czwartek, 21 sierpnia 2025
środa, 20 sierpnia 2025
To jedna z najbardziej znanych modlitw
na świecie. Przypomnijmy ją sobie w dniu wspomnienia św. Bernarda, autora tejże
modlitwy:
1.Najstarsza
wersja:
Pamiętaj o Najdobrotliwsza Panno Maryjo, że od
wieków nie słyszano, aby kto uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając,
Ciebie o przyczynę prosząc, miał być od Ciebie opuszczony. Tą nadzieją ożywiony
uciekam się do Ciebie, o Maryjo Panno nad Pannami i Matko Jezusa Chrystusa! Przystępuję
do Ciebie, staję przed Tobą, jako grzeszny człowiek drżąc i wzdychając. O Pani
świata, racz nie gardzić moimi prośbami! O Matko Słowa Przedwiecznego, racz
wysłuchać mnie nędznego, który do Ciebie z tego padołu płaczu o pomoc wołam.
Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach teraz i zawsze, a szczególnie w
godzinę śmierci, o Łaskawa! o Litościwa! o Słodka Panno Maryjo! Amen
2.Wersja
współczesna:
Pomnij, o
Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do
Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością
ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę,
przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić
słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj.
Przez Twoje św.
Niepokalane Poczęcie, o Najświętsza Panno Maryjo, oczyść serce, ciało i duszę
moją. W Imię + Ojca i Syna + i Ducha + Świętego. Amen
wtorek, 19 sierpnia 2025
Warto o tym pamiętać! Zawsze!
Posłuchajcie tych cennych wskazówek:
„Wielka to dla ciebie szkoda, że zwykle
za późno uciekasz się do modlitwy, że wpierw próbujesz ludzkich sposobów. (…)
Nie słuchaj pokus szatana lub jakiekolwiek namiętności. Chcą bowiem cię zwieść
fałszywymi przesłankami i szkodę ci wyrządzić.
(…) Przychodź jak najprędzej do Serca Mojego. Tu czeka cię rada, i pomoc
i pociecha. (…)
Kiedy modlisz się w utrapieniu, tak
winieneś odmawiać modlitwę, abyś był poddany Bogu bez względu na to, czy
otrzymasz to, o co prosisz, czy w zamian co innego, lepszego dla ciebie, bo
zgodnego z wolą Bożą, czy doznasz słodyczy , czy goryczy. (…)
Ta modlitwa jest najlepsza, po której
masz większą pokorę i miłość, i mocne postanowienie, aby dla wykonania woli Bożej
przeciwstawić się wszystkiemu, co jej się nie podoba.” (Pierre Jean Aernoudt, Naśladowanie
Najświętszego Serca Jezusoweg0, str. 219)
Wpis: 19 sierpnia godz. 15:35
poniedziałek, 18 sierpnia 2025
Słowa Pana Jezusa do każdego człowieka:
„Jeżeli w cierpieniu będziesz uciekał się
do modlitwy, zawsze wyjdzie ci to na pożytek. Przez modlitwę albo uwolnisz się od
niego, albo otrzymasz pomoc do jego zniesienia. Przeto, synu, przychodź i módl się
jak Ja, na kolanach, lub przynajmniej sercem bardzo skruszonym. Proś, aby jeśli
wola Boża pozwoli, oddalił się od ciebie kielich utrapienia twojego, wszakże nie twoja, ale wola Boża niech się stanie. (…)
Odwagi, synu, wszak nigdy nie będziesz
miał takich utrapień, z którymi musiałbyś walczyć tyle, ile Ja. (…) Jakąkolwiek
przeciwność odczujesz, opieraj się, walcz, mocuj się z sobą. Częściej walcząc,
módl się dłużej i goręcej, aż serce twoje poddane będzie woli Bożej i gotowe –
nawet wbrew naturze – iść za Mną we wszystkich zrządzeniach Boskich.” (Pierre
Jean Aernouldt, „Naśladowanie Najświętszego Serca Jezusowego, s.218)
Wpis: 18 sierpnia, godz. 9:10
niedziela, 17 sierpnia 2025
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny - obraz Tycjana
sobota, 16 sierpnia 2025
15 sierpnia - uroczystosć Wniebowzięcia MARYI
W Kościele katolickim
wielka
uroczystość!
Czcimy
wniebowzięcie Maryi!
Ona
z czułością spogląda na nas -
piękna,
dostojna i uśmiechnięta,
dobra
i kochająca Matka…
Przy
ołtarzu –
przepiękne
słoneczniki,
razem
z kłosami zbóż
kłaniają
się Królowej.
Panienko
Najświętsza,
Ukochana
Matko,
która
nam tyle łask wypraszasz,
zawsze
z pomocą przychodzisz,
prowadzisz,
kochasz
nas czułą miłością,
tulisz
do serca
i
nigdy nie zawodzisz!
Bądź
pochwalona i uwielbiona!
Prowadź
do Jezusa!
Ucz
nas cichej pokory,
ufności
i miłości!
Chroń
przed złem!
piątek, 15 sierpnia 2025
CUD NAD WISŁĄ
„Gabriela Nastałek-Żygadło || Bitwa
Warszawska, która ocaliła Polskę i Europę przed zalewem bolszewizmu
analizowana jest najczęściej pod kątem geniuszu militarnego jej dowódców.
Zapomina się, celowo pomija, a także coraz częściej w ogóle neguje
się jedno z najbardziej spektakularnych objawień w historii świata.
Jak cudowna interwencja Matki Bożej Łaskawej ocaliła Warszawę?
Dokładnie 47 lat przez Bitwą
Warszawską, Służebnica Boża Wanda Malczewska (obecnie trwa jej proces
beatyfikacyjny), mistyczka i wizjonerka usłyszała od Matki Bożej
proroctwo o odrodzeniu Polski i zwycięstwie nad ciemiężycielem, które
dokona się w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wiele wizji
Malczewskiej dotyczyło dalszych losów Ojczyzny. Już w 1872 r. podczas
Wielkiego Postu usłyszała takie przesłanie:
„Polska niegdyś wyróżniała się
nabożeństwem do mnie – toteż serdecznie ją kocham. Pod moją opieką
wzrastała. Nieprzyjaciół nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się
wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro
otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni
gnębiciele, aby ja zdusić. Ale moja młoda armia, w Imię moje
walcząca, pokona ich i odpędzi daleko, i zmusi do zawarcia
pokoju. Ja jej dopomogę”.
