O dobrych
uczynkach uczyliśmy się w dzieciństwie na lekcjach religii, zbieraliśmy je za
radą i zachętą rodziców, którzy sami byli nam doskonałym przykładem. Nie tylko
pod tym względem! Myślę, że wielu z nas było uczestnikami uczynkowej akcji w
harcerstwie, Krucjacie Eucharystycznej czy jako tzw. „Czarna Ręka”.
Ale dobre
uczynki – to nie tylko przywilej dzieci czy młodzieży! Niekiedy możliwości ich
spełnienia po prostu pchają się nam w ręce, tylko trzeba te ręce otworzyć. No,
i serce! Mają różne postaci, są różnego „kalibru”… Wcale nie muszą być wielce
spektakularne! Ważne, by wypływały z głębi serca, z takiej zwyczajnej ludzkiej życzliwości.
Niekiedy wystarczy obdarowanie uśmiechem, dobrym słowem, bo na nie jest
nieustannie zapotrzebowanie.
Pamiętam,
jak mawiała moja Mama, że trzeba pamiętać o bliźnich – zarówno w modlitwie, jak
i ofiarności i miłości. Z nich
zostaniemy „rozliczeni”, gdy św. Piotr otworzy nam bramę do Nieba. Chyba otworzy!?
Wpis: 19 września godz. 19:47