniemy 6 sierpnia, a zakończymy 14 sierpnia. Jako zwieńczenie modlitwy proponujemy, aby 15 sierpnia odmówić w swoich parafiach, domach, czy podczas pielgrzymek do sanktuariów maryjnych akt oddania się Matce Boże w niewolę miłości, zatwierdzony przez błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Jak się modlić?

1.Znak krzyża

2.Odczytanie danego dnia nowenny

3.Pod Twoją Obronę …

4.Dowolna tajemnica różańca

5.Modlitwa za Ojczyznę ks. Piotra Skargi SJ:

Boże, Rządco i Panie narodów,
z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,
a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej,
błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna,
chwałę przynosiła Imieniowi Twemu
a syny swe wiodła ku szczęśliwości.
Wszechmogący wieczny Boże,
spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej,
byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy,
mogli służyć uczciwie.
Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje,
rządy kraju naszego sprawujące,

by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym
mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen

 Dni nowenny

6 sierpnia – Ojczyzna – Matko Boża, Królowo Polski!

7 sierpnia – Prezydent – Maryjo, Służebnico Pańska!

8 sierpnia – Rządzący – Maryjo, Zwierciadło Sprawiedliwości!

9 sierpnia – Rodziny – Matko Najświętszej Rodziny!

10 sierpnia – Kobiety – Święta Boża Rodzicielko!

11 sierpnia – Mężczyźni – Maryjo, Hetmanko nasza!

12 sierpnia – Młodzież i dzieci – Matko Nadziei!

13 sierpnia – Europa – Królowo świata w koronie z gwiazd dwunastu!

14 sierpnia – Kościół – Matko Kościoła!

15 sierpnia – Akt oddania się Matce Bożej

Dołącz do modlitwy!

Pełną informację znajdziesz na stronie naszej Archidiecezji; archpoznan.pl

 


środa, 6 sierpnia 2025

Kazanie abp. Galbasa na Mszy św. 6 sierpnia w dniu zaprzysiężenia prezydenta Polski

 

Siostry i Bracia, przeżywamy dzisiaj w liturgii Kościoła jedno z najradośniejszych świąt chrześcijańskich, upamiętniające dopiero co usłyszaną scenę z Ewangelii (por. Łk 9,28b-36). Miało to miejsce na Górze Przemienienia, którą starożytna tradycja identyfikuje z Górą Tabor w dzisiejszym Izraelu.

Po co Pan Jezus zabrał trzech Apostołów: Piotra, Jakuba i Jana na „górę świętą” (2 P 1,18), jak powie o niej sam św. Piotr? Powody są dwa, o których ładnie i przekonująco mówi w jednym ze swoich kazań papież św. Leon Wielki. Prawdopodobnie za sprawą obecnego papieża Leona będziemy częściej słyszeć o Leonie Wielkim, warto więc posłuchać co mówił i w tej sprawie.

Otóż, jego zdaniem, są dwa powody przemienienia. Pierwszy to swoiste przygotowanie uczniów do wejścia na inną górę, na której kiedyś się znajdą, czyli na Kalwarię. Mówi św. Leon, że „w przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, by z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża”.

Teraz Chrystus jaśnieje przed nimi w chwale, już nie tylko słyszą, że On jest Mesjaszem, ale widzą coś, co nie jest z tego świata: Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego. Przed ich oczami spełnia się wielka wizja zapisana przez proroka Daniela, o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Tak, ich Nauczyciel, Jezus z Nazaretu jest naprawdę Chrystusem, to Ten, któremu powierzono „panowanie, chwałę i władzę królewską” (Dn 7,14), któremu będą służyć „wszystkie narody, ludy i języki” (Dn 7,14). Ich Nauczyciel to Ten, o którym mówi dzisiejszy Psalmista (por. Ps 97), że jest wywyższony ponad całą ziemię „i nieskończenie wyższy ponad wszystkich bogów” (Ps 97,9). To przed Jego obliczem topnieją władcy całej ziemi, a „Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa” (Ps 97,6), co śpiewaliśmy przed chwilą w Psalmie.