Z kolei w rok później, dokładnie
w Uroczystość Wniebowzięcia NMP Wanda Malczewska, wysłuchała następnego
proroctwa:
„Uroczystość dzisiejsza niezadługo
stanie się świętem waszym narodowym, bo w tym dniu odniesiecie
zwycięstwo świetne nad wrogami, dążącymi do waszej zagłady. To święto
powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością. Moją stolicę
na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególniejszą opieką
i przypominać sobie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją
przyczyną odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli się wierze
świętej katolickiej i cnotom chrześcijańskim i prawdziwej miłości
Ojczyzny, opartej na jedności i braterstwie wszystkich klas
nie sprzeniewierzycie”.
W 2006 r.
papież Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót Wandy
Malczewskiej, są to zatem objawienia uznane przez Kościół Katolicki.
Niezwykłe proroctwo miało zaś dopełnić się blisko pół wieku później, gdy
odrodzona Polska stanęła wobec śmiertelnego zagrożenia ze Wschodu.
Warszawa
na kolanach
Wobec
nadciągających wojsk bolszewickich Episkopat Polski wystosował listy
do narodu, a zwłaszcza do mieszkańców Warszawy, w których
apelował o gotowość do oddania życia za Ojczyznę, a także
przekazania dóbr materialnych na wsparcie wojska. Nade wszystko wzywał
jednak cały naród do modlitwy, właśnie o owy cud
– o ocalenie Polski.
Kulminacyjnym momentem modlitewnego
poruszenia był 7 sierpnia, kiedy rozpoczęto Wielką Nowennę Błagalną
trwającą aż do 15 sierpnia. Wówczas to, we wszystkich kościołach
w całej Warszawie wystawiono całodobowo Najświętszy Sakrament,
aby każdy mógł na kolanach modlić się o ocalenie Polski.
Jednocześnie, w porozumieniu z rządem, dokonano poświęcenia Polski
Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, zaś w Częstochowie, a także
w innych maryjnych sanktuariach dokonywano zawierzenia Ojczyzny
pod opiekę Maryi Królowej Polski.
W stolicy szczególnie gorliwe modły
zanoszono przed wizerunkiem patronki miasta Matki Boskiej Łaskawej, która już
raz w XVII w. ocaliła je przed epidemią cholery. Ówczesny nuncjusz
apostolski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI, który pozostał
w stolicy mimo zbliżającej się bolszewickiej nawały, był pod takim
wrażeniem rozmodlonego narodu polskiego, że gdy objął tron Piotrowy,
prosił aby w letniej rezydencji w Castel Gandolfo wykonano
malowidło przedstawiające właśnie „Cud nad Wisłą” – zachowało się ono
do dnia dzisiejszego.
Tuż przed bitwą
z powodu niskiego morale armii Józef Piłsudski prosił kardynała
Kakowskiego o większą ilość księży kapelanów. Kardynał zgodził się
i w odezwie skierowanej do duchownych, prosił aby 5 procent
kapłanów udało się na front. W tej podniosłej atmosferze powoli
rodziła się wiara, że z Bożą pomocą można dokonać rzeczy
niemożliwych.
Maryja
na przedpolach Warszawy
W ferworze
walk, w najbardziej zaciętych momentach, Wojsko Polskie dostało pomoc
z samego nieba. Co niezwykłe Matka Boża objawiła się nie stronie
polskiej, lecz bolszewickim wojskom. Jej postać wprawiła sołdatów
w ogromne przerażenie i wywołała popłoch.
Pierwsze objawienie dokonało się 14
sierpnia 1920 r. podczas bitwy pod Ossowem, kiedy zginął legendarny
kapelan ks. Igancy Skorupka. Drugie obajwienie miało miejsce nazajutrz,
w samą uroczystość Wniebowzięcia NMP, 15 sierpnia, podczas bitwy
pod Wólką Radzymińską. Wyjątkowości obu wydarzeniom dodaje fakt,
że były to objawienia zbiorowe. Wzięci do niewoli żołnierze
bolszewiccy z wielkim lękiem mówili o niezwykłej kobiecej postaci,
pełnej potęgi i mocy. Jak pisał Dariusz Walasiak, w książce „Wojna
i wiara. 1920”.:
„Nie był to ani duch, ani zjawa!
Bolszewicy wyraźnie widzieli Świętą Postać jako żywą osobę! Wokół Jej głowy
jaśniała świetlista aureola, w jednej dłoni coś trzymała jakby tarczę,
od której odbijały się wystrzeliwane w kierunku Polaków pociski,
po czym powracały, by eksplodować na pozycjach atakującej armii!
Wyraźnie widzieli, jak poły Jej szerokiego, granatowego płaszcza unosiły się
i falowały na wietrze, zasłaniając Warszawę. Grozę zjawiska
potęgowała asysta Niebiańskiej Osoby. Towarzyszyły jej oddziały przerażających
skrzydlatych, konnych rycerzy, zakutych w pobłyskujące mimo ciemności
stalowe zbroje, pokryte lamparcimi skórami. Hufce widmowych postaci
najwyraźniej gotowały się do walki!”.
Wojska bolszewickie mimo ateistycznej
indoktrynacji momentalnie zdały sobie sprawę, że przeciwko nim stanęła
sama Matka Boża, a przeciwko Niej nie mieli odwagi walczyć.
Świadectwa jeńców, które były spisywane i przekazywane z pokolenia
na pokolenie zostały szczegółowo zebrane i przeanalizowane
w książce „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą” autorstwa Ewy
Storożyńskiej i ks. Józefa Barnitka SJ.”
