piątek, 6 marca 2020


W kontekście słów św. Faustyny, 
które umieściłam wczoraj…
Nasuwają się różne refleksje! Faustyna potrafiła się przyznać do niełatwego znoszenia różnych ludzi, z którymi trudno „obcować szczerze i z prostotą, od których natura nasza ucieka, albo z tymi, którzy, czy świadomie, czy też nieświadomie zadali nam cierpienie - po ludzku jest to niemożliwe.” Czyli– z tymi, którzy nie są nam przychylni, którzy zrobili nam krzywdę, którzy nas obśmiewają, inaczej myślą, czują albo – krótko mówiąc – którzy nas denerwują! Bo i tak często bywa! Denerwują  nas swoim wścibstwem, nadmiernym gadulstwem, chwaleniem się, uwagami, radami, o które wcale nie prosimy, etc. etc.
Ale w tym momencie trzeba sobie postawić jasne pytanie: Czym ja, N.N., denerwuję innych ludzi? A wiem z całą pewnością, że denerwuję!
Nasuwa mi się jeszcze inne pytanie: Czym denerwujemy Pana Boga?! O, tutaj można by ułożyć całą „litanię”. No, właśnie! Zastanówmy się nad tym! Ja mam sobie wiele do zarzucenia!
A Pan Bóg nas wszystkich znosi, wszystkich kocha, wszystkich pragnie przygarnąć i każdemu pomóc!
Św. Faustyna służy nam pomocą, mówiąc: „W takich chwilach staram się odkryć, więcej niż kiedy indziej, w danej osobie Pana Jezusa i dla tego Jezusa, czynię wszystko dla danych osób. W takich uczynkach miłość jest czysta, takie ćwiczenie się w miłości daje duszy hart i siłę. Niczego się nie spodziewam od stworzeń, dlatego nie doznaję żadnych zawodów.”

Wpis: 6 marca godz. 11:07