Apostołowie widzą twarz Chrystusa jaśniejącą jak słońce i widzą Jego odzienie, które stało się „lśniąco białe” (Łk 9,29), widzą chwałę Jezusa, a także Mojżesza i Eliasza, rozmawiających z Chrystusem, a wreszcie słyszą głos z nieba, głos samego Ojca: „Ten jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35).

A wszystko ma być po to, by umocnić ich wiarę, szczególnie na ten moment, gdy Chrystus znajdzie się na tej drugiej górze już nie w otoczeniu Mojżesza i Eliasza, ale dwóch łotrów i gdy – jak powie prorok Izajasz w swej słynnej wizji (por. Iz 53,1-12) – będzie oszpecony i zmasakrowany, niepodobny do człowieka. Będzie jak ktoś „przed kim się twarze zakrywa” (Iz 53,3). Chodzi o to, żeby także wówczas uczniowie mieli pewność, że to jest wciąż ten sam Chrystus: Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego!

Bracia i Siostry,

nasze codzienne życie rozgrywa się pomiędzy tymi dwiema górami: pomiędzy Taborem i Kalwarią. Doświadczamy na przemian śmiechu i łez, pocieszenia i strapienia, radości i smutku. Mamy „siniaki i cekiny”, jak śpiewa jedna ze współczesnych artystek polskiej sceny. Nie ma na świecie nikogo, kogo życie byłoby tylko samą euforią i nie ma nikogo, kogo życie byłoby samą tylko tragedią. Zawsze jest wesele i pogrzeb, szczęście i nieszczęście, „z górki” i „pod górkę”, posiadanie i strata. I chodzi o to, byśmy – jako wierzący – mieli pewność, że we wszystkim jest z nami Chrystus. Przeżywając szczęście, byśmy nie popadli w pychę, a przeżywając nieszczęście, byśmy nie wpadli w rozpacz. Będąc na Taborze naszego życia mamy się wzmacniać tą chwilą i nią cieszyć, jak Piotr, a gdy znajdziemy się na naszej życiowej Kalwarii mamy pamiętać, że to nie jest koniec, że na pewno przyjdzie odmiana, przyjdzie przemienienie, bo nie ma takiego Wielkiego Piątku, po którym by nie było Wielkanocy!

Tak jest i tak będzie również w życiu Pana Prezydenta. Także Pan doświadczy „prawa falowania”, tego, że będzie i tak i siak. Góra Kalwaria i góra Tabor. Oby w ciągu najbliższych pięciu lat intensywność tych gór nie rozłożyła się w Pana życiu, w Pana posługiwaniu i w życiu Pana rodziny po połowie, a tym bardziej, oby nie zdominowało to co trudne i ciężkie, ale nie jesteśmy naiwni: wiecznego Taboru na pewno nie będzie, pięć usłanych różami lat nie nadejdzie.

Aby w radości nie stracić głowy, a w strapieniu serca, potrzeba nie tylko osobistych przymiotów: inteligencji, kompetencji komunikacyjnych, decyzyjności, pracowitości, wytrwałości, odwagi, a jednoczenie pokory, zgody na kompromizm i prostej dobroci. Potrzeba także dobrego zespołu, złożonego z ludzi lojalnych, uczciwych, rzetelnych, krytycznych, a nie krytykanckich i oczywiście nie lizusów. Lizusi są najgorsi.  Do tego wszystkiego potrzeba jednak przede wszystkim łaski Bożej. Dlatego o nią się teraz modlimy.

Proszę o nią modlić się także samemu. Jeśli Pan domu nie zbuduje, powie Psalmista, na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie (Ps 127,1).

