Jutro - uroczystość Najświętszego Ciała
i Krwi Chrystusa! Bóg – Człowiek pod przymiotami
ukryty chleba zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się dzieciom Jego powodzi…
Tan dzień
wspominam ze szczególnym i czcią… Boże Ciało wpisało się w historię mojej
rodziny w szczególny sposób, jako że od stu lat mamy zaszczyt gościć Pana
Jezusa na ołtarzu w moim rodzinnym domu w Pniewach.
Wspomnienia
chowam w serdecznej pamięci; nie zatarły się mimo minionych lat. To wspomnienia
bardzo radosne.
Wyjątkowy
czwartek poprzedzony był kilkudniowym przygotowaniem. My, dzieciaki (tzn. moi
bracia, ja i bardzo liczne grono moich koleżanek), przeżywaliśmy to na swój
sposób – było ciekawie, radośnie i zupełnie inaczej niż codziennie. W pralni
zbierały się panie – wśród nich moje dwie babcie – i plotły girlandy: jedna o
długości dwudziestu metrów, i trzy krótsze. Pamiętam do dziś zapach klonowych
liści, które wolno mi było podawać; pamiętam misterne ich układanie przez
wprawne ręce pań. Plecenie girland trwało cały tydzień. Ależ było wesoło w
pralni! Mama przygotowywała posiłki, a my przysłuchiwaliśmy się ciekawym,
dorosłym opowieściom. Czułam się wtedy bardzo ważna – ja, mała dziewczynka –
wśród tych bardzo „starych” kobiet (miały wtedy niewiele ponad pięćdziesiąt
lat!!!).
W
organizację uroczystości Bożego Ciała angażowali się nie tylko moi rodzice i
mieszkająca z nami babcia, ale i wielu, wielu ludzi. Pan Franciszek Smelka
malował bardzo piękne emblematy, które potem zdobiły dom; wraz z moim ojcem
doglądał całości. A babcia wraz z mamą przystrajały okna kwiatami i stawiały świeczniki,
które pięknie błyszczały.
Do panów
należało również zawieszenie girland. Było to dość karkołomne zadanie, nie było
wtedy takich wysokich drabin, wychodzili więc przez okno na strychu. Bardzo
bałam się o mojego ojca, ale zawsze sobie poradził.
Gdy już
wszystko „było dopięte na ostatni guzik” czekaliśmy z rodzicami na procesję.
Pamiętam dreszczyk emocji, który mi zawsze towarzyszył w tej ważnej chwili.
Wpis: 15 czerwca godz. 18:05