(Źródło: Tygodnik Lisieckiego. DO RZECZY)
czwartek, 14 sierpnia 2025
Dzisiaj Kościół katolicki przypomina nam postać
wielkiego Świętego – Maksymiliana Marii Kolbego. Umarł śmiercią głodową w bunkrze
w Auschwitz.
„Pod koniec lipca 1941 roku z bloku, w którym był o. Kolbe, uciekł jeden z więźniów. Rozwścieczony Rapportführer Karol Frotzsch zwołał na plac apelowy wszystkich więźniów z bloku i wybrał dziesięciu, skazując ich na śmierć głodową. Wśród nich znalazł się także Franciszek Gajowniczek, który osierociłby żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wystąpił o. Kolbe i poprosił, aby to jego skazano na śmierć w miejsce Gajowniczka. Na pytanie kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Poszedł więc z dziewięcioma towarzyszami do bloku 13, zwanego blokiem śmierci. Przyzwyczajony do głodu, przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie hitlerowcy dobili go zastrzykiem fenolu. Stało się to dnia 14 sierpnia 1941 roku. Była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciało o. Maksymiliana zostało spalone w krematorium. (źródło: brewiarz)
środa, 13 sierpnia 2025
Z dalekiej Fatimy + tekst
wtorek, 12 sierpnia 2025
Św. Jan Maria Vianey - myśli związane z Eucharystią
„*Jezus jest w tabernakulum, aby nas
pocieszać, a więc powinniśmy Go często odwiedzać. Oddajmy chociaż kwadrans, by
przyjść się modlić, adorować Go, przepraszać za wszystkie zniewagi, jakich
doznaje.
*Wszystkie dobre dzieła razem wzięte
nie dają się porównać z Najświętszą ofiarą Mszy świętej, gdyż one są dziełami
ludzkimi, zaś Msza święta jest dziełem Boga.
*Trzeba poświęcić co najmniej kwadrans,
aby dobrze przygotować się do Mszy świętej. Uniżajmy się przed Panem Bogiem,
tak jak On głęboko uniża się w Sakramencie Eucharystii.
*Wiadomo, kiedy dusza godnie przyjęła
Najświętszy Sakrament. Jest pokorna, cicha, miłosierna i skromna, jest w
zgodzie ze wszystkimi, zdolna do ofiar.
*Kiedy jesteśmy przed Najświętszym
Sakramentem, zamykajmy oczy, a otwierajmy nasze serca. Pan Bóg pierwszy
ofiaruje nam swoje serce.
*Pan Bóg domaga się od nas modlitwy,
dlatego że pragnie naszego szczęścia, a szczęście można uzyskać właśnie przed
Jego obliczem. Kiedy przychodzimy do Niego, pochyla się nad nami i słucha jak
ojciec swego dziecka.
*Nie mówcie, że nie jesteście godni Komunii
św. To prawda, że nie jesteście jej godni, ale jej potrzebujecie. Bóg dał Komunię
świętą ze względu na wasze potrzeby.
*Powtarzajcie: Kapłan to ten, który
oczyścił mnie z grzechów. To ten, który daje pokarm mojej duszy. Kiedy widzimy
kapłana, myślmy o Jezusie.”
Wpis: 12 sierpnia godz. 9:00
poniedziałek, 11 sierpnia 2025
W kontekście słów o smaku życia
Z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam
słów p. Poldka Twardowskiego! Już sam wstęp intryguje i budzi refleksję. Cóż
bowiem może znaczyć myśl: „Chodzi o to, żeby życie miało smak.” To takie hasło
wywoławcze – myślę - dla każdego z nas. Każde życie inaczej „smakuje” –
zależnie od tego, co stawiamy sobie za cel, jak pragniemy je przeżyć i do czego
dążymy. Gdy się ma lat niewiele, powiedzmy kilkanaście, to rosną nam skrzydła u
ramion i wydaje się, że jesteśmy zdolni przenosić przysłowiowe góry. I tak jest
zapewne jeszcze kilka lat później… Na swej drodze spotykamy różnych ludzi –
począwszy od rodziców, bliskich, nauczycieli, kapłanów – katechetów… I dzięki
nim nasz obraz świata się nieustannie poszerza.
Spotykamy też Pana Boga, albo raczej to
On nas odnajduje, przychodzi z propozycją przyjaźni, pomocy, dobroci,
troskliwości i… miłości. Dodajmy – miłości zupełnie bezinteresownej! Od nas
zależy, czy z tych propozycji skorzystamy, czy też nie. Czy w tej przyjaźni
odnajdziemy smak życia, które przecież trwa niekiedy bardzo długo. Czy
skorzystamy z wyciągniętej Chrystusowej ręki w geście propozycji przyjaźni? Czy
uwierzymy, że właśnie ta przyjaźń pozwoli nam przerwać najtrudniejsze chwile,
bo przecież tych nam nie braknie!
Wpis: 11 sierpnia godz. 12:45
niedziela, 10 sierpnia 2025
Poldek Twardowski: chodzi o to, żeby życie miało smak!
sobota, 9 sierpnia 2025
jak
wiele dla mnie znaczysz!
Hostio
przenajświętsza,
lśniąca
najczystszą bielą,
tak
niepozorna, a taka wielka!
Lśnisz
Bogiem na ołtarzu.
W
kapłańskich dłoniach
przemieniasz
się w Chleb Życia!
Jesteś
moją siłą w zmaganiach!
Jesteś
bezgraniczną radością!
Jesteś
moją największą miłością!
Zamykam
Cię w skrytości serca
i
wielbię w najgłębszej ciszy.
Ciągle
mnie zachwycasz
i
– wierzę, że mnie słyszysz,
Jezu,
ukryty w kawałku Chleba!
Wystarczy,
że jesteś, że słuchasz.
Niewiele
mówić potrzeba…
Za
wszystko mi wystarczasz!
Bo
Twoja miłość tak wielka,
Twa
dobroć nieogarniona,
Twa
przyjaźń święta i piękna!
Kocham
Cię , Jezu!