Pięknym przykładem władcy, który prosi Boga o pomoc niezbędną w sprawowaniu rządów, jest biblijny król Salomon, a jego modlitwa o mądrość jest arcydziełem, które dobrze aby znalazło się w osobistym modlitewniku każdego rządzącego:

„Boże przodków i Panie miłosierdzia, któryś wszystko uczynił swoim słowem i w Mądrości swojej stworzyłeś człowieka, by panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały, by władał światem w świętości i sprawiedliwości i w prawości serca sądy sprawował – dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą, i nie wyłączaj mnie z liczby swych dzieci! Bom sługa Twój, syn Twojej służebnicy, człowiek niemocny i krótkowieczny, zbyt słaby, by pojąć sprawiedliwość i prawa. Choćby zresztą był ktoś doskonały między ludźmi, jeśli mu braknie mądrości od Ciebie – za nic będzie poczytany (…). Z Tobą jest Mądrość, która zna Twe dzieła, i była z Tobą, kiedy świat stwarzałeś, i wie, co jest miłe Twym oczom, co słuszne według Twych przykazań. Wyślij ją z niebios świętych, ześlij od tronu swej chwały, by przy mnie będąc pracowała ze mną i żebym poznał, co jest Tobie miłe (Mdr 9, 1-6.9-10). Przepiękne i przepokorne słowa!

Prawo falowania ma jednak swoje odniesienie nie tylko do losów pojedynczego człowieka, ale także do losów wspólnoty, w tym wspólnoty narodowej. Z pewnością w trakcie sprawowania swej prezydentury będzie Pan, Panie prezydencie, świadkiem wielu szczęść polskiego narodu, które Pana, jako „pierwszego z nas”, napełnią słusznym uczuciem dumy. Będą to szczęścia spektakularne, jak choćby te, które kryją się w znanych dziś wszystkim imionach: Iga i Sławosz, ale będą także szczęścia mniej powszechnie znane, ale nie mniej ważne, za którymi będzie stał wysiłek milionów Polek i Polaków. Oby mógł się Pan nimi jak najczęściej, jak najwięcej i jak najdłużej cieszyć.

Ale, niestety, będzie Pan uczestnikiem także tego, co dla społeczeństwa jest trudne, niepokojące i złe. Dziś jest to szczególnie niestabilna sytuacja na świecie, zwłaszcza w Europie i podział wewnątrz polskiego społeczeństwa.

Tocząca się od przeszło trzech lat wojna na Ukrainie, presja migracyjna na wschodniej i zachodniej granicy, przeobrażenia w Unii Europejskiej, kryzys liberalnej demokracji, kryzys antropologiczny, tzn. zatracenie wiedzy na temat natury człowieka, coraz większy rozziew między prawem pozytywnym a prawem naturalnym, to tylko niektóre z niepokojów przychodzących z zewnątrz. I mamy jedno niezwykle trudne wyzwanie wewnętrzne: to trwający od lat konflikt polityczny, który dramatycznie rozbija nasz naród na wrogie sobie plemiona.

W tej katedrze, nasi przodkowie dziękowali Bogu za to, że potrafili się wznieść ponad narodowe podziały i uchwalić pierwszą w nowożytnej Europie Konstytucję. W preambule Ustawy rządowej z 3 maja 1791 r. czytamy:

„Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia Konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samych sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony, chcąc na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą Konstytucję uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy, dopóki by naród w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”.

To piękne i ważne słowa, a zawarte tam odwołanie do „zadawnionych naszych wad” narodowych oraz przypomnienie, że możliwe jest właściwe wykorzystanie „pory, w jakiej się Europa znajduje” są ważne i dla nas.

Ks. Piotr Skarga mówił: „Proszę, nie dzielcie się temi trzemi dziedzictwy: Religią, Królem i Ojczyzną miłą, ale ich spólnie i w zgodzie używajcie. Bo skoro się dzielić tym poczniecie, wszytko wam zginie. Ja z nim trzymam, a ja nie trzymam, ja tego chcę, a ja drugiego gotowa jest Rzeczypospolitej zguba, gdy się wiele w niej królów zacznie (), bo Ojczyzna też rozdziałów, jako jedno ciało, nie cierpi (ks. Piotr Skarga, Kazanie trzecie).

