wtorek, 12 października 2021

O pochopnym osądzaniu

 

O pochopnym osądzaniu pisałam już w tym miejscu. Ale życie się toczy i  zdarza się nam popełniać te same błędy po wielokroć. Tak właśnie jest i z osądzaniem. Jakże często osądzamy innych ludzi, a najmniej siebie samych. Bo – wiadomo – błędy innych widać znacznie ostrzej. To tak jak z tą belką w oku…

Matka Boża w jednym ze swoich objawień w Medjugorje powiedziała znamienne słowa, które też już przytaczałam: „Nie potępiaj! Nie oceniaj! Nie posądzaj!” Biję się w piersi, bo nie zawsze udaje mi się uniknąć właśnie oceniania innych. To bardzo brzydka przypadłość, bo po pierwsze – nic mi do tego, jak ktoś myśli, czuje, postępuje…

Po drugie – nie mam nigdy pewności, co tenże człowiek naprawdę ma w swoim wnętrzu, jaki jest w rzeczywistości.

Po trzecie – jakie mam prawo do osądzania innych, gdy sam(-a) nie jestem w porządku na różnych płaszczyznach!

Wniosek nasuwa mi się oczywisty: Być może jestem tchórzem, że nie potrafię zdobyć się  na odwagę i zwrócić uwagę komuś, kto – moim zdaniem – postępuje źle. Zaoczne gadanie niczego nie zmieni ani nikomu nie pomoże. A może – po prostu nie mam racji, może się mylę?

Ostateczny wniosek jest taki, aby uważniej i częściej przyglądać się sobie, swoim słowom, myślom, uczynkom… I ciągle pytać, czy to, co robię, myślę i czuję, jest dobre, czy podoba się Panu Bogu?!

 

Wpis: 12 października godz. 9:50