Hostio
Jezusowa
bądź
uwielbiona!
piątek, 8 sierpnia 2025
Wstrząsająca spowiedź demona: „Wciągnąłem tysiące dusz do piekła… wszyst...
czwartek, 7 sierpnia 2025
Nowenna POD TWOJĄ OBRONĘ
Nowenna Pod Twoją Obronę to
dziękczynienie Bogu za wysłuchanie wołania całego naszego Narodu w wielu
różnych inicjatywach modlitewnych, które zostały podjęte w ostatnim czasie. Niech to dziękczynne wołanie do Boga w intencji Ojczyzny jednoczy wszystkie środowiska, wspólnoty, pielgrzymów i parafie. Dziękujmy
Bogu za wszelkie dobro i oddajmy Maryi, Królowej Polski, wszystkie
aspekty naszego życia osobistego, rodzinnego, narodowego i społecznego.
W każdym dniu
Nowenny otoczymy modlitwą konkretne obszary naszego Narodu tj. Ojczyznę,
prezydenta, rządzących, rodziny, kobiety, mężczyzn, młodzież i dzieci, a
także Europę oraz Kościół i zawierzymy je Królowej
Polski.
Nowennę
rozpoczniemy 6 sierpnia, a zakończymy 14 sierpnia. Jako zwieńczenie
modlitwy proponujemy, aby 15 sierpnia odmówić w swoich parafiach,
domach, czy podczas pielgrzymek do sanktuariów maryjnych akt oddania się
Matce Boże w niewolę miłości, zatwierdzony przez błogosławionego kardynała
Stefana Wyszyńskiego.
Jak się modlić?
1.Znak krzyża
2.Odczytanie
danego dnia nowenny
3.Pod Twoją
Obronę …
4.Dowolna
tajemnica różańca
5.Modlitwa za
Ojczyznę ks. Piotra Skargi SJ:
Boże,
Rządco i Panie narodów,
z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,
a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej,
błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna,
chwałę przynosiła Imieniowi Twemu
a syny swe wiodła ku szczęśliwości.
Wszechmogący wieczny Boże,
spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej,
byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy,
mogli służyć uczciwie.
Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje,
rządy kraju naszego sprawujące,
by
wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym
mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen
Dni
nowenny
6 sierpnia – Ojczyzna –
Matko Boża, Królowo Polski!
7 sierpnia – Prezydent –
Maryjo, Służebnico Pańska!
8 sierpnia – Rządzący –
Maryjo, Zwierciadło Sprawiedliwości!
9 sierpnia – Rodziny –
Matko Najświętszej Rodziny!
10 sierpnia – Kobiety –
Święta Boża Rodzicielko!
11 sierpnia – Mężczyźni –
Maryjo, Hetmanko nasza!
12 sierpnia – Młodzież i
dzieci – Matko Nadziei!
13 sierpnia – Europa –
Królowo świata w koronie z gwiazd dwunastu!
14 sierpnia – Kościół –
Matko Kościoła!
15 sierpnia – Akt oddania
się Matce Bożej
Dołącz do
modlitwy!
Pełną
informację znajdziesz na stronie naszej Archidiecezji; archpoznan.pl
środa, 6 sierpnia 2025
Kazanie abp. Galbasa na Mszy św. 6 sierpnia w dniu zaprzysiężenia prezydenta Polski
Siostry i
Bracia, przeżywamy dzisiaj w liturgii Kościoła jedno z najradośniejszych świąt
chrześcijańskich, upamiętniające dopiero co usłyszaną scenę z Ewangelii (por.
Łk 9,28b-36). Miało to miejsce na Górze Przemienienia, którą starożytna
tradycja identyfikuje z Górą Tabor w dzisiejszym Izraelu.
Po co Pan Jezus
zabrał trzech Apostołów: Piotra, Jakuba i Jana na „górę świętą” (2 P 1,18), jak
powie o niej sam św. Piotr? Powody są dwa, o których ładnie i przekonująco mówi
w jednym ze swoich kazań papież św. Leon Wielki. Prawdopodobnie za sprawą obecnego
papieża Leona będziemy częściej słyszeć o Leonie Wielkim, warto więc posłuchać
co mówił i w tej sprawie.
Otóż, jego
zdaniem, są dwa powody przemienienia. Pierwszy to swoiste przygotowanie uczniów
do wejścia na inną górę, na której kiedyś się znajdą, czyli na Kalwarię. Mówi
św. Leon, że „w przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, by z serc
uczniów usunąć zgorszenie krzyża”.
Teraz Chrystus
jaśnieje przed nimi w chwale, już nie tylko słyszą, że On jest Mesjaszem, ale
widzą coś, co nie jest z tego świata: Światłość ze Światłości, Boga
prawdziwego. Przed ich oczami spełnia się wielka wizja zapisana przez proroka
Daniela, o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Tak, ich Nauczyciel, Jezus
z Nazaretu jest naprawdę Chrystusem, to Ten, któremu powierzono „panowanie,
chwałę i władzę królewską” (Dn 7,14), któremu będą służyć „wszystkie narody,
ludy i języki” (Dn 7,14). Ich Nauczyciel to Ten, o którym mówi dzisiejszy
Psalmista (por. Ps 97), że jest wywyższony ponad całą ziemię „i nieskończenie
wyższy ponad wszystkich bogów” (Ps 97,9). To przed Jego obliczem topnieją
władcy całej ziemi, a „Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa” (Ps 97,6), co
śpiewaliśmy przed chwilą w Psalmie.
Apostołowie
widzą twarz Chrystusa jaśniejącą jak słońce i widzą Jego odzienie, które stało
się „lśniąco białe” (Łk 9,29), widzą chwałę Jezusa, a także Mojżesza i Eliasza,
rozmawiających z Chrystusem, a wreszcie słyszą głos z nieba, głos samego Ojca:
„Ten jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35).