Urząd Prezydenta powinien nas wszystkich jednoczyć, ponieważ prezydent jest symbolem narodowej jedności, a także dlatego, że takie zostało mu powierzone zadanie; być prezydentem wszystkich Polaków, ponad jakimikolwiek podziałami.

Bardzo byśmy chcieli, by taka była Pana prezydentura. Oby nie miał Pan względu na osoby, ale przewodził nam wszystkim ze spokojem i mądrością, przestrzegając prawa i ucząc nas je przestrzegać. „Prawa [bowiem], to raz jeszcze ks. Piotr Skarga, nie mają żadnych namiętności i uwieść się krzywo nie dadzą (…). Nie mają w sobie gniewu ani popędliwości, o dary nie dbają, namówić się do złego i oszukać nie mogą: co się w ludziach najdować zawżdy we wszytkich nie może. (…) Przetoż u Mojżesza i na króle, i na sędzie prawo jest napisane, aby tacy byli i wedle napisanych ustaw panowali i sądzili” (ks. Piotr Skarga, Kazanie siódme).

Siostry i Bracia,

powróćmy jeszcze do kazania św. Leona Wielkiego, w którym wyjaśnia on sens dzisiejszego święta. Powiedziałem, że wspomina tam o dwóch jego powodach. Tym drugim jest ukazanie nam celu naszego życia. Św. Leon pisze tak: „Pan swoim przemienieniem podbudował nadzieję Kościoła świętego (…), aby wszystkie Jego członki mogły się spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa”.

Tak, to święto mówi nam pięknie o celu naszego życia, którym jest wieczne przebywanie z Chrystusem, niebo i zbawienie. Gdy ten cel osiągniemy, gdy po ziemskiej wędrówce, wejdziemy kiedyś na szczyt wiecznego Taboru, nie trzeba będzie już donikąd schodzić, będziemy mogli wówczas powiedzieć jak Piotr: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy” (Łk 9,33).

Bracia i Siostry,

każdy z nas ma jakieś cele na pewien okres w swoim życiu: uczeń by skończyć szkołę i zacząć studia, student, by otrzymać dyplom i mieć pracę, pracownik, by dobrze zarabiać, dziecko, by dorosnąć, narzeczony, by się ożenić, chory, by zostać wyleczonym, itd. Cele na jakiś czas! Ale musi być też cel ostateczny, musi być odpowiedź na pytanie, po co to wszystko, po co ja w ogóle żyję na tej ziemi? I to dzisiejsze święto przypomina nam podstawową odpowiedź Chrystusa i Kościoła: żyję po to, by po dobrej i pożytecznej doczesności, wiecznie przebywać z Bogiem, widzieć Go twarzą w twarz i cieszyć się wspólnotą zbawionych. Nigdy nam nie wolno o tym zapomnieć, bo to uderzyłoby w fundamenty naszej wiary i bardzo utrudniło życie codzienne. „Jeśli statek nie wie do, którego portu płynie – mówi Seneka – wtedy każdy wiatr jest mu przeciwny”. Jeśli nie wiem, jaki jest cel mojego życia, wtedy wszystko jest trudniejsze, wszystko będzie jakby przeciwko mnie.

Szanowny Panie Prezydencie,

na pewno ma Pan już wyznaczone cele na pierwsze dni swojej prezydentury, na pierwsze sto dni, na pierwszy rok i na pięć lat. To dobrze, to ustrzeże i Pana i nas przed chaosem. Proszę jednak, jako osoba wierząca, nie stracić nigdy owego ostatecznego celu życia, jakim jest wieczność z Bogiem, przed którym każdy będzie musiał zdać sprawę ze swoich dokonań i zaniedbań. Gdy mamy to przed oczyma i w sercu, łatwiej ustrzec się od wielu błędów i od wielu grzechów, zwłaszcza od grzechu pychy.

Podczas niedawnego ponownego otwarcia paryskiej katedry Notre Dame, prezydent Francji wypowiedział słowa, które mnie zatrzymały: „Katedra ta, mówił, stała się szczęśliwą metaforą tego, czym jest naród i czym powinien być świat (…). Nasza katedra przypomina nam, że jesteśmy spadkobiercami przeszłości większej od nas samych, która każdego dnia może zniknąć, oraz uczestnikami epoki, którą musimy przekazać następnym pokoleniom. Nasza katedra pokazuje nam, jak bardzo sens i transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję” (Emmanuel Macron, 7 grudnia 2024 r.).

Oby Pan, Panie Prezydencie, pokazywał nam, wierzącym i niewierzącym, „jak bardzo sens i transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję”.

Szanowny Panie Prezydencie,

jako wspólnota wierzących Polaków, gratulujemy Panu wyboru na zaszczytny urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, otaczamy dziś Pana naszą obecnością i naszą życzliwością, Modlimy się za Pana, za Pańską rodzinę i za naszą ukochaną Ojczyznę, na czele której Pan staje.

Teraz czynimy to słowami znanej modlitwy, cytowanego już dziś wielokrotnie, ks. Piotra Skargi: „Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna, chwałę przyniosła Imieniu Twemu a syny swe wiodła ku szczęśliwości. Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie. Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego   sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen” (ks. Piotr Skarga, Modlitwa za Ojczyznę). + Adrian J. Galbas SAC

Wpis: 6 sierpnia

wtorek, 5 sierpnia 2025

Ojciec Święty Leon XIV o miłości bliźniego

 

Módlmy się, abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej prawdziwe i bogatsze w współczucie”  

Drodzy bracia i siostry!

Kontynuujmy rozważania na temat niektórych przypowieści ewangelicznych, które są okazją do zmiany perspektywy i otwarcia się na nadzieję. Brak nadziei wynika niekiedy z tego, że skupiamy się na pewnym rygorystycznym i zamkniętym sposobie postrzegania rzeczy, a przypowieści pomagają nam spojrzeć na nie z innego punktu widzenia. Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o osobie doświadczonej, przygotowanej, uczonym w Prawie, który jednak potrzebuje zmiany perspektywy, ponieważ jest skupiony na samym sobie i nie dostrzega innych. Pyta on bowiem Jezusa o to, w jaki sposób „dziedziczy się” życie wieczne, używając wyrażenia, które rozumie jako niepodważalne prawo. Ale za tym pytaniem kryje się, być może, potrzeba uwagi: jedynym słowem, o którego wyjaśnienie prosi Jezusa, jest termin „bliźni”, który dosłownie oznacza tego, kto jest blisko.

Dlatego Jezus opowiada przypowieść, która jest drogą do przeformułowania tego pytania, aby przejść od „kto mnie kocha?” do „kogo pokochał?”. Pierwsze pytanie jest pytaniem niedojrzałym, drugie jest pytaniem dorosłego, który zrozumiał sens swojego życia. Pierwsze pytanie wypowiadamy, gdy stajemy w kącie i czekamy, drugie jest pytaniem, które pobudza nas do wyruszenia w drogę.

Przypowieść opowiedziana przez Jezusa rozgrywa się bowiem na drodze, która jest trudna i nieprzewidywalna, tak jak życie. Jest to droga, którą przemierza człowiek schodzący z Jerozolimy, miasta położonego na górze, do Jerycha, miasta położonego poniżej poziomu morza. Obraz ten zapowiada już to, co może się wydarzyć: bowiem ów człowiek zostaje napadnięty, pobity, okradziony i pozostawiony na pół umarły. Jest to doświadczenie, które ma miejsce, gdy sytuacje, ludzie, a czasem nawet ci, którym ufaliśmy, odbierają nam wszystko i pozostawiają pośrodku drogi. Życie składa się bowiem ze spotkań, a podczas tych spotkań ujawnia się, kim naprawdę jesteśmy. Stajemy przed drugim człowiekiem, przed jego kruchością i słabością, i możemy zdecydować, co uczynić: zaopiekować się nim lub udawać, że nic się nie stało. Kapłan i lewita schodzą tą samą drogą. Są to osoby pełniące służbę w świątyni jerozolimskiej, mieszkające w miejscu świętym. Jednak samo sprawowanie kultu nie prowadzi automatycznie do bycia współczującym. W rzeczywistości współczucie jest kwestią nie tyle religijną, co ludzką! Jesteśmy przede wszystkim ludźmi, a dopiero potem wierzącymi.