A wszystko ma
być po to, by umocnić ich wiarę, szczególnie na ten moment, gdy Chrystus
znajdzie się na tej drugiej górze już nie w otoczeniu Mojżesza i Eliasza, ale
dwóch łotrów i gdy – jak powie prorok Izajasz w swej słynnej wizji (por. Iz
53,1-12) – będzie oszpecony i zmasakrowany, niepodobny do człowieka. Będzie jak
ktoś „przed kim się twarze zakrywa” (Iz 53,3). Chodzi o to, żeby także wówczas
uczniowie mieli pewność, że to jest wciąż ten sam Chrystus: Bóg z Boga,
Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego!
Bracia i
Siostry,
nasze codzienne
życie rozgrywa się pomiędzy tymi dwiema górami: pomiędzy Taborem i Kalwarią.
Doświadczamy na przemian śmiechu i łez, pocieszenia i strapienia, radości i
smutku. Mamy „siniaki i cekiny”, jak śpiewa jedna ze współczesnych artystek
polskiej sceny. Nie ma na świecie nikogo, kogo życie byłoby tylko samą euforią
i nie ma nikogo, kogo życie byłoby samą tylko tragedią. Zawsze jest wesele i
pogrzeb, szczęście i nieszczęście, „z górki” i „pod górkę”, posiadanie i
strata. I chodzi o to, byśmy – jako wierzący – mieli pewność, że we wszystkim
jest z nami Chrystus. Przeżywając szczęście, byśmy nie popadli w pychę, a
przeżywając nieszczęście, byśmy nie wpadli w rozpacz. Będąc na Taborze naszego
życia mamy się wzmacniać tą chwilą i nią cieszyć, jak Piotr, a gdy znajdziemy
się na naszej życiowej Kalwarii mamy pamiętać, że to nie jest koniec, że na
pewno przyjdzie odmiana, przyjdzie przemienienie, bo nie ma takiego Wielkiego
Piątku, po którym by nie było Wielkanocy!
Tak jest i tak
będzie również w życiu Pana Prezydenta. Także Pan doświadczy „prawa falowania”,
tego, że będzie i tak i siak. Góra Kalwaria i góra Tabor. Oby w ciągu
najbliższych pięciu lat intensywność tych gór nie rozłożyła się w Pana życiu, w
Pana posługiwaniu i w życiu Pana rodziny po połowie, a tym bardziej, oby nie
zdominowało to co trudne i ciężkie, ale nie jesteśmy naiwni: wiecznego Taboru
na pewno nie będzie, pięć usłanych różami lat nie nadejdzie.
Aby w radości
nie stracić głowy, a w strapieniu serca, potrzeba nie tylko osobistych
przymiotów: inteligencji, kompetencji komunikacyjnych, decyzyjności,
pracowitości, wytrwałości, odwagi, a jednoczenie pokory, zgody na kompromizm i
prostej dobroci. Potrzeba także dobrego zespołu, złożonego z ludzi lojalnych,
uczciwych, rzetelnych, krytycznych, a nie krytykanckich i oczywiście nie
lizusów. Lizusi są najgorsi. Do tego wszystkiego potrzeba jednak przede
wszystkim łaski Bożej. Dlatego o nią się teraz modlimy.
Proszę o nią
modlić się także samemu. Jeśli Pan domu nie zbuduje, powie Psalmista, na próżno
trudzą się ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik
czuwa daremnie (Ps 127,1).
Pięknym
przykładem władcy, który prosi Boga o pomoc niezbędną w sprawowaniu rządów,
jest biblijny król Salomon, a jego modlitwa o mądrość jest arcydziełem, które
dobrze aby znalazło się w osobistym modlitewniku każdego rządzącego:
„Boże przodków
i Panie miłosierdzia, któryś wszystko uczynił swoim słowem i w Mądrości swojej
stworzyłeś człowieka, by panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały,
by władał światem w świętości i sprawiedliwości i w prawości serca sądy
sprawował – dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą, i nie wyłączaj mnie z
liczby swych dzieci! Bom sługa Twój, syn Twojej służebnicy, człowiek niemocny i
krótkowieczny, zbyt słaby, by pojąć sprawiedliwość i prawa. Choćby zresztą był
ktoś doskonały między ludźmi, jeśli mu braknie mądrości od Ciebie – za nic
będzie poczytany (…). Z Tobą jest Mądrość, która zna Twe dzieła, i była z Tobą,
kiedy świat stwarzałeś, i wie, co jest miłe Twym oczom, co słuszne według Twych
przykazań. Wyślij ją z niebios świętych, ześlij od tronu swej chwały, by przy
mnie będąc pracowała ze mną i żebym poznał, co jest Tobie miłe (Mdr 9,
1-6.9-10). Przepiękne i przepokorne słowa!
Prawo falowania
ma jednak swoje odniesienie nie tylko do losów pojedynczego człowieka, ale
także do losów wspólnoty, w tym wspólnoty narodowej. Z pewnością w trakcie
sprawowania swej prezydentury będzie Pan, Panie prezydencie, świadkiem wielu
szczęść polskiego narodu, które Pana, jako „pierwszego z nas”, napełnią
słusznym uczuciem dumy. Będą to szczęścia spektakularne, jak choćby te, które
kryją się w znanych dziś wszystkim imionach: Iga i Sławosz, ale będą także
szczęścia mniej powszechnie znane, ale nie mniej ważne, za którymi będzie stał
wysiłek milionów Polek i Polaków. Oby mógł się Pan nimi jak najczęściej, jak
najwięcej i jak najdłużej cieszyć.
Ale, niestety,
będzie Pan uczestnikiem także tego, co dla społeczeństwa jest trudne,
niepokojące i złe. Dziś jest to szczególnie niestabilna sytuacja na świecie,
zwłaszcza w Europie i podział wewnątrz polskiego społeczeństwa.
Tocząca się od
przeszło trzech lat wojna na Ukrainie, presja migracyjna na wschodniej i
zachodniej granicy, przeobrażenia w Unii Europejskiej, kryzys liberalnej
demokracji, kryzys antropologiczny, tzn. zatracenie wiedzy na temat natury
człowieka, coraz większy rozziew między prawem pozytywnym a prawem naturalnym,
to tylko niektóre z niepokojów przychodzących z zewnątrz. I mamy jedno
niezwykle trudne wyzwanie wewnętrzne: to trwający od lat konflikt polityczny,
który dramatycznie rozbija nasz naród na wrogie sobie plemiona.