Możemy sobie wyobrazić, że po długim pobycie w Jerozolimie ów kapłan i ów lewita spieszyli się do domu. To właśnie pośpiech, tak bardzo obecny w naszym życiu, często uniemożliwia nam okazanie współczucia. Kto uważa, że jego podróż należy traktować priorytetowo, nie jest gotów zatrzymać się z powodu innego człowieka. Ale oto pojawia się ktoś, kto rzeczywiście potrafi się zatrzymać: jest to Samarytanin, a więc ktoś należący do ludu pogardzanego. W jego przypadku tekst nie precyzuje kierunku podróży, ale mówi tylko, że był w drodze. Religijność nie ma tutaj znaczenia. Ten Samarytanin zatrzymuje się po prostu dlatego, że jest człowiekiem stającym przed innym człowiekiem, który potrzebuje pomocy.

Współczucie wyraża się poprzez konkretne gesty. (…) Jeśli chcesz komuś pomóc, nie możesz trzymać się na dystans, musisz się zaangażować, pobrudzić, być może skalać się; opatruje mu rany po oczyszczeniu ich oliwą i winem; zabiera na swoje zwierzę, czyli bierze na siebie odpowiedzialność za niego, ponieważ prawdziwa pomoc oznacza gotowość do poniesienia ciężaru cierpienia drugiego człowieka; zabiera go do gospody, gdzie wydaje pieniądze, „dwa denary”, to mniej więcej równowartość zapłaty za dwa dni pracy; i zobowiązuje się wrócić i w razie potrzeby dopłacić, ponieważ ten człowiek nie jest przesyłką do dostarczenia, ale kimś, o którego trzeba się zatroszczyć.

Drodzy bracia i siostry, kiedy my również będziemy zdolni do przerwania naszej podróży i okazania współczucia? Kiedy zrozumiemy, że ten poraniony człowiek na drodze przedstawia każdego z nas. Wtedy pamięć o wszystkich sytuacjach, w których Jezus zatrzymał się, aby się nami zaopiekować, uczyni nas bardziej zdolnymi do współczucia. Módlmy się zatem, abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej prawdziwe i pełniejsze współczucia. Prośmy Serce Chrystusa o łaskę coraz głębszego uczestnictwa w Jego uczuciach.”

 

Wpis: 5 sierpnia godz. 9:05

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Ta modlitwa zawsze jest wysłuchana / Św. Jan Vianney


Dzisiaj Kościół wspomina św. Jana Marię Vianey'a, 
wielkiego kapłana i nauczyciela tysięcy ludzi. 
Jego nauczanie przywiodło ich do nawrócenia i do Boga. 
Wsłuchajmy się w jego niezwykle ważne słowa o modlitwie.

Udostępnienie 4 sierpnia godz. 13:54

niedziela, 3 sierpnia 2025

By usłyszeć Świętą CISZĘ

 

Poniższy tekst przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, wydaje mi się bowiem niezwykle ważny. O ciszy wewnętrznej – o której tu mowa – uczę się ciągle od św. Faustyny, czytając jej Dzienniczek. Autorką tego tekstu jest również siostra zakonna. Zawarte tu myśli są bardzo cenne – myślę, że dla każdego z nas! Oto fragment:

„Na początku modlitwy muszę znaleźć ciszę. Jakże często w naszej duszy słyszymy wiele głosów pozostających w nas z nadmiaru dźwięków, obrazów, informacji, wydarzeń, spotkań z ludźmi, życia w świecie rozbieganym, zagubionym, życia w przyspieszonym tempie, pędzącym nie wiadomo dokąd. Zgiełk wokół nas i w nas przyprawia nas o ból i chorobę duszy. Pilnie potrzebujemy zatrzymania tego wszystkiego. Mówienia swemu sercu: „cicho...cicho...”, aż wszystko w nas umilknie, by usłyszeć Świętą CISZĘ. Bo nasze serce jest siedzibą milczącej, czułej obecności Boga.