W tej katedrze,
nasi przodkowie dziękowali Bogu za to, że potrafili się wznieść ponad narodowe
podziały i uchwalić pierwszą w nowożytnej Europie Konstytucję. W preambule
Ustawy rządowej z 3 maja 1791 r. czytamy:
„Uznając, iż
los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia Konstytucji narodowej
jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady,
a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej
chwili, która nas samych sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy
nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję
polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w
ręce nasze jest powierzony, chcąc na błogosławieństwo, na wdzięczność
współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas
namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności,
dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą
Konstytucję uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy,
dopóki by naród w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał
potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”.
To piękne i
ważne słowa, a zawarte tam odwołanie do „zadawnionych naszych wad” narodowych
oraz przypomnienie, że możliwe jest właściwe wykorzystanie „pory, w jakiej się
Europa znajduje” są ważne i dla nas.
Ks. Piotr
Skarga mówił: „Proszę, nie dzielcie się temi trzemi dziedzictwy: Religią, Królem i Ojczyzną miłą, ale ich spólnie i w
zgodzie używajcie. Bo skoro się dzielić tym
poczniecie, wszytko wam zginie. Ja z nim trzymam, a ja nie trzymam, ja tego chcę, a ja drugiego
— gotowa jest
Rzeczypospolitej zguba, gdy się wiele w niej
królów zacznie (…), bo Ojczyzna
też rozdziałów, jako jedno
ciało, nie cierpi” (ks. Piotr
Skarga, Kazanie trzecie).
Urząd
Prezydenta powinien nas wszystkich jednoczyć, ponieważ prezydent jest symbolem
narodowej jedności, a także dlatego, że takie zostało mu powierzone zadanie;
być prezydentem wszystkich Polaków, ponad jakimikolwiek podziałami.
Bardzo byśmy
chcieli, by taka była Pana prezydentura. Oby nie miał Pan względu na osoby, ale
przewodził nam wszystkim ze spokojem i mądrością, przestrzegając prawa i ucząc
nas je przestrzegać. „Prawa [bowiem], to raz jeszcze ks. Piotr Skarga, nie mają
żadnych namiętności i uwieść się krzywo nie dadzą (…). Nie mają w sobie gniewu
ani popędliwości, o dary nie dbają, namówić się do złego i oszukać nie mogą: co
się w ludziach najdować zawżdy we wszytkich nie może. (…) Przetoż u Mojżesza i
na króle, i na sędzie prawo jest
napisane, aby tacy byli i wedle napisanych ustaw panowali i sądzili” (ks. Piotr
Skarga, Kazanie siódme).
Siostry i
Bracia,
powróćmy
jeszcze do kazania św. Leona Wielkiego, w którym wyjaśnia on sens dzisiejszego
święta. Powiedziałem, że wspomina tam o dwóch jego powodach. Tym drugim jest
ukazanie nam celu naszego życia. Św. Leon pisze tak: „Pan swoim przemienieniem
podbudował nadzieję Kościoła świętego (…), aby wszystkie Jego członki mogły się
spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa”.
Tak, to święto
mówi nam pięknie o celu naszego życia, którym jest wieczne przebywanie z
Chrystusem, niebo i zbawienie. Gdy ten cel osiągniemy, gdy po ziemskiej
wędrówce, wejdziemy kiedyś na szczyt wiecznego Taboru, nie trzeba będzie już
donikąd schodzić, będziemy mogli wówczas powiedzieć jak Piotr: „Mistrzu,
dobrze, że tu jesteśmy” (Łk 9,33).
Bracia i
Siostry,
każdy z nas ma
jakieś cele na pewien okres w swoim życiu: uczeń by skończyć szkołę i zacząć
studia, student, by otrzymać dyplom i mieć pracę, pracownik, by dobrze
zarabiać, dziecko, by dorosnąć, narzeczony, by się ożenić, chory, by zostać
wyleczonym, itd. Cele na jakiś czas! Ale musi być też cel ostateczny, musi być
odpowiedź na pytanie, po co to wszystko, po co ja w ogóle żyję na tej ziemi? I
to dzisiejsze święto przypomina nam podstawową odpowiedź Chrystusa i Kościoła:
żyję po to, by po dobrej i pożytecznej doczesności, wiecznie przebywać z
Bogiem, widzieć Go twarzą w twarz i cieszyć się wspólnotą zbawionych. Nigdy nam
nie wolno o tym zapomnieć, bo to uderzyłoby w fundamenty naszej wiary i bardzo
utrudniło życie codzienne. „Jeśli statek nie wie do, którego portu płynie –
mówi Seneka – wtedy każdy wiatr jest mu przeciwny”. Jeśli nie wiem, jaki jest
cel mojego życia, wtedy wszystko jest trudniejsze, wszystko będzie jakby
przeciwko mnie.
Szanowny Panie
Prezydencie,
na pewno ma Pan
już wyznaczone cele na pierwsze dni swojej prezydentury, na pierwsze sto dni,
na pierwszy rok i na pięć lat. To dobrze, to ustrzeże i Pana i nas przed
chaosem. Proszę jednak, jako osoba wierząca, nie stracić nigdy owego
ostatecznego celu życia, jakim jest wieczność z Bogiem, przed którym każdy
będzie musiał zdać sprawę ze swoich dokonań i zaniedbań. Gdy mamy to przed
oczyma i w sercu, łatwiej ustrzec się od wielu błędów i od wielu grzechów,
zwłaszcza od grzechu pychy.