Do całkowitego zamilknięcia nawołuje w swojej książce: „Moc milczenia” kard. Robert Sarah. Jest ono koniecznie potrzebne, by spotkać się z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Bez ciszy niemożliwa jest modlitwa. Milczenie jest konieczne, by usłyszeć głos Boga, który mówi, milcząc. „Ażeby odnaleźć Boga, trzeba pójść do najbardziej milczących głębin samego siebie, w te sfery tak ukryte, że nic ich nie może zakłócić… Bóg przebywa w najtajniejszej głębi każdej osoby. Bóg jest milczeniem i to Boskie Milczenie mieszka w człowieku. Aby znaleźć Boga, koniecznie trzeba wyjść z wewnętrznego zgiełku. Pomimo niepokojów, relacji z innymi, Bóg pozostaje milcząco obecny. Jest w nas jak myśl, słowo i obecność, których sekretne źródła kryją się głęboko w samym Bogu, niedostępne dla ludzkich spojrzeń”. Kard Robert Sarah

Jeżeli chcesz się modlić, naucz się przede wszystkim słuchać. Bóg mówi w ciszy serca. Mamy dwoje uszu, a jedne usta, aby dwa razy więcej słuchać, niż mówić, także na modlitwie. Jeśli ja przestaję mówić, Duch Święty mówi we mnie. Gdy ja nie potrafię się modlić, tak jak tego pragnę, On sam modli się we mnie.

Do modlitwy ciszy zaprasza nas cały kosmos. Cisza gwiazd, słońca i księżyca… Cała natura uwielbia Boga w ciszy: góry, chmury, drzewa, kwiaty, trawy, źródła wód we wnętrzu ziemi... W ciszy rozwija się dziecko pod sercem matki… Największe tajemnice świata rodzą się w ciszy. Cuda stworzenia są ciche, a my możemy podziwiać je tylko w milczeniu. A życie Jezusa? W ciszy trzydziestu lat w Nazarecie, czterdzieści dni i nocy milczenia na Pustyni Judzkiej; przemienienie na górze Tabor - w ciszy; milczenie Eucharystii – cud przeistoczenia; milczenie przed Piłatem, cisza śmierci na krzyżu, cisza grobu i zmartwychwstania. Nasze odkupienie i zbawienie dokonuje się w ciszy.

„Rzeczy wielkie dokonują się przecież w ciszy. Nie w hałasie i zamęcie zewnętrznych zdarzeń, lecz w jasności wewnętrznego widzenia, łagodnym odruchu decyzji, w utajonych ofiarach i aktach przezwyciężania siebie: kiedy serce jest poruszone miłością, wolność ducha wezwana do czynu. Ciche moce są w istocie mocami silnymi.” Romano Guardini.

Zachwyt, podziw, cisza, adoracja, ofiarowanie są ze sobą ściśle złączone.

„Jezu Cichy, Serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego”. (…)

Prawdziwą ciszę znajdziemy tylko w sercu czystym, sercu przypominającym Serce Boga. W intymności czystego serca, w jego ciszy znajdziesz wszystko, co jest ci potrzebne; ukojenie, schronienie, odpoczynek, odpowiedzi na nurtujące cię pytania, siłę, Miłość Boga, doświadczysz spotkania z Nim, Jego działania.

Przychodźmy często do Jezusa wyciszyć swoje serce i jego rytm dostroić do rytmu Serca naszego Pana.” (s.M. Eligia Pietruska w:sluzebniczki.pl)

Dziękuję, Czcigodna Siostro, za te cenne refleksje o ciszy serca!