Podczas
niedawnego ponownego otwarcia paryskiej katedry Notre Dame, prezydent Francji
wypowiedział słowa, które mnie zatrzymały: „Katedra ta, mówił, stała się
szczęśliwą metaforą tego, czym jest naród i czym powinien być świat (…). Nasza
katedra przypomina nam, że jesteśmy spadkobiercami przeszłości większej od nas
samych, która każdego dnia może zniknąć, oraz uczestnikami epoki, którą musimy
przekazać następnym pokoleniom. Nasza katedra pokazuje nam, jak bardzo sens i
transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję”
(Emmanuel Macron, 7 grudnia 2024 r.).
Oby Pan, Panie
Prezydencie, pokazywał nam, wierzącym i niewierzącym, „jak bardzo sens i
transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję”.
Szanowny Panie
Prezydencie,
jako wspólnota
wierzących Polaków, gratulujemy Panu wyboru na zaszczytny urząd Prezydenta
Rzeczpospolitej Polskiej, otaczamy dziś Pana naszą obecnością i naszą
życzliwością, Modlimy się za Pana, za Pańską rodzinę i za naszą ukochaną
Ojczyznę, na czele której Pan staje.
Teraz czynimy
to słowami znanej modlitwy, cytowanego już dziś wielokrotnie, ks. Piotra
Skargi: „Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie
wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław
Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna, chwałę przyniosła Imieniu Twemu a
syny swe wiodła ku szczęśliwości. Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką
i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i
ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie. Ześlij Ducha
Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli
Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez
Chrystusa, Pana naszego. Amen” (ks. Piotr Skarga, Modlitwa za Ojczyznę). +
Adrian J. Galbas SAC
Wpis: 6 sierpnia
wtorek, 5 sierpnia 2025
Ojciec Święty Leon XIV o miłości bliźniego
„Módlmy
się, abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej
prawdziwe i bogatsze w współczucie”
Drodzy bracia i siostry!
Kontynuujmy rozważania na temat
niektórych przypowieści ewangelicznych, które są okazją do zmiany perspektywy i
otwarcia się na nadzieję. Brak nadziei wynika niekiedy z tego, że skupiamy się
na pewnym rygorystycznym i zamkniętym sposobie postrzegania rzeczy, a
przypowieści pomagają nam spojrzeć na nie z innego punktu widzenia. Dzisiaj
chciałbym wam opowiedzieć o osobie doświadczonej, przygotowanej, uczonym w
Prawie, który jednak potrzebuje zmiany perspektywy, ponieważ jest skupiony
na samym sobie i nie dostrzega innych. Pyta on bowiem Jezusa o to, w jaki
sposób „dziedziczy się” życie wieczne, używając wyrażenia, które rozumie jako
niepodważalne prawo. Ale za tym pytaniem kryje się, być może, potrzeba uwagi:
jedynym słowem, o którego wyjaśnienie prosi Jezusa, jest termin „bliźni”, który
dosłownie oznacza tego, kto jest blisko.
Dlatego Jezus opowiada przypowieść,
która jest drogą do przeformułowania tego pytania, aby przejść od „kto mnie
kocha?” do „kogo pokochał?”. Pierwsze pytanie jest pytaniem niedojrzałym,
drugie jest pytaniem dorosłego, który zrozumiał sens swojego życia. Pierwsze
pytanie wypowiadamy, gdy stajemy w kącie i czekamy, drugie jest pytaniem, które
pobudza nas do wyruszenia w drogę.
Przypowieść opowiedziana przez Jezusa
rozgrywa się bowiem na drodze, która jest trudna i nieprzewidywalna, tak jak
życie. Jest to droga, którą przemierza człowiek schodzący z Jerozolimy, miasta
położonego na górze, do Jerycha, miasta położonego poniżej poziomu morza. Obraz
ten zapowiada już to, co może się wydarzyć: bowiem ów człowiek zostaje
napadnięty, pobity, okradziony i pozostawiony na pół umarły. Jest to
doświadczenie, które ma miejsce, gdy sytuacje, ludzie, a czasem nawet ci,
którym ufaliśmy, odbierają nam wszystko i pozostawiają pośrodku drogi. Życie
składa się bowiem ze spotkań, a podczas tych spotkań ujawnia się, kim naprawdę
jesteśmy. Stajemy przed drugim człowiekiem, przed jego kruchością i
słabością, i możemy zdecydować, co uczynić: zaopiekować się nim lub udawać, że
nic się nie stało. Kapłan i lewita schodzą tą samą drogą. Są to osoby
pełniące służbę w świątyni jerozolimskiej, mieszkające w miejscu świętym.
Jednak samo sprawowanie kultu nie prowadzi automatycznie do bycia
współczującym. W rzeczywistości współczucie jest kwestią nie tyle religijną, co
ludzką! Jesteśmy przede wszystkim ludźmi, a dopiero potem wierzącymi.
Możemy sobie wyobrazić, że po długim
pobycie w Jerozolimie ów kapłan i ów lewita spieszyli się do domu. To
właśnie pośpiech, tak bardzo obecny w naszym życiu, często uniemożliwia nam
okazanie współczucia. Kto uważa, że jego podróż należy traktować
priorytetowo, nie jest gotów zatrzymać się z powodu innego człowieka. Ale oto
pojawia się ktoś, kto rzeczywiście potrafi się zatrzymać: jest to Samarytanin,
a więc ktoś należący do ludu pogardzanego. W jego przypadku tekst nie precyzuje
kierunku podróży, ale mówi tylko, że był w drodze. Religijność nie ma
tutaj znaczenia. Ten Samarytanin zatrzymuje się po prostu dlatego, że jest
człowiekiem stającym przed innym człowiekiem, który potrzebuje pomocy.
Współczucie wyraża się poprzez
konkretne gesty. (…) Jeśli
chcesz komuś pomóc, nie możesz trzymać się na dystans, musisz się zaangażować,
pobrudzić, być może skalać się; opatruje mu rany po oczyszczeniu ich oliwą i
winem; zabiera na swoje zwierzę, czyli bierze na siebie odpowiedzialność za
niego, ponieważ prawdziwa pomoc oznacza gotowość do poniesienia ciężaru
cierpienia drugiego człowieka; zabiera go do gospody, gdzie wydaje
pieniądze, „dwa denary”, to mniej więcej równowartość zapłaty za dwa dni pracy;
i zobowiązuje się wrócić i w razie potrzeby dopłacić, ponieważ ten człowiek nie
jest przesyłką do dostarczenia, ale kimś, o którego trzeba się zatroszczyć.
Drodzy bracia i siostry, kiedy my
również będziemy zdolni do przerwania naszej podróży i okazania współczucia? Kiedy
zrozumiemy, że ten poraniony człowiek na drodze przedstawia każdego z nas. Wtedy
pamięć o wszystkich sytuacjach, w których Jezus zatrzymał się, aby się nami
zaopiekować, uczyni nas bardziej zdolnymi do współczucia. Módlmy się zatem,
abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej prawdziwe
i pełniejsze współczucia. Prośmy Serce Chrystusa o łaskę coraz głębszego
uczestnictwa w Jego uczuciach.”
Wpis: 5 sierpnia godz. 9:05
poniedziałek, 4 sierpnia 2025
Ta modlitwa zawsze jest wysłuchana / Św. Jan Vianney
niedziela, 3 sierpnia 2025
By usłyszeć Świętą CISZĘ
Poniższy tekst przeczytałam z wielkim
zainteresowaniem, wydaje mi się bowiem niezwykle ważny. O ciszy wewnętrznej – o
której tu mowa – uczę się ciągle od św. Faustyny, czytając jej Dzienniczek.
Autorką tego tekstu jest również siostra zakonna. Zawarte tu myśli są bardzo
cenne – myślę, że dla każdego z nas! Oto fragment:
„Na początku modlitwy muszę znaleźć
ciszę. Jakże często w naszej duszy słyszymy wiele głosów pozostających
w nas z nadmiaru dźwięków, obrazów, informacji, wydarzeń, spotkań
z ludźmi, życia w świecie rozbieganym, zagubionym, życia w przyspieszonym
tempie, pędzącym nie wiadomo dokąd. Zgiełk wokół nas i w nas przyprawia
nas o ból i chorobę duszy. Pilnie potrzebujemy zatrzymania tego
wszystkiego. Mówienia swemu sercu: „cicho...cicho...”, aż wszystko w nas
umilknie, by usłyszeć Świętą CISZĘ. Bo nasze serce jest siedzibą milczącej,
czułej obecności Boga.
Do całkowitego zamilknięcia nawołuje
w swojej książce: „Moc milczenia” kard. Robert Sarah. Jest ono koniecznie
potrzebne, by spotkać się z samym sobą, z drugim człowiekiem i z
Bogiem. Bez ciszy niemożliwa jest modlitwa. Milczenie jest konieczne, by
usłyszeć głos Boga, który mówi, milcząc. „Ażeby odnaleźć Boga, trzeba pójść do
najbardziej milczących głębin samego siebie, w te sfery tak ukryte, że nic
ich nie może zakłócić… Bóg przebywa w najtajniejszej głębi każdej osoby.
Bóg jest milczeniem i to Boskie Milczenie mieszka w człowieku. Aby
znaleźć Boga, koniecznie trzeba wyjść z wewnętrznego zgiełku. Pomimo
niepokojów, relacji z innymi, Bóg pozostaje milcząco obecny. Jest
w nas jak myśl, słowo i obecność, których sekretne źródła kryją się
głęboko w samym Bogu, niedostępne dla ludzkich spojrzeń”. Kard Robert
Sarah
Jeżeli chcesz się modlić, naucz się
przede wszystkim słuchać. Bóg mówi w ciszy serca. Mamy dwoje uszu,
a jedne usta, aby dwa razy więcej słuchać, niż mówić, także na modlitwie.
Jeśli ja przestaję mówić, Duch Święty mówi we mnie. Gdy ja nie potrafię się
modlić, tak jak tego pragnę, On sam modli się we mnie.
Do modlitwy ciszy zaprasza nas cały
kosmos. Cisza gwiazd, słońca i księżyca… Cała natura uwielbia Boga
w ciszy: góry, chmury, drzewa, kwiaty, trawy, źródła wód we wnętrzu
ziemi... W ciszy rozwija się dziecko pod sercem matki… Największe tajemnice
świata rodzą się w ciszy. Cuda stworzenia są ciche, a my możemy
podziwiać je tylko w milczeniu. A życie Jezusa? W ciszy trzydziestu
lat w Nazarecie, czterdzieści dni i nocy milczenia na Pustyni
Judzkiej; przemienienie na górze Tabor - w ciszy; milczenie Eucharystii –
cud przeistoczenia; milczenie przed Piłatem, cisza śmierci na krzyżu, cisza
grobu i zmartwychwstania. Nasze odkupienie i zbawienie dokonuje się
w ciszy.
„Rzeczy wielkie dokonują się przecież
w ciszy. Nie w hałasie i zamęcie zewnętrznych zdarzeń, lecz
w jasności wewnętrznego widzenia, łagodnym odruchu decyzji,
w utajonych ofiarach i aktach przezwyciężania siebie: kiedy serce jest
poruszone miłością, wolność ducha wezwana do czynu. Ciche moce są
w istocie mocami silnymi.” Romano Guardini.
Zachwyt, podziw, cisza, adoracja,
ofiarowanie są ze sobą ściśle złączone.
„Jezu Cichy, Serca pokornego, uczyń
serca nasze według Serca Twego”. (…)
Prawdziwą ciszę znajdziemy tylko
w sercu czystym, sercu przypominającym Serce Boga. W intymności
czystego serca, w jego ciszy znajdziesz wszystko, co jest ci potrzebne;
ukojenie, schronienie, odpoczynek, odpowiedzi na nurtujące cię pytania, siłę,
Miłość Boga, doświadczysz spotkania z Nim, Jego działania.
Przychodźmy często do Jezusa wyciszyć
swoje serce i jego rytm dostroić do rytmu Serca naszego Pana.” (s.M. Eligia Pietruska
w:sluzebniczki.pl)
Dziękuję, Czcigodna Siostro, za te
cenne refleksje o ciszy serca!